Wojciech Szczęsny nie wytrzymał długo na emeryturze. Bramkarz wróci na murawę i to w barwach Barcelony. Kontuzji doznał Marc-Andre ter Stegen, co wykluczy go z rywalizacji do końca sezonu. I to jego miejsce zajmie Polak. W poniedziałek transfer zaczął się finalizować.
W poniedziałek od rana media informowały, że Szczęsny jest w drodze do Barcelony. I o godz. 10:30 wylądował na lotnisku, wsiadł do samochodu i udał się do siedziby klubu. Tam po południu zaplanowano testy medyczne. Wydawały się one jedynie formalnością, ale oczywiście trzeba było jej dopełnić. Pierwsza część badań medycznych odbyła się w ośrodku treningowym Barcelony, a druga - w jednym z tamtejszych szpitali.
I jak informują media, badania przebiegły pozytywnie, a polski golkiper jest zdolny do gry. Wieści pojawiły się około godz. 14:00, a Javi Miguel z dziennika "AS" dodał, że oficjalny komunikat klubu ws. Szczęsnego pojawi się w ciągu kilku najbliższych godzin. Tym samym do oficjalnego przywitania Polaka w Barcelonie został właściwie jeden krok - złożenie podpisu pod kontraktem.
Umowa ma obowiązywać do końca sezonu. Polak w tym czasie zarobi około dwóch mln euro. Spekuluje się, że pierwszy mecz rozegra po przerwie na spotkania reprezentacji, a więc 20 października z Sevillą. W końcu potrzebuje nieco czasu, by wrócić do formy.
Szczęsny może pochwalić się bogatym CV. Grał m.in. dla Arsenalu, Brentford, AS Romy czy Juventusu. Teraz przyjdzie mu zmierzyć się z wielkim wyzwaniem. Barcelona jest uznawana za jeden z najlepszych klubów świata. Z pewnością jest najbardziej popularną i prestiżową ekipą, w jakiej Polak miał okazję grać. Może to być dla niego wymarzony "last dance".
I wydaje się, że już wkrótce może wskoczyć do pierwszego składu, choć zdaniem Wojciecha Kowalczyka Hansi Flick będzie dokonywał rotacji w bramce. To oznacza, że nasz rodak nie zagra w każdym spotkaniu. - Może być tak, że jeden będzie bronił w Lidze Mistrzów, a drugi w lidze hiszpańskiej - ocenił były piłkarz, a obecnie ekspert.