FC Barcelona w ten weekend miała zmierzyć się u siebie z Osasuną Pampeluna. W ostatniej chwili mecz został jednak przełożony z powodu śmierci klubowego lekarza Carlesa Minarro Garcii. W tej sytuacji klub Roberta Lewandowskiego i Wojciecha Szczęsnego nie miał okazji, by umocnić na prowadzeniu w tabeli LaLiga. Musiał jedynie czekać na to, co w niedzielę zrobią jego najwięksi rywale - Atletico i Real Madryt.
Katalończycy przed startem 27. kolejki LaLiga mieli na koncie 57 punktów. Mogli więc stracić pierwszą pozycję na rzecz drugiego Atletico, które traciło do nich zaledwie punkt. I niewiele brakowało, by rzeczywiście tak się stało. Drużyna Diego Simeone w niedzielne popołudnie zagrała na wyjeździe z Getafe i do 88. minuty prowadziła po trafieniu Alexandra Soerlotha z rzutu karnego. Wtedy jednak nastąpił nagły zwrot. Dwa gole dla Getafe w samej końcówce strzelił Arambarri i to gospodarze wygrali 2:1. Tym samym Atletico pozostało 56-punktowym dorobkiem.
Niedługo później do gry przystąpił trzeci w tabeli Real Madryt, który tracił trzy punkty do FC Barcelony i dwa do Atletico. Piłkarze Carlo Ancelottiego na własnym stadionie pokonali 7. w tabeli Rayo Vallecano 2:1. Dzięki temu wyprzedzili Atletico i awansowali na drugie miejsce. W dodatku mają dokładnie tyle samo punktów co prowadząca FC Barcelona (57). Przegrywają z nią jedynie słabszym bilansem bramkowym. Nad Atletico mają zaś jedno "oczko" przewagi.
Tuż za najlepszą trójką na czwartym miejscu w tabeli plasuje się Athletic Bilbao. Baskowie uzbierali 48 punktów, ale wciąż mają do rozegrania w tej kolejce mecz z Mallorcą. Cztery punkty straty do nich ma piąty Villarreal. Szósty jest zaś Real Betis (38 pkt). Strefę spadkową okupują 20. Real Valladolid, 19. Las Palmas i 18. Deportivo Alaves, które ma punkt mniej niż jak na razie bezpieczne Leganes.
Tabela LaLiga po meczu Real Madryt - Rayo Vallecano: