Mecz Rayo Vallecano z Gironą był starciem dwóch drużyn środka tabeli hiszpańskiej La Liga, choć gospodarze wciąż marzą o grze w europejskich pucharach w przyszłym sezonie. Trudno im będzie jednak to osiągnąć, jeśli w takich spotkaniach będą się popisywać tak dużą ekstrawagancją, jak w sobotę.
W 40. minucie tego meczu Rayo prowadziło z Gironą 2:1 po golach Isiego Palazona i Oscara Trejo, podczas gdy gola dla gości strzelił Ukrainiec Wiktor Cygankow. Wówczas jednak sędzia Pablo Gonzalez Fuentes podyktował rzut karny dla gospodarzy.
Rozpędzeni gospodarze w osobach Trejo i Palazona chcieli pojawić się na portalach i telewizjach całego piłkarskiego świata. No i być może to im się udało, ale niekoniecznie tak, jak by tego chcieli. Trejo z rzutu karnego podał (!) piłkę do Palazona, a ten po tym sprytnym rozegraniu posłał ją jednak nad poprzeczką i wynik nie uległ zmianie.
Co gorsza dla Trejo, Palazona i Rayo, w drugiej połowie Girona doprowadziła do wyrównania za sprawą drugiego trafienia Wiktora Cygankowa i mecz w Madrycie zakończył się remisem 2:2.
Rozegrany w ten sposób rzut karny pojawił się na światowych boiskach w piłkarskich jeszcze w latach 80., za sprawą legendarnego Johana Cruyffa.
Później, w 2016 roku na hiszpańskich boiskach karnego w taki sposób rozegrali też Leo Messi z Luisem Suarezem z Barcelony w wygranym meczu z Celtą Vigo.
Warto dodać, że przepisy pozwalają na takie zagranie - piłka przez wykonawcę karnego musi zostać zagrana do przodu, ale wcale nie musi bezpośrednio dotrzeć do bramki. Adresat podania może do niej dobiec przed bramkarzem, o ile w momencie wykonywania rzutu karnego nie złamał przepisów poprzez zbyt szybkie wbiegnięcie w pole karne. To sprawia, że takie zagranie wymaga świetnego zgrania i odpowiedniego timingu, bo niezwykle łatwo je spalić. A jak pokazuje sytuacja z dzisiejszego meczu Rayo - Girona, ważne jest też, aby trafić ostatecznie do bramki, bo to wcale nie jest formalnością.