Taylor Swift wystąpiła w Madrycie i się zaczęło. Real stracił miliony euro

Prawie dwa miliardy euro! Tyle będzie w sumie kosztować renowacja Santiago Bernabeu, czyli stadionu Realu Madryt. Ale już się okazuje, że przebudowa nie spełniła oczekiwań. Wydarzenia, które miały być źródłem dodatkowego dochodu dla klubu, nie mogą się na nim odbywać. Okoliczni mieszkańcy dopięli swego.

Florentino Perez, prezydent Realu Madryt, robi dobrą minę do złej gry. Kto go słuchał podczas niedzielnego walnego zgromadzenia członków klubu, mógłby odnieść wrażenie, że wszystko idzie zgodnie z planem. Są co prawda małe niedociągnięcia, ale nie mają znaczenia.

Zobacz wideo

Prezydent Real wściekł się na media, które piszą o stadionie Realu

- To nie do pojęcia, że musimy czytać w niektórych toksycznych mediach cyfrowych, że Bernabeu nie ma licencji na organizowanie meczów piłkarskich - perorował Perez podczas niedzielnego zebrania. - Organizacja koncertów nie jest szczególnie dochodową działalnością dla klubu. Ograniczamy się do wynajmu stadionu i chcę, abyście wiedzieli, że dochód z tego tytułu wyniósłby około jednego proc. naszego rocznego budżetu. Dlatego oddajemy nasz stadion do dyspozycji mieszkańców Madrytu. I to władze naszego miasta i jego społeczność zdecydują, czy chcą, aby Madryt nadal był jednym z ważniejszych miejsc na świecie, punktem odniesienia dla wielkich tras gwiazd sceny muzycznej. 

W ten sposób Perez odniósł się do ostatnich kłopotów, które Real ma ze swoim stadionem. Objawiają się one przede wszystkim podczas koncertów.

Real pożyczył na renowację stadionu ponad miliard euro

Przebudowa obiektu, która ruszyła w 2019 roku, miała kosztować 575 mln euro. Aby sfinansować przedsięwzięcie, klub wziął wówczas pożyczkę właśnie w takiej wysokości. Oprocentowanie wynosi 2,5 procent z trzyletnim okresem karencji. Od 2027 roku, gdy klub będzie płacił już pełne raty, roczny koszt obsługi tego zadłużenia będzie wynosił 29,5 mln euro.  

W 2021 roku Real wziął następną pożyczkę, Do pierwotnego planu dodano ruchomą płytę boiska, którą można chować, by chronić murawę podczas koncertów i niepiłkarskich wydarzeń sportowych. Santiago Bernabeu ma gościć na przykład mecze amerykańskiej ligi NFL. Tym razem kwota pożyczki wyniosła 225 mln euro, a oprocentowanie - 1,53. Kwota obsługi zobowiązania wynosi 10,9 mln euro rocznie.  

Potem okazało się jednak, że kwoty remontu znacznie wzrosły. Powodem była m.in. znaczna podwyżka cen materiałów budowlanych. Tak jak cała Europa, Hiszpania też mierzyła się z pocovidową inflacją. W październiku 2023 roku Real wziął następną pożyczkę: 370 mln euro. Tym razem ze znacznie wyższym oprocentowaniem. Klub w swoich dokumentach finansowych nie ujawnił, jak wysokie ono jest. Wiadomo jednak, że pełna kwota obsługi zadłużenia będzie wynosiła 26 mln euro rocznie. 

Jak podsumował dziennikarz serwisu The Athletic Guillermo Rai, całość przebudowy z uwzględnieniem oprocentowania pożyczek będzie kosztować Real ponad 1,76 miliarda euro. Zadłużenie z tego tytułu ma zostać spłacone do 2057 r. Roczny koszt obsługi będzie wynosił 66 mln euro, a średnia stopa oprocentowania - 3,2. Do kosztów trzeba też dodać około 100 mln euro, które Real wydał na przebudowę stadionu ze środków własnych. 

Dochód z koncertów nie jest wcale taki bez znaczenia

Jak widać z tych wyliczeń, kwota ok. 11 milionów euro, którą mogłyby przynieść Realowi koncerty na Santiago Bernabeu, nie jest tak mało warta, by się po nią nie schylać. Zwłaszcza że Real, choć dużo zarabia (przychód w ubiegłym sezonie wyniósł 1,07 miliarda euro), to też dużo wydaje. Zysk netto wyniósł w sezonie 2023/24 15,6 mln euro.  

Jeśli chodzi o koncerty, to klub zaplanował ich w tym roku 21 - na Santiago Bernabeu wystąpiła m.in. Taylor Swift. Klub dla amerykańskiej gwiazdy przełożył nawet ligowy mecz, żeby mieć więcej czasu, by przygotować obiekt pod występ. Wtedy jeszcze dla Pereza koncerty były ważne. I od tego koncertu wszystko się zaczęło.

Okazało się, że stadion, który miał być wyciszony, aby koncerty nie przeszkadzały okolicznym mieszkańcom, dudni i huczy do późnych godzin nocnych. Po koncertach Taylor Swift i argentyńskiego rapera Duki sąsiedzi poskarżyli się, że Real nie przestrzega obowiązujących w Madrycie norm hałasu. Sprawa trafiła nawet do sądu. Zrzeszenie mieszkańców noszące miano "Sąsiedzkie Stowarzyszenie Osób Poszkodowanych przez Bernabeu" twierdzi, że klub nie przedstawił mu żadnego dokumentu, który dopuszczałby obiekt do użytku. I nie chodzi tylko o koncerty, ale nawet o mecze. Stąd narzekania Pereza na media, które powtarzają, że Real nie ma jakoby licencji na organizację zawodów sportowych.  

W połowie października lokalne władze nałożyły na organizatorów koncertów łącznie 801 tys. euro kar. Real twierdzi, że mandaty płacili promotorzy, a nie klub.

Nie jest to jedyny problem Realu z sąsiadami. Mieszkańcy skarżą się także na zablokowane ulice w dniach koncertów i poprzedzających je przygotowań. Oprotestowali też plany wybudowania pod stadionem podziemnego parkingu.

Na razie koncerty na Santiago Bernabeu są zawieszone do odwołania. Klub ustami swojego przedstawiciela w sądzie zapowiadał co prawda dalsze wyciszanie obiektu, ale ze słów wygłoszonych przez Pereza w niedzielę wynika, że na razie Real da sobie z koncertami spokój.

Chyba że w Madrycie pojawi się jakiś inwestor z zewnątrz. Perez zapowiedział, że chce przekształcić Real ze stowarzyszenia działającego jako organizacja non-profit w bardziej korporacyjną strukturę, w której członkowie klubu dysponowaliby częścią majątku klubu. To zdaniem biznesowych mediów krok ku pozyskaniu zewnętrznego udziałowca dla klubu. 

Więcej o: