FC Barcelona to najbardziej zadłużony klub w najlepszych pięciu ligach europejskich i zarazem wydała najwięcej na transfery w pierwszym miesiącu okienka. Raphinha, Lewandowski czy Kounde to tylko trzej piłkarze, których sprowadziła podczas letniego okresu przygotowawczego.
I właśnie w okresie transferowym najwięcej mówiło się o problemach finansowych katalońskiego klubu. Prezes Joan Laporta uruchomił wtedy dźwignie finansowe i mógł zarejestrować pozyskanych piłkarzy. Rozpoczął się sezon Primera Division, a potem Liga Mistrzów i o długach ucichło. Teraz sprawa jednak wraca.
A konkretnie piszą o niej dziennikarze hiszpańskiego "Sportu", którzy opublikowali artykuł z dokładnymi kwotami, z jakimi zalega Barcelona za zawodników, których wcześniej pozyskała. "Długi Barcy wychodzą na jaw" - czytamy w tekście.
Jednym z zawodników, których dotyczy ta sprawa, jest Philippe Coutinho, którego w Barcelonie już nie ma. Mimo wszystko Barcelona wciąż nie uregulowała płatności w kwocie 14,6 mln euro. Czeka na to Liverpool. Na liście jest też Ferran Torres, którego Duma Katalonii pozyskała w tym roku. Za niego trzeba zapłacić 51,9 mln Manchesterowi City.
Kolejne 32 mln Barcelona zalega za Frenkiego de Jonga i 10,6 mln za Sergino Desta. Na tę kwotę czeka Ajax Amsterdam. Juventus z kolei odlicza dni do momentu, w którym otrzyma przelew za Miralema Pjanicia (36,6 mln euro). Jeśli doliczyć do tego wiele mniejszych kwot, które rozpoczynają się od 200 tys. euro, a sięgają nawet 10 mln euro, można mówić o ogromnej sumie.