Sergio Ramos wysłał dziennikarzom SMS-y. Takiej akcji hiszpańska piłka nie widziała

Przyszłość Sergio Ramosa dalej stoi pod znakiem zapytania. Hiszpańskie media podzieliły się na obóz piłkarza i obóz klubu, a najlepszy tego dowód mieliśmy w audycji "El Partidazo".

Ta rozmowa wyglądała jak jedna z rund negocjacji między Sergio Ramosem a Florentino Perezem – śmiał się dziennikarz Dani Senabre na zakończenie dyskusji między Manolo Lamą a Siro Lopezem. W nocnym programie radiowym "El Partidazo" dostaliśmy kolejny dowód na to, że i piłkarz, i klub mają "swoje" media, za pośrednictwem których wypuszczają informacje. Żurnaliści kłócili się o to, kto ma rację, a zakochani w polemice Hiszpanie zacierają ręce – bo w nudnym okresie transferowym, gdy żaden z gigantów nie ma kasy na wzmocnienia, afera z 34-latkiem to dokładnie to, czego potrzebowały media.

Zobacz wideo Real wyszedł z kryzysu. "Dobrze, że Perez nie pociągnął za spust"

Rene Ramos rozpoczął lawinę

Zacznijmy od początku. Choć po zakończeniu poprzedniego sezonu Perez mówił, że Ramos na pewno zostanie w klubie, to porozumienia osiągnąć się nie udało. Dlaczego? Klarownej odpowiedzi nie ma. A próby rozwikłania tej zagadki rozpoczęto na początku nowego roku, tuż po tym, jak brat i agent Sergio, Rene Ramos, podał dalej na Twitterze wpis Alfredo Duro. "Ktoś będzie musiał wytłumaczyć to, jak i dlaczego doszliśmy do tego punktu, w którym kapitan, jedna z legend Realu, pojawia się w absurdalnych jedenastkach złożonych z zawodników, którzy od dzisiaj mogą podpisać kontrakt z dowolnym klubem" – napisał dziennikarz występujący w telewizyjnym show "El Chiringuito", a wraz z nim zastanawia się cała Hiszpania.

Każdy obóz ma "swoje" media

Obozy klubu i kapitana do mediów wypuszczały różne informacje. W "El Chiringuito" i w radiu Cadena SER podawano, że Real przedstawił piłkarzowi dwie oferty – przedłużenie kontraktu o rok przy zachowaniu pensji lub dwuletnia umowa zawierająca obniżenie pensji o 10 proc. Potem pojawiły się doniesienia o ofercie z Paris Saint-Germain, o transferach Pau Torresa czy Davida Alaby lub o tym, że Ramosowi zależy na kasie. Bo 12 milionów euro to za mało, bo nie chce zgodzić się na 10 proc. obniżki pensji, bo inni koledzy z drużyny dostali podwyżki, bo klub nie chce wynagrodzić go za wszystko, co zrobił dla zespołu.. Argumentów było mnóstwo. Pojawia się pytanie – komu wierzyć? Najlepiej, nikomu. Bo i piłkarz, i klub próbują za wszelką cenę coś na tej sytuacji ugrać.

Oferta z PSG dla Ramosa? Absolutne kłamstwo

Przekonaliśmy się o tym we wspomnianym "El Partidazo". Słynny komentator Manolo Lama powiedział w nim, że Ramos pragnie zakończyć karierę w Realu. Zadeklarował, że nie myśli o wysłuchiwaniu innych ofert, bo "Real to klub jego życia i ma zbyt duży szacunek dla jego kibiców, by teraz odejść". Lama poinformował, że doniesienia o propozycji z PSG są absolutnym kłamstwem. Dziennikarz informował też, że kasa nie jest dla Ramosa problemem, choć np. "MARCA" podawała, że kapitan nie chce zrzekać się 10 proc. wynagrodzenia, a tylko odłożyć jego wypłatę (tak jak zrobili to np. piłkarze Barcelony). Na tym jednak nie koniec. Bo niedługo później okazało się, że Lama informacje dostaje bezpośrednio od Ramosa. Dowód? W trakcie programu dostał od Hiszpana SMSa, w którym zawodnik prosił, by przekazać, że absurdem są rewelacje, iż zarabia 15 milionów euro rocznie netto czy że dostał z klubu jakąkolwiek oficjalną ofertę.

Perez i Ramos "negocjują" w tunelu stadionu

Te informacje nie mogły pozostać bez odpowiedzi ze strony "klubu". Do audycji włączył się inny dziennikarz, Siro Lopez, który jest znany ze znakomitych układów z Perezem. Twierdził, że Real złożył ofertę Ramosowi w marcu. – To nie problem klubu, że piłkarz nie bierze na serio słów prezesa – przekonywał. Na to dostał odpowiedź od Lamy, że że trudno traktować poważnie propozycje składane np. w tunelu prowadzącym na murawę stadionu w Valdebebas na chwilę przed starciem Królewskich z Celtą (2:0) i że sam Florentino przed spotkaniem z Elche (1:1) prosił kapitana, by pomógł mu w przekonaniu zawodników do redukcji pensji. – To może każdą propozycję Ramos powinien dostawać na firmowym papierze? – zastanawiał się Lopez, który twierdził też, że ujawnione przez Lamę informacje o zainteresowaniu Realu Pau Torresem są kłamstwem.

"Jeśli klub złoży Ramosowi ofertę na piśmie, po 30 sekundach będzie podpisana"

Przeciąganie liny trwało kilkanaście minut. Lama twierdził, że wizerunek Ramosa był niszczony przez informacje wypuszczane przez klub. – Robiono z niego zachłannego i chciwego człowieka – krytykował dziennikarz. Lopez ujawnił z kolei, że prezes nie wierzy w jakąkolwiek ofertę dla Sergio. – Sam Florentino mi to powiedział! Skoro klub nie wierzy w zainteresowanie Ramosem, to dlaczego miałby publikować jakiekolwiek informacje na ten temat? Nikt nie wie, skąd wzięły się te doniesienia – argumentował Siro. Lama przekonywał, że Real po prostu traci czas. – Jeśli klub złoży na piśmie tę wielką ofertę dla Ramosa, to zobaczycie, że po 30 sekundach będzie ona podpisana – argumentował dziennikarz, który mówił, że nawet w negocjacjach z radiem COPE ma wszystko na piśmie i nie rozumie, dlaczego w przypadku piłkarza miałoby być inaczej.

Canizares bagatelizuje konflikt

– Myślę, że robimy z tego większy problem niż powinniśmy. Moim zdaniem pozycje Realu i Ramosa są bliższe niż przekazują media. Każda ze stron ma swoje argumenty. I nie wydaje mi się, by tu najważniejszy był temat finansowy – podsumowywał Santiago Canizares, były bramkarz reprezentacji Hiszpanii i ekspert COPE, który przysłuchiwał się debacie. Zwracał on uwagę, że na miejscu klubu zaproponowałby Ramosowi roczny kontrakt z klauzulą przedłużającą go po rozegraniu przez piłkarza 60 proc. meczów, co zabezpieczałoby drużynę na wypadek nagłego obniżenia formy przez wiekowego już sportowca. – Barcelona ma z tym problem, bo podpisała kolosalne kontrakty z Sergio Busquetsem czy Jordim Albą i dziś ma związane ręce – zwracał uwagę Senabre, a inni dziennikarze podawali przykład Diego Godina, który w wieku niespełna 34 lat niespodziewanie odszedł z Atletico do Interu. Nerazzuri dali mu aż trzyletni kontrakt (madrytczycy oferowali mu tylko roczną umowę), ale Urugwajczyk we Włoszech zdecydowanie zjechał z formą i dziś występuje w Cagliari.

Afera, jak zwykle, skończy się wspólnym zdjęciem Ramosa z Florentino?

Ile potrwa to zamieszanie? Tego nie wie nikt. Każdy zgadza się jednak, że taka afera nie sprzyja nikomu. Tym bardziej, że to nie jest pierwszy przypadek, w którym przedłużenie kontraktu kapitana staje się gorącym tematem. W 2015 roku piłkarz groził odejściem do Manchesteru United, natomiast cztery lata później pojawiały się informacje o transferze do Chin. Większość ekspertów przewiduje jednak, że obecne zamieszanie skończy się tak, jak poprzednie – Hiszpan podpisze nową umowę, a relacje między zawodnikiem a prezesem wrócą do normy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.