Gdy pod koniec września Marc-Andre ter Stegen doznał poważnej kontuzji kolana, a Wojciech Szczęsny kilka dni później został "ściągnięty" przez FC Barcelonę z piłkarskiej emerytury, to wydawało się, że polski bramkarz w niedługim czasie zostanie numerem jeden w bramce katalońskiego klubu. Inaki Pena w poprzednim sezonie nie sprawdził się, jako zastępca niemieckiego bramkarza, gdy ten zmagał się urazem.
Minął jednak miesiąc, a Szczęsny wszystkie mecze obserwował z poziomu ławki rezerwowych, a Pena niezmiennie pozostaje w bramce i nie widać, żeby szybko miał oddać miejsce w podstawowym składzie. Jak więc wygląda sytuacja w tej chwili? Spojrzeniem na to wszystko podzielił się dziennikarz David Ibanez, który zajmuje się tematami związanymi z FC Barceloną.
- Dali mu [Szczęsnemu - przyp. red.] jasno do zrozumienia, w co się pakuje, gdzie przychodzi i że podstawowym bramkarzem jest Inaki Pena i mu ufają - powiedział Ibanez cytowany przez portal eldesmarque.com.
Zdaniem Ibaneza Szczęsnemu dano do zrozumienia, że może być rezerwowym. Jednocześnie dziennikarz twierdzi, że prędzej czy później otrzyma szansę do gry. - Przypuszczam, że dostanie swoje minuty, kiedy nadejdzie Puchar Króla w styczniu i podejrzewam, że będzie czekał na błąd [Peni - przyp. red.] lub inny sposób, aby móc wejść do gry - wyjaśnił. Podkreślił przy tym, że Inaki Pena jest obecnie w bardzo dobrej formie.
- Jeśli wcześniej Pena czuł zaufanie, to teraz zrobił kolejny krok. Spójrzcie, jak kończy mecze z Bayernem i Realem Madryt. To dwa bardzo dobre mecze, po których koledzy z drużyny idą w jego stronę, wszyscy go przytulają i to do niego zwracają się najczęściej. Wiedzą, że miał trudny czas, ponieważ były co do niego wątpliwości, nawet gdy nie popełniał błędów - podsumował Ibanez.
W środę 6 listopada FC Barcelona zagra na wyjeździe z Crveną zvezdą. Kto wystąpi w bramce FC Barcelony w tym meczu? - Inaki Pena gra z nami od kilku meczów. Jest młodym, pewnym siebie bramkarzem i ma wspaniałą osobowość. Daje nam stabilność i jestem pewien, że będzie ważny w jutrzejszym meczu - wyjaśnił całą sprawę Hansi Flick.