- Tek (pseudonim Wojciecha Szczęsnego - red.) jest numerem jeden - zakomunikował Hansi Flick na konferencji prasowej przed meczem z Deportivo Alaves. Tym samym uciął spekulacje i wydaje się, że zamknął kwestie rywalizacji o miejsce w bramce FC Barcelony. Przynajmniej na razie. Jeśli Polak nie będzie popełniał błędów, to będzie występował w kolejnych spotkaniach. Szansę otrzymał też w niedzielne popołudnie. I jak wypadł?
W pierwszej połowie Szczęsny nie miał sporo pracy, ale musiał pozostawać w gotowości. Rywale kilkukrotnie niebezpiecznie zbliżyli się pod jego pole karne, ale byli łapani na spalonych. Tak więc nawet jeśli Polak interweniował, to nie miało to znaczenia dla losów spotkania, o czym po pierwszej partii pisali hiszpańscy dziennikarze.
"Kolejny mecz do rozegrania z dala od bramki. Kilka razy cierpiał z powodu ataków rywali, ale nie były one prawidłowo przeprowadzone. Tyle tylko, że Polak o tym jeszcze wtedy nie wiedział" - pisało "Mundo Deportivo", a wtórował mu kataloński "Sport". "Nie miał prawie żadnej interwencji. Początek miał charakterystyczny dla siebie, kiedy prawie coś zepsuł, ale finalnie dobrze sobie poradził z sytuacją. Popisał się dobrą obroną ręką, ale finalnie okazała się ona bezwartościowa (z powodu spalonego - red.)" - czytaliśmy w przerwie spotkania.
Zobacz też: Drużyna Polaka grała przeciwko 12 piłkarzom. "Wyobrażacie to sobie?!".
A jak hiszpańskie media oceniły go po drugiej połowie, biorąc pod uwagę całe spotkanie? W drugiej odsłonie rywalizacji Polak miał jeszcze mniej pracy. To głównie Barcelona przeprowadzała ataki, a jeden z nich zaowocował golem Roberta Lewandowskiego.
Ostateczna ocena Szczęsnego po meczu zdaniem "Sportu" się nie zmieniła. Otrzymał "6" w 10-stopniowej skali. Dziennikarze identycznie opisali jego występ, jak w przerwie. Nową opinię wystosowało natomiast "Mundo Deportivo".
"Zaczyna być magikiem suspensu. Kolejny mecz rozegrał z dala od słupków. Ucierpiał w wyniku serii ataków, które, nawiasem mówiąc, zostały uznane za spalone. Ale kiedy interweniował, to jeszcze o tym nie wiedział. (...) Te ostatnie interwencje na skraju jego terenu zaparły 'Cules' dech w piersiach" - czytamy.
"'Szczęsny jest teraz bramkarzem numer jeden' - tym stwierdzeniem na wczorajszej konferencji prasowej Hansi Flick położył kres dyskusji. Alaves nie oddało ani jednego celnego strzału w pierwszej połowie. W drugiej partii dobrze, że Szczęsny miał tak mało pracy" - pisała z kolei "Marca", wystawiając Polakowi "6".
Kolejny mecz Barcelona rozegra już w czwartek, ale w ćwierćfinale Pucharu Króla. Rywalem będzie Valencia. Początek o godzinie 21:30. Niewykluczone, że i w tym spotkaniu Szczęsny wystąpi od pierwszych minut.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!