Gra w "ściskanie za penisa", a to nie koniec. Wstrząsające relacje. "Potem robili to też w domu"

Kacper Sosnowski
Albert Benaiges w szkółce Barcelony pracował niemal przez cztery dekady. Już 20 lat temu powinni się nim zainteresować prokuratorzy. Oskarżenia o pedofilię uderzyły w niego jednak dopiero teraz, po śledztwie i artykule dziennika "Ara": opisach masturbacji z nieletnimi, dotykania ich w miejsca intymne i braniu wspólnych pryszniców. Władze klubu dotąd bagatelizowały sprawę.

Na razie trudno sobie wyobrazić ilu osób może dotyczyć trauma i ile chłopców i dziewczynek padło ofiarą Benaigesa. 71-letni obecnie mężczyzna pracował przecież z tysiącami dzieciaków. Jako koordynator sekcji młodzieżowych drużyn piłkarskich Barcy trenował gwiazdy takie jak Andres Iniesta, Victor Valdes, ale też - by nieco przenieść się w teraźniejszość - był odkrywcą talentu Pedriego, który właśnie zgarnął nagrodę "France Football" dla najlepszego młodego gracza 2021 roku. Dziennik zaznacza jednak, że od nikogo ze sztabu szkoleniowego czy wielkich piłkarzy Barcelony o nadużyciach klubowego szkoleniowca nie słyszał. Potwierdziło je za to ponad 60 świadków, którzy mieli szczęście i nieszczęście trenować u urodzonego w Meksyku nauczyciela. Benaiges fachowcem był dobrym, człowiekiem…

Zobacz wideo Piłkarze Barcelony w niebezpieczeństwie. "Tam nie ma żadnej ochrony"

Gra w "ściskanie za penisa" 

Przez ponad 20 lat magia Benaigesa działała z tą samą siłą. W tym samym czasie pracował on bowiem w młodszych rocznikach FC Barcelona i kooperował z pierwszą drużyną. Ponieważ w Escola Barcelona sprowadzał na szkolne imprezy zawodników głównej drużyny "Blaugrany" i promował młodych piłkarzy, to dość naturalnie przyciągał do siebie nastolatków. Stwarzał klimat wzajemnego zaufania. Ćwiczenia i lekcje przez niego prowadzone wybiegały jednak mocno poza program zajęć WF-u czy treningów piłkarskich.

"Zabierał nas na salę treningową, gdzie graliśmy w szczypanie jego majtek czy ściskanie za penisa" - opowiadali dziennikowi "Ara" dwaj chłopcy, którzy mieli wówczas 10 i 11 lat. Z biegiem czasu zajęcia proponowane przez Benaigesa się zmieniły, bo już kilka lat później ci sami chłopcy masturbowali się z nim w szatni. Potem robili to też w domu samego Benaigesa, gdzie trener zabierał małą grupkę w celu "polowania na trofea". Po drodze wypożyczał filmy porno. "Masturbował, się, patrząc, jak my to robimy" - opisywali tamte wydarzenia. Nauczyciel powtarzał, że to tajemnica. Dziennikarze "Ara" od różnych pokoleń ćwiczących pod okiem trenera słyszeli sporo podobnych historii.

Puls mierzony na piersiach

"Zabrał mnie na materace gimnastyczne. Bawiliśmy się na nich, w końcu złapał moją rękę i położył w swoje miejsca intymne. Sprawił, że go dotykałem i on też dotykał mnie wszędzie" - mówił świadek, który wówczas miał 8 lat. Hiszpan w swoją grę wciągał też dziewczynki. "Zabawa kończyła się, gdy ściągnęłyśmy mu spodnie. Wszystko było widać. My też kończyłyśmy zabawę z opuszczonymi majtkami – wspominała jego podopieczna historię z początku lat 90. "Uważałyśmy to za zabawę, ale teraz wiem, że to było bardzo poważne" – dodawała inna. Dziennikarze prezentują też wspomnienia uczących się w Escola Barcelona dziewczyn, które nie miały zajęć z wuefistą. Benaiges brał bowiem prysznic razem z uczennicami uprawiającymi gimnastykę rytmiczną. Dotykał ich pośladków. Jednej z dziewczyn dał kilka magazynów porno, z prośbą by zabrała je na wycieczkę. Zdarzało się też, że po zajęciach mierzył ćwiczącym puls. Chłopcom na nadgarstkach, dziewczynom w okolicach piersi.

Zresztą chłopakom często relacjonował to co działo się w damskiej szatni. Proponował czy narzucał uczniom, by korzystać z jednej przebieralni. Gdy dziewczyny nie chciały brać prysznica z chłopcami i sprytnie umawiali się z nimi, że najpierw wykąpią się jedni, potem drudzy, trener, który dowiedział się o omijaniu jego zaleceń, kazał jednym patrzeć na drugich nago. Kiedyś zresztą zmusił dwie dziewczyny do rozebrania się w szatni dla chłopców. To był rodzaj kary - prawdopodobnie za przeszkadzanie w zajęciach. Uczniowie wspominają, że trudno było unikać niewygodnych sytuacji. Jeśli jakieś dziewczynki tylko chlapały się wodą, myśląc, że w ten sposób unikną prysznicowych problemów, trener sprawdzał, czy są mokre i dlaczego mają suche włosy. Niektóre nastolatki słysząc, że trener wchodzi do szatni, zamykały się w toaletach, zapewniając sobie przynajmniej na chwilę spokój. Kilka osób, które relacjonowało tamte sytuacje, przyznało dziennikarzom, że spowodowały u nich traumę. W kilku przypadkach potrzebna była pomoc specjalisty.

Dbałość o higienę. "Nie sądzę, żebym zrobił coś złego"

Co na to sam trener? Dziennikarze "Ary" zapytali Benaigesa o oskarżenia, ale trener oprócz za pana od ćwiczeń uważa się też za "edukatora seksualnego". Uczniowie mogli przecież dzwonić do niego z każdą krępującą sprawą, którą chętnie z nimi omawiał. Zresztą chyba częściej dzwonił do nich sam. Pytał np. o masturbację i ją polecał, by nie doprowadzić do powstania na penisie stulejki. 

Benaiges przyznaje, że czasem były jakieś skargi na jego kontrole w damskiej szatni, ale dodaje, że w tym co robił, nie było złych zamiarów. Raczej przywiązywanie uwagi do zasad higieny. Zaprzecza, że kiedykolwiek kogoś seksualnie dotykał, nie mówiąc już o klepaniu dziewczyn w pośladki. Co z grupową masturbacją? Przyznaje się do niej z 17-, 18- lub 20-letnimi uczniami. Po chwili luźno dodaje, że może był tam też ktoś nieletni.

"Teraz nic bym nie zrobił. Absolutnie nic. Przepraszam, za to co robiłem, ale nie sądzę, żebym zrobił coś złego. Nigdy nikogo nie skrzywdziłem, do niczego nie zmuszałem, a jeśli to zrobiłem, to nie było to celowe" - czytamy jego pokrętne tłumaczenia. Te zarzuty się jednak mocno namnażają. Bo co z powtarzanym się co roku zwyczajem tłumaczenia na nagim uczniu tego, jak się myć i suszyć? Nauczyciel, dając wskazówki całej klasie, dotykał omawianych, również intymnych części ciała.

"Nie życzyłbym tego żadnemu dziecku. Musiałem iść do psychologa" - cytuje doświadczającego tego nastolatka "Ara". Benaiges powtarza swoje: Dbałem o higienę dzieci. W sprawie ewentualnych kontaktów czy dotknięć nastolatków sugerował, że jeśli już, to były one raczej "mimowolne i bez złośliwości". Przypomina, że to właśnie on nalegał, aby w szatniach Barcy zawsze przebywały dwie starsze osoby. Tak, aby uniknąć "ryzykownych" sytuacji.

To żarty? Dyrektorka "włożyłaby za niego rękę w ogień"

Większość wracających do tamtych wydarzeń świadków najbardziej żałuje braku reakcji ze strony szkoły. Mówią, że skargi na trenera nic nie dały. Niektóre matki również to potwierdziły. Jedna z nich przypomina, że przeniosła nawet córkę ze szkoły. Nie podobało jej się zachowanie Benaigesa. Dwóch wieloletnich dyrektorów zaprzecza jednak, że z nauczycielem były jakieś problemy. Mari Carmen de Miguel, zarządzającą szkołą w latach 1982-1991, mówi, że Benaiges "był klejnotem w koronie", że "włożyłaby za niego rękę w ogień", że to wszystko to jakieś żarty. Pamięta jedynie skargę 14-letniej dziewczynki, gdy nauczyciel wszedł kiedyś do damskiej szatni. Benaiges zaczął wtedy "płakać" przed dyrekcją, mówił, że to nieporozumienie. Sprawa wówczas zakończyła się dla niego bez konsekwencji. W podobnym tonie o swym pracowniku wypowiada się późniejsza dyrektor placówki Maria Corbairan, która pracowała w niej do 2012 roku. Corbain zapewnia, że nie dostała na Benaiesa żadnych formalnych skarg. Poza jedną w 1997 roku od dziecka, które zdaniem dyrektor "podle kłamało". Gazeta jednak przedstawia relację z 1989 roku, w której zarzuty kierowane pod adresem Benaiesa dyrekcja zbywała. "Postawili nas przed nauczycielem i kazali go przepraszać" – oznajmił świadek, przypominając, jak kończyły się donosy. Jak na ironię losu Hiszpan, który w 2011 roku upuścił Barcelonę, wrócił do niej w kwietniu tego roku na specjalną prośbę prezesa Joana Laporty. Został menedżerem całej akademii. To był powrót do Katalonii po pracy w Dubaju, Meksyku, Dominikanie i Japonii. Powrót, który odgrzebał stare rany i skierował na niego uwagę tych, których niegdyś "edukował".

Wygląda na to, że Benaies będzie dla Barcelony kolejnym gwoździem do trumny. Klub podziękował mu za pracę 2 grudnia, wiedząc, że "Ara" pracuje nad jego tematem. W ostatnim roku kibice "Blaugrany" kręcili już głowami po wiadomościach o 1,35 mld euro klubowego zadłużenia, aresztowaniu poprzedniego prezesa Josepa Marii Bartomeu, stracie Leo Messiego, dwóch porażkach w El Clasico, raporcie o fatalnym stanie Camp Nou czy odpadnięciu z Ligi Mistrzów. Teraz czytają o klubowym trenerze młodzieży, który przez lata miał molestować podopiecznych. Co działo się w Barcelonie, zbada prokurator. Grupka byłych uczniów Hiszpana już zgłosiła sprawę na policję. Liczą na to, że ze swoimi historiami zgłosi się więcej osób i że teraz nikt już w tym temacie nic pod dywan nie zamiecie.

"Sport.pl Live" - Nowy program Sport.pl startuje już w poniedziałek!

W poniedziałek, 13 grudnia o godz. 20:00 zadebiutuje nowy program wideo premium – "Sport.pl Live". Będzie go można oglądać co tydzień na stronach głównych Gazeta.pl i Sport.pl, a także na platformie YouTube i Twitchu Sport.pl. W pierwszym odcinku głównym tematem będzie forma polskich skoczków narciarskich i rewolucyjna zmiana w sprzęcie, z której korzystają już nasi rywale. Naszym gościem będzie m.in Apoloniusz Tajner (prezes PZN). Więcej informacji dostępne tutaj.

 
Więcej o: