Erling Haaland trafił do Borussii Dortmund w styczniu 2020 roku i natychmiast stał się absolutną gwiazdą zespołu. Jako jedyny w Bundeslidze był w stanie nawiązać walkę z Robertem Lewandowskim, a w ubiegłym sezonie z 10 bramkami na swoim koncie zdobył koronę króla strzelców Ligi Mistrzów.
I choć jego kontrakt obowiązuje do końca sezonu 2023/2024, coraz więcej mówi się o jego transferze po zakończeniu aktualnego sezonu. To z powodu klauzuli zawartej w jego kontrakcie, która mówi, że będzie mógł odejść z Dortmundu już latem 2022 roku. Zgodnie z jej zapisem, za Haalanda trzeba będzie zapłacić od 75 do 90 milionów euro - to zależy od osiągniętych przez Borussię wyników sportowych.
Mimo tak wysokiej kwoty odstępnego, nie brakuje chętnych, aby pozyskać Haalanda. Światowe media informowały już o zainteresowaniu ze strony największych europejskich klubów, m.in. Realu Madryt, PSG, Manchesteru City czy Bayernu Monachium. Jak się jednak okazuje, do wyścigu po Norwega dołączył kolejny gigant - FC Barcelona.
Zdaniem "Mundo Deportivo", FC Barcelona zrezygnuje ze wszystkich zimowych transferów, by jeszcze w zimowym okienku transferowym sprowadzić Haalanda na Camp Nou. Działacze klubu są zdania, że 75 milionów euro, potrzebnych na wykupienie Norwega nie są problemem, nawet mimo finansowych problemów klubu. Dużo trudniejsze będzie zapewnienie wysokiej pensji i odpowiedniej gaży jego agentowi. Według wcześniejszych doniesień mediów, Raiola nie zgodzi się na niższą pensję niż 20 milionów euro rocznie.
Na brak opcji Haaland nie może narzekać. Borussia Dortmund jest zdeterminowana, by zatrzymać go w klubie. Władze klubu są gotowe, by zaoferować Norwegowi najwyższą pensję w historii klubu. Według "Sport Bilda" ostatnia oferta ma mówić o 15 milionach euro brutto za sezon. To może jednak okazać się zdecydowanie zbyt mało.