Niedawno 17-letni Joao Mendes, syn Ronaldinho, został przyjęty na testy do drużyn młodzieżowych FC Barcelony, po tym, jak rozwiązał kontrakt z brazylijskim Cruzeiro. Wielkim zwolennikiem tego ruchu był Joan Laporta, prezes katalońskiego klubu, który osobiście koordynuje wszelkie sprawy związane z pobytem młodego zawodnika. Decyzja o ewentualnym przyjęciu go do zespołu miała należeć do trenerów.
W środę włoska "La Gazzetta dello Sport" poinformowała, że Mendes, który trenował z drużyną "Juvenil" (do lat 19), nie przekonał do siebie trenerów. Ci zarekomendowali, aby z niego zrezygnować. Gdy wieść dotarła do Laporty, ten osobiście wstawił się za synem Ronaldinho i zaproponował, aby przedłużyć testy. Dzięki temu młody piłkarz dostanie jeszcze kilka dni, aby przekonać szkoleniowców do zmiany zdania.
Więcej podobnych treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Z czego może wynikać taka postawa Laporty? "La Gazzetta dello Sport" zaznaczyła, że jest on bardzo mocno związany z Ronaldinho, którego sam sprowadził do FC Barcelony latem 2003 roku. W kolejnych sezonach Katalończycy z Brazylijczykiem w składzie osiągnęli wielkie sukcesy (m.in. dwa mistrzostwa kraju czy Liga Mistrzów), dzięki czemu Laporta stał się jednym z najbardziej utytułowanych prezesów w historii klubu. "Teraz bardzo chciałby pozyskać syna kultowego piłkarza" - podsumował włoski dziennik.
Mendes dostanie zatem drugą szansę, którą może traktować jako przedwczesny prezent urodzinowy od Laporty. "W przyszłym miesiącu (25 lutego - red.) Joao kończy 18 lat i chciałby je świętować jako zawodnik FC Barcelony" - podkreśliła "La Gazzetta dello Sport".