Cztery zwycięstwa w czterech meczach to wynik, jakiego kibice Barcelony nie mogli sobie wymarzyć na początek nowego sezonu. Trzynaście goli strzelonych w czterech meczach i pozycja lidera tabeli La Liga mogą cieszyć, ale w beczce katalońskiego miodu znajduje się jednak łyżka dziegciu. Chodzi o sprawy związane ze sferą organizacyjną, strukturalną i gabinetową. Mówiąc wprost - przeciwnik Joana Laporty, Victor Font - domaga się przyspieszonych wyborów.
Kim jest Victor Font? To wieloletni działacz Barcelony, a przede wszystkim główny przeciwnik urzędującego prezydenta Joana Laporty. Biznesmen od lat chce zmienić oblicze katalońskiego giganta. Punktuje mankamenty obecnego funkcjonowania klubu.
Hiszpańskie media ochoczo cytują jego słowa. "Jest bardzo zaniepokojony obecną sytuacją Barcelony i zwraca się do zarządu i Joan Laporty o przesunięcie wyborów na lato 2025 r. Planowo mają one odbyć się w 2026 roku" - pisze "Marca", cytując jednocześnie Fonta i jego opinie dotyczące funkcjonowania klubu.
- To jeden z najbardziej frustrujących momentów, jakie pamiętam w historii klubu. Nie ma planu, improwizujemy. W strukturach klubu jest coraz mniej dobrych ludzi - powiedział. - Jako partnerzy żądamy wyjaśnienia prawdy, nie chcemy być oszukiwani - dodał.
Font zauważył, że obietnice składane przez klub nie są spełniane, a Barcelona nie generując zysków ma obecnie 1,2 miliarda euro długu. Zwrócił także uwagę na sferę sportową. Nie omieszkał odnieść się do letniego okienka transferowego. - Rozpoczynamy lato, mówiąc, że priorytetem jest pomocnik i skrzydłowy, a ostatecznie podpisaliśmy kontrakt z Olmo i powiedzieliśmy, że Gundogan odszedł ze względów sportowych, choć wiemy, że tak nie jest - przyznał.
Biznesmen nie omieszkał także wbić szpilki urzędującemu prezydentowi Joanowi Laporcie. - Czy to jedna z najgorszych administracji ostatnich czasów? Bez wątpienia - powiedział.
Joan Laporta od 2021 roku jest prezydentem klubu. To drugi okres jego panowania. Wcześniej kierował Barceloną w latach 2003-2010. Zastąpili go kolejno Sandro Rosell i Josep Maria Bartomeu