Po siedmiu zwycięstwach z rzędu we wszystkich rozgrywkach, w tym nad Realem Madryt czy Bayernem Monachium, FC Barcelona chciała przed przerwą na kadrę utrzymać swoją serię, a także dziewięciopunktową przewagę nad "Królewskimi" w tabeli La Liga. Aby tak się stało, piłkarze Hansiego Flicka musieli triumfować na Reale Arena z zawsze niewygodnym Realem Sociedad, a w dodatku uczynić to bez kontuzjowanego Lamine'a Yamala.
W składzie "Dumy Katalonii" był jednak Robert Lewandowski i tylko kuriozum sprawiło, że w 13. minucie kapitan reprezentacji Polski nie miał na swoim koncie 15. gola w ligowych rozgrywkach. Po indywidualnej akcji Frenkiego de Jonga i strzale Holendra zza szesnastki piłka trafiła w Lewandowskiego, a ten kapitalnie ją opanował, by po chwili z kilku metrów pokonać Remiro.
Wszystkie powtórki pokazywały, że bramka Polaka jest prawidłowa, ale ku zaskoczeniu wielu sędzia Cuadra Fernandez zasygnalizował po informacji z VAR spalonego. Wątpliwości nie zniknęły, gdy zaprezentowała została grafika z półautomatycznego spalonego. Profil Archivo VAR alarmował na portalu X, że komputer pomylił stopy Lewandowskiego i ostatniego obrońcy Nayefa Aguerda, a spalonego tak naprawdę nie było.
Od tego momentu Barcelona jakby wygasła, a nakręcać zaczęli się gospodarze z San Sebastian. I przyniosło to skutek w 33. minucie, gdy po fatalnym błędzie grającego w masce Pau Cubarsiego sam na sam z Inakim Peną wyszedł Sheraldo Becker i precyzyjnym strzałem od słupka otworzył wynik meczu.
Barcelona nie umiała się obudzić do przerwy, a Real Sociedad mógł z tego skorzystać tuż przed przerwą. W doliczonym czasie pierwszej połowy Sheraldo Becker z lewego skrzydła wyłożył piłkę Mikelowi Oyarzabalowi, ale ten z kilku metrów fatalnie spudłował.
W drugiej połowie obraz gry za bardzo się nie zmienił. Barcelona nie potrafiła znaleźć swojego rytmu gry, aczkolwiek obie drużyny stwarzały sobie sytuacje do zmiany wyniku. Po jednej stronie po raz drugi w tym meczu niecelnie głową uderzył Pau Cubarsi, a w dobrej okazji koszmarnie uderzył z kilku metrów Fermin Lopez, po drugiej w idealnej sytuacji spudłował Sheraldo Becker, a z 16 metrów Mikel Oyarzabal nie zdołał pokonać Inakiego Peni.
Pamiętając, jak jego drużyna siadła kondycyjnie w meczu z Barceloną przed rokiem, trener Imanol Alguacil już w 60. minucie dokonał aż czterech zmian. I w 72. minucie jeden z rezerwowych Ander Barrenetxea zdołał uciec na lewym skrzydle Julesowi Kounde, jednak Bask w sytuacji sam na sam z Peną skiksował.
W końcówce nic ciekawego na Reale Arena już się nie wydarzyło. Zaskakująco bezbarwna, kompletnie pozbawiona błysku FC Barcelona przegrała na wyjeździe z Realem Sociedad 0:1. Barca na przerwę na kadrę wybierze się wciąż jako lider La Liga, z przewagą 6 punktów nad drugim Realem Madryt, ale musi pamiętać, że "Królewscy" mają do rozegrania jeden mecz zaległy (z Valencią).