Mecze Realu Betis przez najbliższy miesiąc będą wyjątkowo ciekawe dla kibiców Jagiellonii Białystok. Mistrzowie Polski zmierzą się z tym hiszpańskim zespołem w ćwierćfinale Ligi Konferencji (10 kwietnia w Sewilli, 17 kwietnia w Białymstoku). Betis już w 1/8 finału wysłał poważne ostrzeżenie, bo po tym jak zaledwie zremisował u siebie 2:2 z Vitorią Guimaraes, to w rewanżu w Portugalii wręcz rozszarpał rywali, zwyciężając 4:0.
Z kolei już w niedzielne popołudnie 16 marca czekał ich kolejny wyjazd, tym razem ligowy, a konkretnie do Leganes. To zespół ze strefy spadkowej La Liga (Betis jest szósty), ale potrafiący sprawiać kłopoty faworytom. Dość powiedzieć, że mają w tym sezonie na koncie zwycięstwa zarówno z Barceloną (1:0), jak i Atletico Madryt (1:0). Dlatego zespół z Sewilli wcale nie musiał mieć łatwo i bardzo szybko się o tym przekonał.
Po pierwszej połowie kibice Betisu mogli być wściekli. Ich zespół prowadził grę, dominował, oddawał więcej strzałów. Problem był jednak taki, że te uderzenia lądowały wszędzie, ale nie w siatce. Za to Leganes było do bólu konkretne. W 29. minucie Dani Raba ośmieszył wręcz Diego Llorente w kontrataku i mocnym strzałem wyprowadził gospodarzy na prowadzenie.
Defensorzy Betisu ewidentnie nie wyciągnęli z tego lekcji, bo w 44. minucie zostawili tego samego piłkarza kompletnie niepilnowanego w polu karnym, a ten zamienił na gola idealne dośrodkowanie Juana Cruza. Tym samym do przerwy zupełnie nieoczekiwanie było 2:0 dla Leganes.
Rozwścieczeni goście jeszcze bardziej podkręcili tempo w drugiej połowie i tym razem zamienili to na konkrety. W 64. minucie rzut karny na gola zamienił Isco, dając jasny sygnał, że emocje jeszcze się nie skończyły. Jak się okazało, gole także nie. W 78. minucie do wyrównania doprowadził Cedric Bakambu, dobijając z bliska piłkę odbitą przez bramkarza rywali. Jagiellonia będzie musiała na niego bardzo uważać, bo Kongijczyk od początku marca strzelił cztery gole w pięciu meczach.
Jednak gościom remis nie wystarczył, nawet w takich okolicznościach. Ich remontada dopełniła się w 82. minucie, gdy potężny strzał z półwoleja oddał Cucho Hernandez i trafił prosto w okienko bramki Marko Dmitrovicia. To była kropka nad "i", której Betis potrzebował. Do końca meczu wynik się nie zmienił, a goście dali pokaz siły oraz charakteru, umacniając się na szóstym miejscu w ligowej tabeli.