Hansi Flick zaskoczył absolutnie wszystkich, dając kolejną szansę Wojciechowi Szczęsnemu i to w meczu La Liga z Valencią. Jak dotąd pozycja Inakiego Peni w tych rozgrywkach była niepodważalna i wydawało się, że błędy, jakie Polak popełniał w meczu Ligi Mistrzów z Benfiką (5:4), sprawią, iż to się nie zmieni. Flick po raz kolejny udowodnił jednak, że przewidywanie jego decyzji, zwłaszcza dotyczących obsady bramki, nie ma większego sensu, bo on, tak czy inaczej, zrobi to, co akurat w tym momencie uzna za słuszne.
Szczęsny przez długi czas miał mnóstwo spokoju, bo Barcelona po prostu niszczyła katastrofalnie grającą Valencię. Tylko 24 minuty potrzebowali Katalończycy, by wyjść na prowadzenie 4:0 i tak naprawdę rozstrzygnąć kwestię zwycięstwa w tym meczu. Czyli co? Do końca już spokojnie, bez żadnych szalonych sytuacji, co najwyżej z kolejną porcją goli wbitą bezradnym rywalom? Nic bardziej mylnego. I Szczęsny zadbał, żebyśmy się nie nudzili.
W 33. minucie Valencia wyszła z kontratakiem, co im się przesadnie często nie zdarzało. Hugo Duro uciekł obrońcom Barcelony i wyszedł sam na sam ze Szczęsnym. Polak próbował wybić mu piłkę spod nóg, lecz niestety trafił tylko w nogi, za co sędzia podyktował rzut karny oraz ukarał naszego rodaka żółtą kartką. Kolejne złe zachowanie polskiego golkipera przy wyjściu do piłki i wydawało się, że uratować może go jedynie obronienie karnego.
Tej szansy jednak niespodziewanie nie dostał. Okazało się, iż we wcześniejszej fazie akcji Jose Gaya sfaulował Julesa Kounde, co pomogło Valencii napędzić kontrę. Sędzia dość długo oglądał powtórki na VAR, ale ostatecznie odgwizdał faul obrońcy "Nietoperzy", anulował karnego oraz kartkę dla Polaka, któremu się upiekło. Barcelona zaś przed przerwą strzeliła jeszcze jednego gola i zeszła do szatni przy prowadzeniu 5:0. Mecz zakończył się wynikiem 7:1. Relację z meczu można przeczytać tutaj.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!