Barcelona może mieć ogromny problem. Przeanalizowali zapisy w prawie. "Degradacja"

Jose Maria Enriquez Negreira, były kataloński sędzia, dostał od FC Barcelony 1,3 mln euro - informowały w środę media. Mimo że wicemistrzowie Hiszpanii nie są na razie przedmiotem dochodzenia, to dziennikarze "Marki" już zastanawiają się nad potencjalnymi karami dla klubu. Grozi im nawet degradacja.

W środę 15 lutego w hiszpańskiej lidze wybuchła wielka afera. Dziennik "AS" i radio "Cadena Ser" poinformowały, że Jose Maria Enriquez Negreira, były kataloński sędzia, przez co najmniej trzy lata (od 2016 do 2018 roku) dostawał pieniądze od FC Barcelony. Otrzymał łącznie 1,3 mln euro. Działo się to za pośrednictwem firmy DASNIL 95 SL w ramach usługi doradczej. Obecnie wymiar sprawiedliwości prowadzi śledztwo w tej sprawie pod kątem domniemanego przestępstwa korupcyjnego. 

Zobacz wideo Nadchodzą sensacyjne powołania Santosa. Gigantyczny problem na start

FC Barcelona zdegradowana z ligi? Dziennik "Marca" informuje o możliwych karach

Do domniemanego przekazania pieniędzy miało dojść za kadencji poprzedniego prezesa FC Barcelony, Josepa Marii Bartomeu. Przyjęcie korzyści majątkowych przez sędziego jest niezgodne ze statutem Hiszpańskiej Federacji Piłkarskiej (RFEF), który mówi m.in. o "powstrzymaniu się od przyjmowania lub wręczania prezentów, jak również od przyjmowania lub wręczania jakichkolwiek korzyści, które można rozsądnie uznać za nadmierne". Jak na razie jedyną osobą objętą śledztwem pozostaje Negreira. Barcelona również jest podejrzewana o nadużycia, ale nie jest przedmiotem dochodzenia.

Teraz nowe informacje w sprawie przekazała "Marca". Dziennikarze poinformowali o ewentualnych karach dla katalońskiego klubu, jeśli prokuratura i RFEF zainteresują się również Barceloną i udowodnią jej winę. Redakcja wspomina przede wszystkim o artykule 114 Dekretu Królewskiego o Dyscyplinie Sportu z 1993 roku. Zgodnie z jego treścią "działania mające na celu ustalenie z góry, poprzez cenę, zastraszenie lub zwykłe porozumienie, wyniku zawodów, są zagrożone surowymi sankcjami". Od grzywny, po odjęcie punktów, a na degradacji z ligi kończąc. Sprawą może zająć się nawet Wyższa Rada Sportu. 

Jak na razie jednak nie ma mowy o żadnych karach dla Barcelony. Prokurator przygląda się jedynie sędziemu. Z kolei RFEF czeka na ustalenia organów ścigania. Federacja będzie interweniować dopiero wtedy, gdy zażąda tego sąd. RFEF wydało również stosowne oświadczenie w sprawie.

"Pragniemy poinformować, że pan Enriquez Negreira nie jest częścią żadnej struktury związkowej od czasu zmiany zarządu przeprowadzonej po wyborach w 2018 roku. Komitet Techniczny Sędziów ubolewa nad wszelkimi zachowaniami, które mogłyby podważyć etykę zawodu. Żaden aktywny sędzia ani członek Komitetu nie może podejmować się dodatkowych prac, które wywołują konflikt interesów. RFEF ma zamiar współpracować z organami ścigania" - czytamy.

Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl

Do sprawy błyskawicznie odniosła się również Barcelona, zapowiadając m.in. podjęcie odpowiednich kroków prawnych. Jak na razie kataloński klub koncentruje się na rywalizacji sportowej. W czwartek 16 lutego drużyna Xaviego Hernandeza zmierzy się z Manchesterem United w 1/8 finału Ligi Europy. Początek spotkania o godzinie 18:45. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.