Katalońskie media nie mogły się nachwalić Roberta Lewandowskiego, kiedy 21 sierpnia 2022 roku - dokładnie w swoje 34. urodziny - strzelał dwa gole w wygranym 4:1 wyjazdowym meczu z Realem Sociedad. To były trafienia szczególne, pierwsze w barwach Barcelony. Kibice liczyli, że wkrótce będą mogli oklaskiwać trafienia Polaka na własnym stadionie. I tak się stało - 28 sierpnia, czyli zaledwie tydzień po debiutanckich golach, Lewandowski na stałe zapisał się w pamięci katalońskich fanów. A przynajmniej tych, którzy cenią sobie estetykę.
Nic dziwnego, że dwa gole Lewandowskiego zdobyte przeciwko Realowi Sociedad rozbudziły apetyty kibiców Barcelony. Ci wierzyli, że już w kolejnym spotkaniu Polak ponownie da się we znaki obrońcom i że przede wszystkim wpłynie na końcowy rezultat meczu. Tak też się stało. Tym razem rywalem katalońskiego giganta był Real Valladolid.
Lewandowski, podobnie jak tydzień wcześniej, otworzył konto bramkowe zespołu. W 24. minucie spotkania Raphinha zagrał piłkę z prawego skrzydła w pole karne, a Polak na dalszym słupku zamykał akcję. Po chwili mógł cieszyć się z premierowego gola na legendarnym Camp Nou. Analogia do meczu z Realem Sociedad cisnęła się na usta sama.
- To było to, o czym rozmawialiśmy przy okazji analizy meczu z Sociedad - mówi Sport.pl były reprezentant Polski Tomasz Frankowski, który analizuje dla nas pamiętne gole Lewandowskiego. - Robert do końca atakuje piłkę – liczy i spodziewa się, że któryś z zawodników popełni błąd. Widzimy doskonale, że obrońcy liczą na bramkarza, a bramkarz na obrońców, a tu między nimi wyskakuje Robert, który takim ekwilibrystycznym sposobem strzela gola - opisuje Frankowski.
Jeśli ktoś myślał, że trafienie na 1:0 było najważniejszym momentem meczu w wykonaniu Lewandowskiego, to się pomylił. Katalończycy spisywali się dobrze, a jeszcze przed przerwą drugiego gola zdobył Pedri. Jednak to, co wydarzyło się w 65. minucie, przeszło najśmielsze oczekiwania obserwatorów. Ousmane Dembele prowadził piłkę prawym skrzydłem, aż w pewnym momencie zagrał ją prostopadle w pole karne. Nie mógł jednak przypuszczać, co stanie się z futbolówką.
Dopadł do niej Lewandowski i dwoma kontaktami idealnie ustawił ją sobie do strzału... piętą. Piłka przeleciała pod nogami bezradnego obrońcy i obok zdezorientowanego bramkarza, którego opóźniona reakcja była wymowna. - Co teraz zrobił Robert Lewandowski? To był geniusz! Absolutny geniusz - takimi słowami opisywał to, co wydarzyło się na murawie, komentujący to spotkanie Michał Mitrut z Canal+Sport.
- W pewnym momencie wydawało się, że Polak przegapił ten moment na oddanie strzału, ale on jeszcze zaszachował obrońcę Realu Valladolid i w ostatniej chwili wpakował tę piłkę do bramki. Ależ to jest czas Roberta Lewandowskiego - wtórował mu jego drugi z komentatorów, Tomasz Ćwiąkała, przyznając że przy okazji tej konkretnej akcji wypadałoby wstać i zacząć bić brawo.
- Druga sytuacja to geniusz sam w sobie. Napastnik taką prostopadłą piłkę dostaje dziesiątki razy, ale nie wiem, czy któryś potrafiłby wykończyć to tak, jak on wykończył piętą. Myślę, że Robert również pamięta bramkę – podobną – strzeloną w Lechu Poznań. To jest jedna z tych fenomenalnych bramek, które można określić słowem "geniusz" - dodaje Frankowski.
Wynik meczu w doliczonym czasie gry ustalił jeszcze Sergi Roberto, ale nie ma co ukrywać - król tego wieczoru był tylko jeden. "Robert Lewandowski został pierwszym zawodnikiem FC Barcelony w XXI wieku, który w pierwszych trzech meczach La Ligi strzelił cztery bramki" - odnotowywał dziennikarz Sport.pl Paweł Matys. Polak dokonał tej sztuki jako pierwszy piłkarz tych rozgrywek od czasu Radamela Falaco (2011). Jakby rekordów było mało: Lewandowski w wieku 34 lat i siedmiu dni został wówczas najstarszym zawodnikiem, który strzelił trzy gole w swoich pierwszych trzech meczach La Liga w XXI wieku.
W Lewandowskim zakochali się nie tylko statystycy. Jego ówczesny trener Xavi Hernandez wprost rozpływał się nad postawą Polaka. - Podkreśliłbym również jego gole, idealny moment na przyjęcie, jego ruchy, sposób, w jaki chroni piłkę. Jest niezwykłym graczem. Spektakularnym. Jest naturalnym liderem. Cudownie jest go mieć. To błogosławieństwo. Stanowi przykład, to tytan pracy. Ma pokorę, pracuje dla zespołu, pomaga kadrze trenerskiej. Robi różnicę. Czuje się komfortowo. Rozmawia z młodzieżą – wymieniał szkoleniowiec. Byli piłkarze klubu ze stolicy Katalonii Carles Puyol i Gerard Deulofeu co prawda nie byli aż tak wylewni, ale również nie omieszkali pochwalić kapitana reprezentacji Polski.
Pochwał, ale i wyszukanych porównań nie szczędziły hiszpańskie media. "Mundo Deportivo" pisało o Lewandowskim, który "włączył niszczarkę" Barcelony. Dziennik określił napastnika mianem "Latającego Polaka". To była aluzja do pierwszego gola, który dziennikarzom przypomniał trafienie Johana Cruyffa z meczu przeciwko Atletico w 1973 roku.
Gazety chwaliły pierwszego gola, ale nie ma co ukrywać - to drugie trafienie skradło show. Chodziło o porównanie do gola, którego w 2019 roku Luis Suarez strzelił przeciwko Mallorce. Skalę talentu Lewandowskiego najlepiej może oddać fakt, że nawet madryckie otoczenie zareagowało na występ Polaka. "Ekskluzywny piłkarz" - kwitowano, a "AS" już wówczas nie miał wątpliwości w odpowiedzi na pytanie o to, kto zostanie królem strzelców. Bez wahania wskazywano na Lewandowskiego i okazały się to słowa iście prorocze. W swoim pierwszym sezonie w Hiszpanii Polak świętował tytuł najskuteczniejszego zawodnika, debiutancki sezon zakończył z dorobkiem 23 bramek i tytułem mistrzowskim zespołu.