Memphis Depay od czasu przejścia do FC Barcelony Roberta Lewandowskiego ma duże kłopoty z regularną grą w klubie. Holendrowi nie odpowiada taka sytuacja, a sam klub również chętnie pozbyłby się go z listy płac. W końcu pojawił się chętny na 28-letniego napastnika i to taki, przy którym FC Barcelona mogłaby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Nie wszystko poszło jednak zgodnie z planem.
Depaya ma ściągnąć do siebie Atletico Madryt. FC Barcelona robiła wszystko, aby do transakcji włączyć także Yannicka Carrasco, który w ramach wymiany przeszedłby do Barcelony. Poza pozbyciem się niechcianego gracza miałaby cenne wzmocnienie. Jak informuje "Marca", kluby doszły w tej sprawie do porozumienia. FC Barcelona musiała jednak mocno się ugiąć.
Holender ma jeszcze w tym okienku transferowym trafić do Atletico za 3 miliony euro. Katalończycy początkowo żądali siedmiu. W rozliczeniu nie ma jednak mowy o transferze Carrasco. Sprawę reprezentanta Belgii rozpatrywano osobno. FC Barcelona będzie mogła go kupić dopiero latem za preferencyjną cenę - 20 milionów euro, zamiast kwoty odstępnego wynoszącej 60 milionów.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.
Atletico rozegrało kwestie transferu wręcz koncertowo. Kontrakt Carrasco obowiązuje bowiem do końca czerwca 2024 r. Piłkarz już zadeklarował, że nie go nie przedłuży. Żaden klub nie zapłaciłby 60 milionów za zawodnika, który po roku byłby do wzięcia za darmo. Klub dał więc sobie szansę na to, by cokolwiek zarobić. Poza tym wcale nie jest powiedziane, że pomocnik nie zostanie w Madrycie do końca obowiązywania umowy. FC Barcelona, według dziennikarzy "Marki", nie obowiązku dokonania zakupu. Kluby porozumiały się tylko w kwestii ceny. Jeżeli po pół roku jej działacze się rozmyślą, do transakcji w ogóle nie dojdzie.