Kiedyś było MSN (Messi, Suarez, Neymar), teraz jest RLY (Raphinha, Lewandowski, Yamal). Oczywiście magię, technikę, kreatywność, emocje, zabawę, ale też zespołowe i indywidualne osiągnięcia, które miał argentyńsko-urugwajsko-brazylijski tercet z tym, co jest teraz, trudno porównywać, ale już sumaryczne liczby zestawiać można. Przy ciągle wygrywającej Barcelonie, robi to zresztą też hiszpańska prasa i wypada to ciekawie.
Mecz z Rayo Vallecano był już dwunastym z rzędu starciem Barcelony bez porażki i to patrząc na wszystkie rozgrywki. Dziewięć z tych spotkań "Duma Katalonii" zresztą wygrała. W tych meczach wbiła rywalom 42 gole. Wynik robi wrażenie, choć starcie z Vallecano akurat zbyt mocno tych statystyk nie poprawiło. To dlatego, że gospodarze byli nieskuteczni lub w kluczowych sytuacjach czegoś im brakowało. Barcelona rozpoczęła mecz, od razu wrzucając wyższy bieg. Raphinha w kilku sytuacjach czuł się przed polem karnym rywali jak TGV na prostej, ale albo strzelał źle, albo podawał niecelnie. Lamine Yamal błyszczał mniej niż zwykle. Często gubił piłkę, przegrywał pojedynki, a przy jednej swojej dość szczęśliwej indywidualnej akcji, piłkę po jego strzale dwa razy odbijał Augusto Battala.
Robert Lewandowski zrobił, co miał zrobić i właśnie przebił swój strzelecki wynik z poprzednich rozgrywek. Pewnie wykorzystał rzut karny, który sędzia podyktował w 28 minucie. Polak zmylił przy strzale Argentyńskiego bramkarza, a piłka po uderzeniu do bramki wpadła od słupka. Teraz Lewandowski w lidze ma już 20 goli. Drugiego w zestawieniu Kyliana Mbappe wyprzedza o trzy trafienia. Choć drugiego gola w tym meczu Polak nie strzelił i został zdjęty z boiska 10 minut przed końcem, to kilka momentów miał. To na początku meczu niecelnie strzelał z główki, to tuż przed przerwą zastawił rywala, minął go przyjęciem i ruszył w pole karne, a zawodnik gości musiał go faulować, za co dostał żółtą kartkę. W drugiej połowie Lewandowski z okolic linii końcowej pola karnego próbował jeszcze dwukrotnie strzału z pierwszej piłki. Pierwsze uderzenie było niecelne drugie zablokowane.
Mimo tego, że Barcelona w meczu z Vallecano była nieco zardzewiała, a w ofensywie momentami nieporadna, to wynik 1:0 przepchnęła i wróciła na szczyt La Liga.
Wróciła na ten szczyt nie tylko dzięki poniedziałkowej wygranej, ale całej znakomitej w jej wykonaniu zimie. Zimie i sezonie, w którym Barcelona ma najskuteczniejsze i najbardziej bramkostrzelne trio w Europie i to wydaje się jej przepisem na sukces. Do zestawienia Lewandowski, Raphinha, Lamine Yamal liczbowo podejścia nie ma ani Bayern Monachium (Kane - Musiala - Olise), ani Liverpool (Salah - Gakpo - Diaz). Podobnie zresztą inne największe drużyny. To z czym trio Barcelony porównać? Nawet jeśli zawiesimy poprzeczkę najwyżej jak się da, to współczesny tercet z Katalonii wcale nie wypadnie blado przed tym legendarnym, sprzed dekady.
Niedawno takie porównanie zrobiła zresztą Marca i była pozytywnie zaskoczona wynikiem. Jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę strzelanych przez ofensywne tercety goli, to dorobek RLY jest właściwie taki sam jak MSN z pierwszego i ostatniego wspólnego sezonu. Choć liczba meczów nie była w porównywanych sezonach idealnie równa, to liczba goli jest praktycznie taka sama, bliska 70. Swój wynik Messi, Neymar i Suarez wyśrubowali tylko w sezonie 2015/16, gdzie już w tej części sezonu zbliżyli się do wspólnych 90 goli.
Oczywiście te liczby ciekawie będzie porównać po zakończeniu rozgrywek, ale wydaje się, że przy zachowaniu obecnej średniej strzeleckiej Lewandowski, Raphinha i Yamal, przekroczą 100 bramek w sezonie i na swych wielkich kolegów sprzed lat będą spoglądać z podniesionymi głowami. Tak porównanie prezentuje się w liczbach.
Sezon 14/15: 68 goli (Messi 37, Neymar 24 i Suarez 7)
Sezon 15/16: 89 goli (Messi 27, Neymar 22 i Suarez 40)
Sezon 16/17: 67 goli (Messi 32, Neymar 10 i Suarez 25)
Sezon 24/25: 67 goli (Lewandowski 32, Raphinha 24 i Lamine Yamal 11)
Przy okazji widać, że Raphinha na tle Neymara wygląda w bramkowym zestawieniu całkiem nieźle. Również doświadczony 36-letni Lewandowski nie odstaje od wówczas dopiero dobijającego do trzydziestki Suareza. W swych pierwszych trzech sezonach Urugwajczyk strzelił dla Barcy w sumie 120 goli. Lewandowski ma ich teraz 91, a do końca jego trzeciego sezonu pozostały maksymalnie 24 mecze. Wydaje się, że do Suareza się zbliży, choć raczej go nie wyprzedzi.
Tylko wychowanków La Masi porównywać trudno. Obsypywany wówczas Złotymi Piłkami Messi był u szczytu kariery. 17-letni Yamal dopiero zaczyna na ten szczyt wchodzić i wszystko jeszcze przed nim.
Na razie różnica między tym a tamtym tercetem wielkich napastników jest taka, że MSN zdobyło dla Barcelony zarówno puchar Hiszpanii, mistrzostwo ligi jak i Ligę Mistrzów, czym zapisało się w klubowej historii. To wszystko w jednym roku. Hansi Flick na taki zbiór pucharów też w tym sezonie liczy. Barcelona gra na wszystkich frontach i na razie czy topornie jak z Vallecano (w lidze), czy z determinacją i szczęściem jak z Benfiką (w Champions League), czy z polotem i przewagę jak z Valencią (w krajowym pucharze), ale swoje mecze wygrywa i praktycznie zawsze coś strzela. Raptem dwukrotnie w tym sezonie schodziła z jakiegokolwiek spotkania bez gola. Lewandowski i spółka mogą być zadowoleni.