W 2021 roku aż 12 klubów założycielskich ogłosiło plan powstania Superligi. Wśród tych zespołów były m.in. Real Madryt, FC Barcelona, Arsenal, Juventus i Liverpool. Tylko dwa pierwsze, czyli hiszpańscy giganci, oficjalnie nie wycofali się z tego pomysłu. Jego głównym inicjatorem jest prezydent Florentino Perez i chociaż w ostatnim czasie o Superlidze było cicho, to projekt nie umarł.
We wtorek Joan Laporta wziął udział w konferencji prasowej, na której m.in. wyjaśniał sytuację ekonomiczną FC Barcelony, a także podsumował wydarzenia wokół rejestracji Daniego Olmo i Pau Victora. Dziennikarze zapytali go jednak o coś, o czym dawno nikt nie mówił. Chodzi oczywiście o Superligę, z której tylko Barcelona i Real nie wycofały się oficjalnie.
- Planowane było, że zostanie to wdrożone wcześniej. Jest opóźnienie, ale projekt wciąż żyje - zaczął Laporta, czym nieco zadziwił świat. "AS" pisze, że prezydent FC Barcelony idzie w tej sprawie "ramię w ramię" z Realem Madryt Florentino Pereza.
- Powtarzam, że ten projekt ma na celu zwiększenie dochodów, planuje zrównoważony rozwój i chce zsynchronizować wszystko z ligami krajowymi. Chcemy w piłce nożnej harmonii. Jeżeli tego nie zrobimy, to możemy znaleźć się w niekorzystnej sytuacji. Promujemy ten projekt i wierzymy, że wystartuje w nim więcej zespołów - dodał Laporta.
Na razie nie wskazał jednak kolejnej daty zintensyfikowania prac nad Superligą. W przeszłości prezydent Barcelony twierdził, że jeśli rozgrywki nie wystartują w sezonach 2024/25 lub 2025/26, to klub ponownie rozważy, czy chce brać w tym udział. Czasu pozostało więc niewiele.
Wedle doniesień hiszpańskich mediów każdy z uczestników Superligi miałby zarabiać po 100 milionów euro za sam udział w jednej edycji. Według pierwotnych planów w każdym sezonie miałoby startować 20 zespołów, z czego 15 to stali bywalcy, a pięć to zespoły wyłonione drogą kwalifikacji.