"Koniec czekania, to się naprawdę dzieje! Barcelona w sobotę oficjalnie potwierdziła porozumienie z Bayernem w sprawie transferu Roberta Lewandowskiego. Polak w najbliższych dniach podpisze czteroletni kontrakt z Barcą, która zapłaci 45 mln euro plus pięć milionów tzw. zmiennych" - tak w lipcu 2022 roku pisał dziennikarz Sport.pl Jakub Seweryn. Niemal cała piłkarska Polska żyła transferem, który śmiało można określić jednym z najbardziej elektryzujących w historii naszego futbolu. Po wspaniałej karierze w Bayernie Monachium Lewandowski przechodził do wielkiej Barcelony, jednego z najbardziej rozpoznawalnych klubów świata.
Kolejne tygodnie zdominowane były przez atmosferę oczekiwania. Wreszcie 13 sierpnia, w 1. kolejce sezonu La Liga, kibice po raz pierwszy mogli zobaczyć Lewandowskiego w koszulce Barcelony, wybiegającego w podstawowej jedenastce w oficjalnym meczu. Wydawało się, że mecz z Rayo to idealna okazja do przedstawienia się katalońskiej publiczności golem.
Hiszpański dziennik "Mundo Deportivo", przygotowując się do oficjalnego debiutu Polaka w barwach Barcelony, pisał bez ogródek: "Lewandowski chce mieć taki debiut jak Erling Braut Haaland, Darwin Nunez czy Sadio Mane. Polak wchodzi do swojego nowego domu w roli goleadora".
Kto jak kto, ale Lewandowski znany był przecież z tego, że w debiutach trafiał do siatki. Przykładów było aż nadto. Debiut w II lidze w barwach Znicza Pruszków? Gol z Pelikanem Łowicz. Debiut w ekstraklasie w barwach Lecha Poznań? Gol z GKS Bełchatów. Debiut w europejskich pucharach w barwach tegoż samego Lecha? Gol z Chazarem Lenkoran. Debiut w reprezentacji Polski? Gol z San Marino.
Tym razem jednak gola nie było. Bezbramkowy remis uznano za rozczarowanie, a napięcie sięgnęło zenitu. "Wywalili się" - triumfalnie obwieszczała madrycka "Marca", zaś katalońskie dzienniki - choć także krytyczne - nie były tak radykalne w swoich sądach.
W kolejnej serii spotkań Barcelona pojechała na wyjazdowe spotkanie z Realem Sociedad, który w 1. koleje ograł Cadiz 1:0. Tego dnia ani trener Imanol Alguacil, ani strzelec gola z poprzedniego starcia Takefuso Kubo nie mieli jednak powodów do radości. Gwiazda wieczoru była jedna. 21 sierpnia 2022 - w swoje 34. urodziny - Robert Lewandowski po raz pierwszy rozkochał w sobie kibiców FC Barcelony. I zrobił to błyskawicznie.
To była 45. sekunda spotkania. Błyskawiczną kontrę Barcelony napędził Alejandro Balde, który wspaniały rajd lewym skrzydłem zakończył dośrodkowaniem w pole karne, a tam najszybszy i najsprytniejszy okazał się kapitan reprezentacji Polski, który w jednej chwili uciszył stadion.
- Wiadomo, że z przodu czeka Robert Lewandowski, który już ruszył w kole środkowym, oczekując na podanie z głębi. Alejandro Balde, Alejandro Balde... Balde... Gooool! Robert Lewandowski otwiera konto bramkowe w La Liga. Po siedmiu latach kolejnych Polak z bramką w lidze hiszpańskiej - tak trafienie na antenie Eleven Sports komentował Mateusz Święcicki.
Wspominając tego gola, ale i cały występ Lewandowskiego, rozmawiamy z człowiekiem, który w swojej karierze imponował skutecznością.
Tomasz Frankowski, bo o nim mowa, w klubowej karierze zdobył blisko 200 goli. W 22 spotkaniach w reprezentacji Polski trafiał do siatki dziesięciokrotnie. W rozmowie ze Sport.pl rozkłada bramkę Lewandowskiego zdobytą z Realem Sociedad na czynniki pierwsze.
- Trzeba przyznać, że w tym momencie Robert umiejętnie czuje skrzydłowego, który widać, że będzie zagrywać po ziemi - tłumaczy Frankowski oglądając opisywaną wyżej akcję. - Jeszcze będąc za obrońcą robi pięciometrowy sprint, żeby ubiec kryjącego. Robi to na tyle umiejętnie, że wyprzedza go o pół kroku i lewą nogą strzela celnie - dodaje.
Na trafienie Lewandowskiego szybko, bo już po pięciu minutach, odpowiedział Alexander Isak. Druga połowa należała jednak do Barcelony. Najpierw Alexa Remiro pokonał Ousmane Dembele, a następnie ponownie na ustach wszystkich znalazł się Lewandowski. Tym razem - zgodnie z piłkarską maksymą - znalazł się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Tak przynajmniej przekonuje Frankowski.
- Druga bramka to trochę przypadku. Tutaj jeden z jego kolegów próbuje przyjąć, ale piłka odbija się tak nieszczęśliwie, a właściwie szczęśliwie dla Roberta, że znajduje się pod jego nogami. Robert, będący w dobrej formie i pełnym biegu, wykorzystuje sytuację. Strzał pasówką w drugi róg, inny niż przy pierwszym golu - tłumaczy nasz rozmówca. - Widać, że doskonale czuje grę – zwłaszcza wtedy, kiedy znajduje się w dobrej formie. W takich sytuacjach piłka sama szuka napastnika, tak jak on szuka jej. Fart jest też potrzebny napastnikowi - dodaje.
Lewandowski, który po pierwszej kolejce tamtego sezonu wraz ze swoimi kolegami musiał wysłuchiwać słów krytyki, w końcu mógł triumfować. Pod wrażeniem jego gry była nie tylko hiszpańska prasa, ale i partnerzy z zespołu. Pedri w rozmowie z "Movistar" przyznawał wprost, że Polak nie wygląda na 34-latka. Fizycznie przypominał mu 20-letniego chłopaka czerpiącego radość z gry.
Opisywany występ był szczególny pod każdym względem. Nie tylko ze względu na to, że Lewandowski trafił dla Barcelony po raz pierwszy. Nie tylko dlatego, że uczynił to w swoje 34. urodziny. I nawet nie dlatego, że jako czwarty piłkarz w historii futbolu - po Cristiano Ronaldo, Luisie Suarezie i Zlatanie Ibrahimoviciu - strzelał gole w każdej minucie podstawowego czasu gry. Tym razem chodziło o coś znacznie bardziej osobistego. Polak po zakończonym spotkaniu we wzruszających słowach opowiedział o specjalnej dedykacji.
- Zawsze jak strzelam tę pierwszą bramkę w nowym klubie, dedykuję ją mojemu ojcu, bo wspiera mnie, ogląda mnie i tak bramka strzelona w dniu urodzin ma specjalne znaczenie - mówił na gorąco w Eleven Sports.
Lewandowski rozpoczął pisanie - jak się później okazało - pięknej karty w historii swojej kariery. Na koniec tamtego sezonu Barcelona świętowała mistrzostwo Hiszpanii, a Polak z 23 golami na koncie został królem strzelców La Liga. To był pierwszy z jego wielkich momentów w stolicy Katalonii.