Latem w FC Barcelonie doszło do prawdziwego trzęsienia ziemi. Nowe władze FC Barcelony z Joanem Laportą na czele rozpoczęły misję ratowania finansów klubu, które zostały doprowadzone do ruiny przez poprzedni zarząd. Dlatego z klubem pożegnało się kilku zawodników w tym ten najważniejszy, czyli Leo Messi.
Oprócz Messiego z klubem pożegnał się także inny kluczowy zawodnik z poprzedniego sezonu - Antoine Griezmann. Francuz był bardzo niewygodnym obciążeniem dla klubu ze względu na swoją ogromną pensję i równie wysokie bonusy. Według informacji dziennika "Sport" 30-latek miał zarabiać 17 milionów euro rocznie, ale z każdym rokiem jego wynagrodzenie miało wzrastać o milion. W sumie za dwa lata gry dla FC Barcelony zarobił 46,5 miliona euro.
Nic więc dziwnego, że władze FC Barcelony postanowiły pozbyć się także Griezmanna. Francuz został wypożyczony do swojego byłego klubu, czyli Atletico Madryt za 10 milionów euro. Początkowo media informowały, że mistrzowie Hiszpanii mają obowiązek wykupu 30-latka i nie ma już szans na jego powrót do Katalonii. Jednak nieco inne światło na tę sprawę rzucił właśnie Joan Laporta, który w rozmowie z "Esport3" zdradził, że zawodnik najpierw musi sprawić pewne warunki.
- Griezmann musi rozegrać 50 procent meczów, w których może wziąć udział, aby opcja zakupu Atletico stała się obowiązkowa - przyznał Laporta. Prezydent FC Barcelony zdradził także, jakie były według niego powody wypożyczenia Francuza. - Myślę, że wszyscy czegoś od niego oczekiwaliśmy, ale dał z siebie wszystko. Nie pasował do naszego systemu. Nie był graczem, którego potrzebowaliśmy. Zawsze miał dobre nastawienie i był profesjonalistą. Wysłałem mu wiadomość z życzeniami, aby dobrze mu się powodziło - powiedział Laporta. Jeżeli Atletico rzeczywiście będzie musiało wykupić Griezmanna z Barcelony zapłaci za niego 40 milionów euro.