Rozłam w relacjach z Bayernem. Wtedy wszystko się popsuło. "Bolało Roberta"

Bartłomiej Kubiak
Robert Lewandowski nigdy nie marzył o tym, by grać w Barcelonie. Ale też nie zakładał, że w Bayernie Monachium spędzi całą karierę. Od pewnego momentu to było małżeństwo z rozsądku, które zaczęło rozpadać się jesienią zeszłego roku.

50 mln euro, z czego pięć w postaci bonusów, dla Bayernu Monachium. Trzyletni kontrakt z opcją przedłużenia o rok i około 30 mln euro brutto za sezon dla Roberta Lewandowskiego. Napastnik reprezentacji Polski, który pod koniec maja publicznie zadeklarował, że jego przygoda z monachijskim klubem dobiegła końca, w końcu dopiął swego. Przenosi się do Barcelony. Trafia do wielkiego klubu, który w ostatnich latach nie był aż tak wielki. Po nieudanym ostatnim sezonie - wicemistrzostwie Hiszpanii, ale z aż 13-punktową stratą do Realu i odpadnięciu z Ligi Mistrzów już po fazie grupowej - teraz znowu jednak chce wrócić na szczyt i ma mistrzowskie aspiracje.

Zobacz wideo Ile Robert Lewandowski zarobi, jeśli przejdzie do Barcelony?

Robert Lewandowski zostanie zawodnikiem FC Barcelony Barcelona z Lewandowskim będzie potężna. "To nie są leszcze". Xavi tworzy potwora

Lewandowski akurat zawsze wybierał kluby, które rosły i były na fali wznoszącej. A on rósł razem z nimi. Tak było w Lechu Poznań, z którym w sezonie 2009/10 zdobywał mistrzostwo Polski. Tak było później w Borussii Dortmund, z którą w latach 2010-2012 sięgnął po dwa tytuły mistrza Niemiec, a w maju 2013 roku dotarł do finału Ligi Mistrzów. I tak było przez ostatnie osiem lat w Bayernie, z którym na boisku wygrał wszystko, co było do wygrania.

Lewandowski od dawna chciał grać w Hiszpanii

Lewandowski nigdy też nie deklarował, że całą karierę spędzi w Bayernie. Wręcz przeciwnie: od dawna celował, że kolejnym krajem, do którego chce przeprowadzić się razem z rodziną, będzie właśnie Hiszpania. Już rok temu kupił dom na Majorce, choć jeszcze wtedy nie zakładał, że tym następnym przystankiem w jego piłkarskiej karierze będzie oddalona od Majorki o niespełna godzinę drogi samolotem Barcelona.

Długo wydawało się, że będzie to Real Madryt. Klub ze stolicy Hiszpanii starał się o Lewandowskiego kilka razy. Po raz pierwszy pod koniec 2013 roku, kiedy Lewandowski był już zdecydowany na transfer do Bayernu. W następnych latach Real ponawiał oferty. Po raz ostatni w czerwcu zeszłego roku. Kiedy Lewandowski szykował się z reprezentacją Polski do występu na mistrzostwach Europy, hiszpańskie media rozpisywały się, że od dawna marzy o grze w Madrycie.

To nie do końca była prawda, bo jeśli ktoś marzył o Realu, to już prędzej Tomasz Zawiślak. Przyjaciel Lewandowskiego z dzieciństwa, a obecnie także bliski współpracownik, który od lat jest wiernym kibicem Realu i przed laty - jeszcze przed transferem do Bayernu - namawiał swojego kumpla, by kontynuował karierę właśnie w Madrycie.

Liczyła się tylko Barcelona

Zamiast Realu przez osiem lat był jednak Bayern. Kolejne sezony, kolejne mistrzostwa, kolejne tytuły króla strzelców i kolejne rekordy w Monachium. A teraz jest Barcelona. O niej Lewandowski też nigdy nie marzył, ale okoliczności długo nie sprzyjały takim marzeniom. Przez lata w Barcelonie grał Lionel Messi, więc miejsce na środku ataku oraz status największej gwiazdy były zarezerwowane właśnie dla niego.

To zmieniło się dopiero latem zeszłego roku, kiedy Messi po 20 latach opuścił Barcelonę i przeniósł się do Paris Saint-Germain. Ofertę z Paryża w ostatnich tygodniach dostał też Lewandowski, pytała o niego również Chelsea, ale to już wtedy nie miało znaczenia. Menedżer Pini Zahavi wiedział, że dla kapitana reprezentacji Polski liczy się tylko transfer do Barcelony.

Gerard Romero Lewandowski w FC Barcelonie. Romero zrobił show. "Hello Robertoooo" [WIDEO]

By napisać choćby słowo o tym transferze, wypada cofnąć się przynajmniej do listopada zeszłego roku. To wtedy zaprzyjaźnieni z Bayernem dziennikarze - m.in. Florian Plettenberg ze Sky Sport - informowali, że monachijski klub wcale nie zamierza spieszyć się z tym, by usiąść z Lewandowskim do rozmów w sprawie przedłużenia kontraktu, który wygasa latem 2023 roku.

Nie pomagał też dyrektor sportowy Hasan Salihamidzić, który już w sierpniu wypalił na antenie Sport1, że Bayern byłby niepoważnym klubem, gdyby nie interesował się pozyskaniem Erlinga Haalanda z Borussii Dortmund. To właśnie norweski napastnik, który w czerwcu podpisał kontrakt z Manchesterem City, był wtedy typowany przez niemieckie media jako najlepsza opcja, by w niedalekiej przyszłości stać się pierwszym snajperem Bayernu. Zastąpić w Monachium o 12 lat starszego Lewandowskiego.

Bayern wiedział, że już jest za późno

Zainteresowanie Haalandem i brak konkretów w sprawie nowej umowy dla Lewandowskiego to był początek końca. Rozłam w relacjach Polaka z Bayernem. Z klubu co prawda w lutym zaczęły wypływać sygnały, że jest gotowy przedłużyć kontrakt z Lewandowskim. I to na innych zasadach niż do tej pory, czyli że dla swojego najlepszego strzelca zrobi wyjątek. Złamie tzw. zasadę 31+, którą od lat kierują się władze bawarskiego klubu w przypadku zawodników powyżej 31. roku życia, oferując im maksymalnie roczne kontrakty. Wtedy już było jednak za późno. I Bayern o tym doskonale wiedział.

Po raz pierwszy o Lewandowskim w kontekście transferu do Barcelony napisał 12 marca kataloński "Sport". Polak trafił wtedy na okładkę hiszpańskiego dziennika, gdzie wówczas wymieniany był jako jedna z opcji w ataku dla drużyny Xaviego. Tyle wiedzieli dziennikarze, ale za kulisami od kilku tygodni prężnie działał Zahavi. Agent Lewandowskiego, który od lat przyjaźni się z prezydentem Barcelony Joanem Laportą, już w lutym dogadywał pierwsze szczegóły transferu Lewandowskiego na Camp Nou i planował całą operację.

Robert Lewandowski Eksperci z całego świata podzieleni ws. Lewego. "Złota Piłka bliżej" i "Krok w tył"

Miesiąc później TVP Sport jako pierwsze poinformowało, że kapitan reprezentacji Polski przekazał władzom Bayernu, że nie podpisze nowego kontraktu i latem odejdzie z klubu. Właśnie do Barcelony, z którą jest już po pierwszych rozmowach. Od tego momentu rozpoczęła się medialna wojna i gra pozorów. Bayern zarzekał się, że nigdzie nie puści Lewandowskiego, a przy okazji zarzucał mu, że psuje atmosferę w klubie. A otoczenie Lewandowskiego zarzucało Bayernowi, że wypuszcza nieprawdziwe informacje zaprzyjaźnionym dziennikarzom tylko po to, by popsuć reputację kapitana reprezentacji Polski.

- To wszystko nie było w porządku. Bolało Roberta i też zaważyło na tym, że od kilku miesięcy był zdeterminowany, by tego lata zmienić klub - usłyszeliśmy w ostatnich dniach od bliskich Lewandowskiego.

Dziś to wszystko jest już historią. W sobotę po południu Barcelona oficjalnie poinformowała, że pozyskała Lewandowskiego i od podpisania kontraktu dzielą go tylko badania medyczne. Polak odchodzi z Bayernu po ośmiu latach. Dla monachijskiego klubu rozegrał w tym czasie 375 meczów, strzelił 344 gole, zaliczył 72 asysty, zdobył 14 trofeów. I w pierwszej kolejności warto teraz patrzeć na te liczby, które są imponujące, a nie na ostatnie miesiące, kiedy Lewandowski i Bayern tworzyli już tylko małżeństwo z rozsądku.

Więcej o: