W 2020 roku Luis Suarez zakończył swoją sześcioletnią przygodę w FC Barcelonie, przenosząc się za jedyne siedem milionów euro do Atletico Madryt. Urugwajczyk w dalszym ciągu nie może jednak przyjąć sposobu, w jaki klub z Katalonii postanowił zrezygnować z jego usług.
Kilka tygodni po tym, jak Ronald Koeman objął stanowisko menedżera Barcy odbył telefoniczną rozmowę ze Suarezem. W ciągu 40 sekund Holender przekazał napastnikowi, że nie znajduje się już w jego planach, przez co nie będzie mógł liczyć na regularną grę. W efekcie tej rozmowy 34-latek odszedł do Atletico Madryt.
Zarówno sposób pożegnania ze Suarezem, jak również brak Urugwajczyka w zespole z Camp Nou jest szczególnie wypominany Holendrowi na początku obecnego sezonu. Katalończycy bardzo słabo rozpoczęli zmagania zarówno w lidze hiszpańskiej, jak i Lidze Mistrzów, w której jak dotąd nie strzelili nawet jednego gola.
Jeszcze przed odejściem z FC Barcelony Suarez zaangażował się w poszukiwania swojego następcy i wskazał na swojego rodaka. - W 2019 roku poleciłem Barcelonie Darwina Nuneza. Był wtedy piłkarzem Almerii. Mam piętnaście lat międzynarodowego doświadczenia, trochę wiem o napastnikach. Powiedziałem działaczom Barcelony: "Zwróćcie na niego uwagę. Jest bardzo dobry, pokazuje ciekawe rzeczy" - powiedział.
Zdaniem 34-latka, główną przeszkodą dla władz Barcelony było wyłożenie pieniędzy na tak młodego piłkarza. - Odpowiedzieli mi wtedy, że Nunez jest za młody, gra tylko w Almerii. Ale zamiast płacić 80, 90 czy 100 mln euro, daliby za niego 15 albo 20 mln euro i mieli go w roli zmiennika - dodał.
Na początku września 2020 roku Darwin Nunez przeniósł się z Almerii do Benfiki Lizbona. W obecnym sezonie w ośmiu spotkaniach we wszystkich rozgrywkach strzelił sześć goli. Dwie bramki w Lidze Mistrzów strzelił właśnie FC Barcelonie.