Robert Lewandowski w meczu z Sevillą wrócił do podstawowego składu FC Barcelony. Polak rozegrał 90 minut, ale to nie on strzelił jedynego gola w meczu. W 76. minucie po zagraniu głową Lamine'a Yamala błąd popełnił Sergio Ramos, który wbił piłkę do własnej bramki. "Nie miał żadnych klarownych szans, ale i tak pokazał, że drużyna z nim w składzie rośnie na boisku" - w ten sposób występ Polaka podsumował dziennik "AS".
To oznacza, że polski napastnik po ośmiu kolejkach ma na koncie pięć trafień w La Liga. To daje mu pierwsze miejsce w klasyfikacji strzelców, ale nie jest samodzielnym liderem. Tyle samo bramek mają Jude Bellingham (Real Madryt) oraz Alvaro Morata (Atletico Madryt). Ich zespoły jeszcze nie rozegrały meczów ósmej kolejki, ale w niej dorobek będzie mógł powiększyć tylko Bellingham. To dlatego, że Morata dostał czerwoną kartkę w czwartkowym spotkaniu z Osasuną (2:0) i z tego powodu teraz będzie pauzował.
Więcej podobnych treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Za plecami Polaka, Anglika i Hiszpana w klasyfikacji strzelców jest pięciu zawodników, którzy do tej pory strzelili cztery gole - Sergio Arribas (Almeria), Takefusa Kubo (Real Sociedad), Abdon Prats (Mallorca) Alexander Sorloth (Villarreal) oraz Inaki Williams (Athletic Bilbao). Wszyscy oni w tej kolejce jeszcze nie grali i będą mogli zbliżyć się do liderów zestawienia.
Wygrana z Sevillą pozwoliła FC Barcelonie awansować na pierwsze miejsce w tabeli La Liga, jednak już w sobotę Katalończycy mogą je stracić. Wszystko będzie zależało od wyniku meczu Girony z Realem Madryt (godz. 18:30). Zwycięzca zostanie nowym liderem, w przypadku remisu to zespół Roberta Lewandowskiego pozostanie na pierwszej pozycji.