W V kolejce La Liga Real Madryt podejmował na własnym stadionie Real Sociedad. Niekwestionowanym faworytem tego starcia byli gospodarze, którzy nie zaznali jeszcze porażki w tym sezonie. Duża w tym zasługa nowego nabytku wicemistrzów Hiszpanii, Jude'a Bellinghama - Anglik zdobył aż pięć bramek. W niedzielny wieczór nie udało mu się strzelić gola, ale drużyna Carlo Ancelottiego podtrzymała znakomitą passę, choć po pierwszej połowie pachniało sensacją.
Jako pierwsi do ataku ruszyli gospodarze. Bellingham podał do Davida Alaby, a ten oddał strzał. Okazało się jednak, że znajdował się na pozycji spalonej. Wydawało się, że Real pójdzie za ciosem i za chwilę wykreuje kolejną groźną akcję. Nic bardziej mylnego. Zaskoczył go bowiem rywal.
Takefusa Kubo posłał kapitalne podanie w pole karne do Andera Barrenetxea, a ten już z pierwszej piłki uderzył na bramkę. Futbolówkę zdołał jednak wybić Kepa Arrizabalaga, ale dość niefortunnie, ponieważ z powrotem trafiła ona pod nogi piłkarza Sociedad, który poprawił strzał.
Co więcej, goście poszli za ciosem i już w 11. minucie ponownie znaleźli drogę do siatki Realu. Kapitalnym strzałem z dystansu popisał się Kubo, a piłka wpadła do bramki. Tyle tylko, że sędzia dopatrzył się przekroczenia przepisów i finalnie anulował trafienie.
Wtedy do pracy zabrali się piłkarze Ancelottiego, którzy zaczęli bombardować golkipera Sociedad. Najpierw precyzyjnym strzałem popisał się Joselu, następnie z przewrotki swoich sił próbował Rodrygo, a po chwili spod linii końcowej sytuacyjny strzał oddał Dani Carvajal. Za każdym razem brakowało jednak szczęścia.
Po chwili dekoncentracji znów do ataku ruszyli goście i rewelacyjny tego wieczora Kubo. Za każdym razem na posterunku stał jednak Kepa i pierwsza połowa zakończyła się sensacyjnym prowadzeniem Realu Sociedad.
Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl
Po przerwie madrycki klub wrócił odmieniony i rozpoczął drugą odsłonę spotkania od mocnego akcentu, a konkretnie od wyrównania. Już w 46. minucie golkipera gości pokonał Federico Valverde. Fran Garcia wycofał piłkę na 16. metr, gdzie stał doskonale ustawiony Urugwajczyk. Pomocnik zdecydował się na charakterystyczny dla siebie mocny strzał z dystansu. Piłka odbiła się jeszcze od słupka i zatrzepotała w siatce.
"Królewscy" nie zamierzali się zatrzymywać i niespełna kwadrans później zmazali złe wrażenie z pierwszej połowy meczu, wychodząc na prowadzenie. Tym razem gola główką zdobył Joselu, a asystował mu ponownie Garcia.
Te bramki ostudziły zapędy Realu Sociedad. Piłkarze wydawali się całkowicie zagubieni i nie kreowali już tak wielu groźnych akcji. Zupełnie inaczej postępował madrycki zespół. Świetną okazję miał m.in. Toni Kroos, ale futbolówka na centymetry minęła bramkę po uderzeniu z rzutu wolnego. Natomiast w 90. minucie kapitalną szansę miał w końcu Bellingham, ale golkiper wybronił strzał. Tym samym w meczu nie padło już więcej goli.
Real Madryt - Real Sociedad 2:1
Strzelcy: Ander Barrenetxea (5'), Federico Valverde (46'), Joselu (60')
Dzięki temu zwycięstwu Real pozostaje niepokonany w La Liga i z kompletem zwycięstw prowadzi w tabeli. Nad drugą FC Barceloną ma dwa punkty przewagi. Z kolei Sociedad poniósł pierwszą porażkę i zajmuje dopiero 11. lokatę (6 pkt). W kolejnym meczu klub ze stolicy Hiszpanii zmierzy się z Atletico Madryt, a rywale zagrają z Getafe.