Wojciech Szczęsny znów wszedł do bramki FC Barcelony i znów zaliczył występ, o którym jeszcze długo będzie głośno. Fatalne błędy - zderzenie z Alejandro Balde i faul na Akturkoglu - sprawiły, że FC Barcelona straciła dwie bramki i przegrywała z Benfiką po pierwszej połowie 1:3. Z drugiej strony w samej końcówce Polak fantastycznie interweniował przy strzale Angela Di Marii, a jego zespół odrobił straty i wygrał 5:4. Pytanie tylko, czy feralną pierwszą połową nie stracił zaufania trenera.
Hiszpański dziennik "Marca" przekonuje, że niekoniecznie. Jego zdaniem: "bramka FC Barcelony nie ma właściciela". Oznacza to, że Hansi Flick nie zdecydował, który z bramkarzy - Wojciech Szczęsny czy Inaki Pena - będzie tym podstawowym w dalszej części sezonu. "Bramka Barcelony na stopie wojennej" - czytamy w tytule.
Dziennikarze domniemają, że Hansi Flick w tym momencie postawił na rywalizację między bramkarzami. - Niemiecki trener jasno stwierdził, że nie ma miejsca na spokój i komfort w bramce, a rywalizacja czyni ich lepszymi, a przede wszystkim przynosi korzyści drużynie - przekonują. W tej sytuacji okazje na grę powinni otrzymywać obaj.
Szczęsny nie został zatem skreślony, o czym mówił sam Hansi Flick. - To normalne. Szczęsny popełnił kilka błędów, ale wszyscy zawodnicy je popełniają - bronił go podczas konferencji prasowej. Podobne podejście mają dziennikarze "Marki". - Szczęsny grał z Benfiką, ale to nie znaczy, że będzie pierwszym bramkarzem w przyszłą niedzielę w LaLidze przeciwko Valencii, ani przeciwko Atalancie w ósmym i ostatnim meczu fazy ligowej Ligi Mistrzów. Nic nie zostało jeszcze przesądzone. I nie tylko dlatego, że występ doświadczonego polskiego bramkarza przeciwko portugalskiej drużynie naznaczony był mieszaniną ważnych błędów i sukcesów, ale dlatego, że Flick postawi na bramkarza, którego uzna za będącego w lepszej dyspozycji i będzie to również zależało od wymagań rywala - tłumaczą.
Ich zdaniem wciąż wyższą pozycję w hierarchii będzie miał mimo wszystko Inaki Pena, który powinien grać częściej. Nie mniej Flick dał mu sygnał, że o miejsce w pierwszej jedenastce nie może być spokojny i musi ciągle mocno pracować. Gazeta przypomniała, że Niemiec zupełnie inaczej do sprawy podchodził jako trener Bayernu Monachium. Za jego kadencji Alexander Nuebel rozegrał tylko trzy mecze, a Sven Ulreich - jeden. We wszystkich pozostałych stawiał tylko na Manuela Neuera.