Piłkarz Barcelony strzelił gola i przeprosił kibiców rywali

Ansu Fati strzelił gola w meczu FC Barcelony z Cadiz, ale nie eksplodował wielką radością. Piłkarz chciał w ten sposób dać wyraz szacunku dla kibica, który doznał zawału serca w 81. minucie tego spotkania.

FC Barcelona kontynuuje dobrą passę na początku ligowego sezonu. Co prawda w pierwszej kolejce piłkarze Xaviego zremisowali 0:0 z Rayo Vallecano, ale potem pokonali kolejno Real Sociedad (4:1), Real Valladolid (4:0) oraz Sevillę (3:0).

Zobacz wideo Wyciekły szczegóły kontraktu Lewandowskiego! Hiszpańska zabawa w Barcelonie

Brak ogromnej radości po strzeleniu gola. Fati oddał szacunek

Teraz Barcelona zwyciężyła z Cadiz 4:0 po bramkach Frenkie'ego de Jonga, Roberta Lewandowskiego, Ansu Fatiego oraz Ousmane'a Dembele. 34-letni gracz rozpoczął to spotkanie na ławce rezerwowych, a na boisko wszedł w 57. minucie. Bramkę zdobył już osiem minut później. Potem asystował przy trafieniach Fatiego i Dembele.

Uwagę obserwatorów spotkania przykuło szczególnie zachowanie po trzecim golu, którego strzelił Fati po asyście Lewandowskiego. Hiszpan nie cieszył się bowiem tak bardzo, jak to za zwykle wygląda w przypadku piłkarzy. Uściskał się z kolegami, a po chwili zwrócił się w kierunku trybuny Cadiz i pokłonił się, jakby przepraszając. 

A to wszystko pokłosie wydarzeń z 81. minuty meczu. Wtedy na trybunach doszło do niebezpiecznej sytuacji. Sędzia przerwał mecz, ponieważ zasłabł jeden z kibiców. Sytuacja była tak ciężka, że wymagała interwencji służb ratunkowych. Okazało się, że doszło do zatrzymania akcji serca.

Z pomocą ruszyli nie tylko lekarze, ale również zawodnicy. W tym miejscu należy wyróżnić bramkarza Cadizu, Conana Ledesmę. To on pobiegł do ławki rezerwowych po defibrylator. Z pomocą przyszedł mu jeden z pracowników FC Barcelony, który przekazał mu urządzenie. Ostatecznie wszystko skończyło się dobrze. Informacje na temat stanu zdrowia kibica przekazał prezydent Cadizu, Manuel Vizcaino. - Kibic odzyskał puls i został zabrany karetką pogotowia - powiedział w rozmowie z COPE.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.