Gdy w styczniu bieżącego roku Vitor Roque dołączył do FC Barcelony z Athletico Paranaense za 30 milionów euro, to wydawało się, że Robert Lewandowski będzie miał przynajmniej dobrego zmiennika. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Brazylijczyk wystąpił w zaledwie 16 spotkaniach, w których zgromadził tylko 353 minuty. Zdobył w nich dwie bramki.
Chociaż Roque przybywał do Barcelony z szumnym przydomkiem "następcy Lewandowskiego" to ostatecznie nie był zbyt ceniony przez Xaviego Hernandeza i nie znalazł się także w planach Hansiego Flicka przed bieżącym sezonem. Umowa napastnika z Barceloną obowiązuje do końca czerwca 2031 roku, więc kataloński klub był w stanie go wypożyczyć na rok do Realu Betis. W ostatniej potyczce między oboma klubami (2:2) Roque wywalczył rzut karny, który przyniósł ekipie z Sevilli jedną z bramek.
Brazylijczyk udzielił wywiadu ESPN, w którym opowiedział o czasie, jaki spędził w FC Barcelonie. - Cena, jaką za mnie zapłacono, wywarła na mnie presję. Przez to nie byłem całkowicie gotowy, aby pomóc drużynie w sposób, w jaki chciałem. Chciałbym mieć czas na przyzwyczajenie się do drużyny i klubu, ale sprawy nie potoczyły się tak, jak chciałem... To dla mnie lekcja - przekazał.
- Byłem bardzo szczęśliwy, że przyjechałem do Barcelony, aby spełnić marzenie z dzieciństwa. Przeżyć te chwile w Lidze Mistrzów, założyć tę koszulkę... Nie mogłem się doczekać, żeby to osiągnąć. Przeszedłem przez bardzo trudny okres w Barcelonie. Kiedy nie jesteś szczęśliwy i nie masz pewności siebie, to sprawy nie układają się dobrze - dodał Vitor Roque.
Brazylijczyk opowiedział, że ważne było dla niego wsparcie najbliższych osób, które powiedziały, że spojrzał na przypadek Viniciusa Juniora. Skrzydłowy Realu Madryt też miał trudności na początku etapu w barwach "Królewskich", a teraz jest ich niekwestionowaną gwiazdą.
W obecnym sezonie Vitor Roque zdobył pięć bramek i zanotował asystę w 19 występach w barwach Realu Betis.