1:2 u siebie z Valencią, 3:4 na wyjeździe z beniaminkiem Alaves, a w sobotę wieczorem także 1:2 na własnym stadionie z Gironą. Zwycięzca Ligi Europy Sevilla po trzech kolejkach nowego sezonu La Liga jest bez choćby punktu, zajmuje ostatnie miejsce w tabeli i notuje pod tym względem najgorszy początek w historii klubu. A do tego należy także dodać przegrany po rzutach karnych mecz o Superpuchar Europy z Manchesterem City.
W ligach TOP5 równie złym wynikiem może się pochwalić jedynie angielski Everton.
Jednak w sobotnim spotkaniu z Gironą, Sevilli zabrakło głównie skuteczności oraz szczęścia. Wprawdzie na gola Yangela Herrery jeszcze przed przerwą potrafił odpowiedzieć Nemanja Gudelj, to niedługo po zmianie stron zwycięską bramkę dla drużyny z Katalonii zdobył Aleix Garcia.
Sporo działo się jednak w ostatnich 30 minutach spotkania, gdy Sevilla bardzo starała się doprowadzić do wyrównania. Nie brakowało też wielkich kontrowersji. Najpierw w 61. minucie bardzo efektowny centrostrzał Ivana Rakiticia został przez VAR anulowany z powodu minimalnego spalonego. Z kolei już w 89. minucie sędzia Jesus Gil Manzano podyktował rzut karny, po tym jak dopatrzył się zagrania ręką Davida Lopeza po uderzeniu z rzutu wolnego Rakiticia. VAR jednak zawołał go do monitora, co sprawiło, że arbiter zmienił swoją decyzję i anulował jedenastkę. Wątpliwości co do tej sytuacji jednak wciąż pozostają (od 2:30 na poniższym wideo).
To w połączeniu z ostateczną porażką 1:2 wywołało wściekłość w szeregach zespołu z Andaluzji. - To jakiś żart - grzmiał po spotkaniu Ivan Rakitić. Dyrektor sportowy Victor Orta nazwał sędziego Gila Manzano "obs...ńcem", co zostało nawet opisane w protokole meczowym. Gorzkich słów pod adresem arbitra nie szczędził też na konferencji prasowej trener Jose Luis Mendilibar.
- Nie rozumiem tego, że sędzia z taką pewnością, tak szybko gwiżdże karnego, nie pozwala na wykonanie rzutu rożnego, a potem pozwala się oszukać obrazkom telewizyjnym i zmienia swoją decyzję. Nie rozumiem tego. Spalony też był o włos, nie mieliśmy w tym względzie szczęścia - tłumaczył.
Sam szkoleniowiec Sevilli nie był jednak zły z postawy swoich zawodników. - Zagraliśmy dobry mecz, mieliśmy swoje szanse, chyba nawet więcej od rywala, ale to przeciwnik był skuteczniejszy. Włożyliśmy wiele wysiłku, ale nie umieliśmy doprowadzić do remisu - podsumował.
Jeszcze przed wrześniową przerwą na kadrę Sevillę czeka jedno spotkanie ligowe. Zadanie będzie ona jednak miała bardzo trudne, bo 3 września zagra na wyjeździe z Atletico Madryt.