Ronald Koeman jest nie do ruszenia. Barcelona przeszła podobną drogę do niego

Jakub Kręcidło
Na początku sezonu kibice Barcelony wyzywali Ronalda Koemana od najgorszych, a kandydat na prezydenta Victor Font wypalił, że "nawet gdyby zdobył tryplet, i tak by go zwolnił". Dziś Holender jest nie do ruszenia, z fachowca wątpliwej klasy stał się panem trenerem, a podobną drogę przeszła jego drużyna - wielu z tych, którzy w grudniu ją skreślali, dziś uważa ją za faworyta dwumeczu z PSG.

Możliwe, że Barcelona Ronalda Koemana zakończy sezon bez trofeum. Trudno jednak już teraz nie docenić pracy trenera, który radzi sobie ze wszelkimi przeciwnościami losu. To miał być rok trudny, jednak takiej ilości problemów nie spodziewał się w Katalonii niemal nikt. Mimo to można odnieść wrażenie, że im trudniejsza jest sytuacja, tym holenderski trener Barcelony radzi sobie sprawniej. Na konferencjach prasowych jest brutalny. Krytykuje niemal wszystko, co się da (od sędziów, przez kalendarz aż po transfery). Gdy ktoś pluje mu w twarz, nie zwala winy na wiatr. Ale na koniec macha ręką, mówi: "Idziemy do przodu". I zaczyna kombinować. Początek sezonu był trudny, ale ostatnio Barca zaczęła działać.

Zobacz wideo Bayern Monachium - Arminia Bielefeld 3:3. Skrót meczu [Eleven Sports]

Barcelona jest odzwierciedleniem trenera. Zaczynała sezon będąc zagubioną, ale z tygodnia na tydzień rosła. Po depresyjnym 2020 roku nadchodzi powiew nadziei i optymizmu

Nikt o zdrowych zmysłach, włącznie z Koemanem czy Leo Messim, nie widzi w Katalończykach faworyta do Ligi Mistrzów. Ta drużyna dalej ma wiele kłopotów, szczególnie w defensywie. Ale wreszcie ma duszę. Intensywność. Emanuje talentem. Pokazuje postęp. I jest odzwierciedleniem trenera. Początkowo była zagubiona jak i Ronald, który nie dostał obiecanych transferów, musiał eksperymentować i zajmować się problemami instytucjonalnymi niemającymi wiele wspólnego ze sportem. Z miesiąca na miesiąc Holender czuł się coraz bardziej komfortowo w swojej roli, przyzwyczaił się do bycia rzecznikiem prasowym klubu, a dziś jego drużyna jest żywsza, odważniejsza i bardziej pewna swego, przyprawiając kibiców o zawały serca, jak w meczach z Granadą (5:3), gdy w końcówce odrabiała straty.

Po depresyjnym 2020 r. obecny zaczyna się od powiewu nadziei i optymizmu. Zniknęły indywidualne błędy, które na starcie sezonu zabijały zespół. Odbudowane zostały przygasłe gwiazdy, które wydawały się skończone, jak wreszcie zdrowy Ousmane Dembele czy Antoine Griezmann, który w trzynastu ostatnich meczach miał udział przy piętnastu golach. Messi znowu gra z uśmiechem na ustach i w Barcelonie wierzą, że uda im się przekonać go do pozostania na Camp Nou. Leo jest w spektakularnej formie, w ostatnim meczu z Deportivo Alaves (5:1) był nie do zatrzymania i wydaje się, że wyciek kontraktu w ogóle nie odbił się na jego grze. A do tego błyszczą młodzi, na czele z Ronaldem Araujo, Pedrim czy Ansu Fatim, którego szybszy postęp zahamowała kontuzja.

Koeman nie dostał piłkarzy, których chciał (Erica Garcii, Memphisa Depaya czy Georginio Wijnalduma), a innych stracił przez kontuzje (Gerarda Pique, Fatiego, Philippe'a Coutinho, Sergino Desta itd.). Ale tych, których potrzebował, wymyślił sam. Zaczynał sezon przywiązany do 4-2-3-1, z którym pożegnał się wraz z końcem 2020 r., by wrócić do tradycyjnego 4-3-3. Nagle Sergio Busquets przestał być piłkarzem wyglądającym jak człowiek z poprzedniej epoki. Jordi Alba odzyskał uśmiech i znów pędzi po lewej flance niczym pociąg. Frenkie de Jong jest wystawiany na właściwej pozycji i gra na miarę talentu. 18-letni Pedri pokazuje, że nie tylko umie atakować i kreować ze skrzydła, ale jeszcze być znakomitym pomocnikiem harującym na całej długości boiska, bijąc rekordy odbiorów piłki i wykorzystując wydolność zdobytą dzięki trenowaniu lekkoatletyki jako dziecko. A w Ronaldzie Araujo, który nie zagra z PSG z powodu kontuzji, trener odnalazł stopera na lata.

Koeman skakał z radości, gdy zamieniał spokój w reprezentacji na Barcę w ruinie

Koeman miał wzloty i upadki, jak każdy rewolucjonista, ale idzie w dobrym kierunku. W Barcelonie chwalą go za podejście do piłkarzy. Zaczął od zintensyfikowania treningów, czego domagała się część szatni, a później dotarł nawet do tych, którym niekoniecznie było z nim po drodze. 57-latek wytyka błędy, krytykuje i otwarcie mówi, jeśli coś mu się nie podoba, ale nigdy nie robi tego bezzasadnie. Zdarza mu się też bronić zawodników, jak Samuela Umtitiego, który skompromitował się w spotkaniu z Sevillą (0:2). Dziś na temat szkoleniowca pozytywnie wypowiada się nawet Riqui Puig, którego na początku sezonu Koeman oskarżał o bycie kretem. – Patrząc na to, skąd przyszliśmy, daję swoim zawodnikom maksymalną notę – deklaruje Holender.

Koeman propozycję pracy na Camp Nou dostał dzień po porażce 2:8 z Bayernem w Lidze Mistrzów. Gdy Josep Maria Bartomeu wyszedł z jego domu, trener i jego żona Martina skakali z radości. – Wiedziałem, że jeśli teraz nie przejmę Barcy, to nie zrobię tego nigdy – wyznał. Holender zamienił spokój w reprezentacji na permanentne zamieszanie w Barcelonie. W Katalonii cieszą się, że bohater finału Pucharu Europy z 1992 r. grał kiedyś w bordowo-granatowej koszulce, bo dobrze wie, jak wygląda "entorno", otoczenie klubu i jak się w tym chaosie odnaleźć. Lista problemów, z którymi musiał się mierzyć, jest kolosalna. Rozbito mu drużynę, którą opuścili Luis Suarez czy Ivan Rakitić, a po burofaksie wysłanym przez Messiego klub mógł eksplodować od środka. Po kilku tygodniach pracy do dymisji podał się prezes Bartomeu. Klub wciąż czeka na jego następcę, bo wybory zostały przełożone, ale z szafy nieustannie wypadają kolejne trupy – katastrofalne wyniki finansowego audytu, wycieki raportów – a nie pomaga też trwająca kampania wyborcza. – Nie przeszkadza mi pełnienie roli rzecznika prasowego, ale potrzebujemy prezydenta. I to szybko – apeluje Koeman.

Koeman zdobył szacunek piłkarzy. Czy zdoła poprowadzić ich do trofeów?

Na razie potwierdzają się słowa Gerarda Pique, że jeśli Barca działa na boisku, to na dalszy plan schodzą wszelkie kłopoty instytucjonalne. Barcelona, której zwyżka formy zbiegła się z natłokiem problemów pozaboiskowych, ma obsesję na punkcie wizerunku, szczególnie tego piłkarskiego. Żaden inny klub nie mówi tyle o swoim DNA. Odchodzenie od wzorców wyznaczonych przez Johana Cruyffa nie kończyło się dobrze. Przekonał się o tym trener Ernesto Valverde – choć wyniki za jego kadencji były znakomite, to jednak stylowi daleko było do idealnego.

Na Koemana też narzekano, szczególnie gdy w końcówkach meczów pragmatycznie wprowadzał stoperów, jednak z każdym tygodniem jego zespół rośnie i zdarza mu się płynąć i grać futbol fenomenalny dla oka - tak, jak w meczu z Alaves (5:1). Koeman osiągnął pierwszy cel. Zdobył szacunek piłkarzy i stał się liderem dla klubu w okresie przejściowym. Pokazał, że jest w stanie rozwijać młodzież, ale czy pokaże, że może poprowadzić drużynę do trofeów? Dotychczasowe mecze z wielkimi rywalami kończyły się dla Barcy źle – przegrywała z Realem (1:3), Atletico (0:1), Juventusem (2:0 i 0:3), Athletikiem (2:3 w Superpucharze) czy Sevillą (0:2 w pierwszym półfinale Pucharu Króla). Jak będzie z PSG?

Więcej o: