FC Barcelona od początku sezonu zmaga się z plagą urazów. Od dłuższego czasu niedostępni są Gavi, Ronald Araujo czy Frenkie de Jong, a na starcie sezonu kontuzji doznali Andreas Christensen, Marc Bernal, Dani Olmo, Fermin Lopez oraz Marc-Andre ter Stegen. W związku z tym postanowiono niezwłocznie działać.
Od kilku dni kibice katalońskiego klubu żyją przede wszystkim awaryjnym transferem Wojciecha Szczęsnego, mającego zastąpić niemieckiego bramkarza. Natomiast zapowiadany był jeszcze jeden ruch, mający bardzo symboliczny wymiar.
Chodzi o 17-letniego Bernala, który doznał poważnego urazu więzadeł krzyżowych oraz łąkotki, przez co w tym sezonie już raczej nie zagra. "Barca chce przedłużyć kontrakt z młodym zawodnikiem w nadchodzących tygodniach. Klub chce w ten sposób przekazać całe swoje wsparcie i pewność siebie pomocnikowi" - przekazał pod koniec sierpnia hiszpański dziennikarz Toni Juanmarti. I w poniedziałek to się potwierdziło, klub ogłosił porozumienie w sprawie "adaptacji warunków" umowy obowiązującej do końca czerwca 2026 r. Co to oznacza? Dodano opcję przedłużenia jej o trzy lata w momencie, gdy zawodnik stanie się pełnoletni. Ponadto wpisano klauzulę odstępnego w wysokości 500 mln euro.
Gest klubu na pewno jest godny docenienia, a przecież to nie pierwszy wyraz wsparcia, jaki otrzymał Bernal. Na mecz z Realem Valladolid (7:0) Robert Lewandowski i spółka wyszli w koszulkach z napisem "Jesteśmy z tobą Marc". A w szpitalu pomocnika odwiedził Hansi Flick, który wręczył mu książkę o radzeniu sobie z przeciwnościami losu, co miało podnieść 17-latka na duchu.
W tym sezonie Marc Bernal zdążył rozegrać trzy spotkania dla FC Barcelony. Wszystkie, z Valencią (2:1), Athletikiem (2:1) i Rayo Vallecano (2:1), rozpoczął w pierwszym składzie i rozegrał w nich kolejno 71, 83 oraz 90 minut.