FC Barcelona pod wodzą Xaviego Hernandeza zdołała się przesunąć ze środka tabeli na pozycję wicelidera La Liga. Powalczyć o mistrzostwo Hiszpanii Barca szans po fatalnym początku nie miała, ale najważniejszym jej celem było miejsce w pierwszej czwórce, co gwarantowałoby jej awans do Ligi Mistrzów. Wyjazdowa wygrana z bezpośrednim rywalem o TOP4, Betisem Sewilla, zapewniała matematycznie "Dumie Katalonii" grę w Champions League w przyszłym sezonie, a to oznacza nawet 70 milionów więcej w budżecie klubu.
W pierwszej połowie meczu w Sewilli najbliżej gola był Ronald Araujo, którego strzał głową w 20. minucie na poprzeczkę sparował bramkarz Betisu, Rui Silva. Co ciekawe, Portugalczyk przed przerwą doznał także urazu, przez co przed drugą połową zmienił go były golkiper Barcy - Claudio Bravo.
Na gole trzeba było jednak czekać do ostatniego kwadransa, a wynik otworzył ten, na którego Barcelona czekała kilka miesięcy, czyli wracający po kontuzji Ansu Fati. 19-letni skrzydłowy Barcelony opanował piłkę po dośrodkowaniu Jordiego Alby i płaskim precyzyjnym strzałem zaskoczył bramkarza rywali.
Betis odpowiedział już po trzech minutach. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Nabila Fekira skutecznym strzałem głową popisał się były obrońca Barcelony Marc Bartra.
Remis był lepszym wynikiem dla Barcelony niż Betisu, ale to Barca w samej końcówce zadała decydujący cios. W ostatniej minucie doliczonego czasu gry po dośrodkowaniu Daniego Alvesa fenomenalnym uderzeniem z woleja Jordi Alba umieścił piłkę pod poprzeczką bramki gospodarzy i zapewnił swojej drużynie zwycięstwo 2:1.
Dzięki tej wygranej FC Barcelona na trzy kolejki przed końcem ma 11 punktów przewagi nad piątym Betisem i już nic nie jest w stanie zabrać drużynie Xaviego gry w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. Barca jednak wciąż walczy o wicemistrzostwo Hiszpanii, które da jej udział w turnieju o Superpuchar Hiszpanii.