Wojciech Szczęsny długo musiał się naczekać, zanim został pierwszym bramkarzem FC Barcelony. Do klubu dołączył na początku października, a okazję na debiut otrzymał dopiero w nowym roku. Potrafił ją jednak wykorzystać i od sześciu ostatnich meczów broni już tylko on. Jego pozycję w zespole otwarcie potwierdził nawet trener Hansi Flick. Wiele jednak wskazuje, że wkrótce znów będzie ona zagrożona.
Polak dołączył w końcu do ekipy mistrza Hiszpanii w ramach transferu medycznego. Wszystko przez kontuzję Marca-Andre ter Stegena, który w spotkaniu z Villarrealem zerwał ścięgno rzepki w prawym kolanie. Pierwsze diagnozy zakładały, że Niemiec straci cały obecny sezon. Ostatnio jednak "Mundo Deportivo" poinformowało, że bramkarz robi duże postępy w rehabilitacji, jego powrót na boisko możliwy jest nawet w maju.
Prognozy te wydają się coraz bardziej realne. W sobotę FC Barcelona udostępniła nawet w mediach społecznościowych zdjęcia z pierwszego treningu ter Stegena od czasu feralnego urazu. - Marc ter Stegen pracuje nad powrotem do zdrowia - oznajmiono krótko na platformie X.
Powrót do treningów ogłosił już także sam zainteresowany. - Każdy powrót zaczyna się od małych zwycięstw. Bardzo się cieszę, że po jakimś czasie znowu zakładam rękawice i buty! - napisał na Instagramie.
Zanim jednak ter Stegen dojdzie do pełni formy, minie zapewne sporo czasu. Jak na razie miejsce Szczęsnego pozostanie zatem niezagrożone. Pytanie jednak, co dalej. W hiszpańskich mediach coraz częściej pojawiały się spekulacje, czy 34-latek nie powinien pozostać w klubie jeszcze na kolejny rok (jego kontrakt obowiązuje do czerwca). W przypadku obecności w kadrze zdrowego ter Stegena może być z tym problem.
Nie tak dawno dziennikarz i znawca ligi hiszpańskiej Leszek Orłowski przypomniał w programie na Kanale Zero, że 32-letniemu golkiperowi nie odpowiada obecność mocnego rywala w zespole. - Ter Stegen nie zniesie Szczęsnego w roli konkurenta w Barcelonie. Tego możemy być pewni. Ter Stegen był "chory", kiedy był Claudio Bravo. On chodził do dyrektora sportowego i prezydenta i ich szantażował: sprzedajcie w końcu tego Bravo, bo ja odejdę - opowiadał.