Bartomeu rezygnuje z funkcji prezesa FC Barcelony! Zdecydował przed głosowaniem

Jak informuje portal sport.es, Josep Maria Bartomeu zrezygnował z funkcji prezesa Barcelony. Wolał ustąpić ze stanowiska przed głosowaniem nad wnioskiem w sprawie wotum nieufności wobec niego.

Josep Maria Bartomeu i pozostali członkowie zarządu FC Barcelony złożyli we wtorek rezygnację po posiedzeniu zarządu. - Prezes klubu zaproponował zarządowi rezygnację i propozycja została przyjęta bez dyskusji - dodaje sport.es. 

Zobacz wideo Dariusz Żuraw wskazał faworyta do mistrzostwa Polski. "Patrzymy na nich w głównej mierze" [SEKCJA PIŁKARSKA #69]

Tak kończą się sześcioletnie rządy prezesa, który przejął rządy tymczasowo - gdy w 2014 roku w kłopoty z prawem wpadł Sandro Rosell i zrezygnował ze stanowiska - ale został na dłużej po wygraniu wyborów w 2015 roku, na fali euforii po zdobyciu przez Barcelonę potrójnej korony. Ostatnie lata to już jednak postępujący kryzys zarządzania klubem. Od odejścia Neymara do Paris Saint Germain w 2017 Bartomeu trzykrotnie kupował piłkarza za ponad 100 mln euro i za każdym razem były to zmarnowane pieniądze: na Philippe Coutinho, na Ousmane'a Dembele, i w końcu na Antoine'a Griezmanna. Barcelona już nie powtórzyła sukcesu w Lidze Mistrzów. W ostatnich trzech latach odpadała w kompromitujących okolicznościach z Romą, Liverpoolem i - gdy wydawało się, że już nie uda sie przelicytować poprzednich kompromitacji - Bayernem po porażce 2:8. Mistrzem Hiszpanii zostawała za kadencji Bartomeu czterokrotnie, ale grała z roku na rok coraz mniej efektownie. 2020 to już był rok klęski: Barcelona straciła tytuł na rzecz Realu, zmiana trenera Ernesto Valverde na Quique Setiena okazała się nieporozumieniem - Valverde zostawiał Barcę na pozycji lidera, Setien nie poprawił stylu, wyników też nie, skompromitował się z Bayernem w Lidze Mistrzów - a do tego kryzys uderzył w Barcelonę tak mocno, że klub który chwalił się na początku sezonu budżetem w wysokości miliarda euro. musiał późną wiosną ciąć pensje. I robił to w atmosferze kłótni, piłkarze odwrócili się od zarządu, Bartomeu był powodem, dla którego Leo Messi chciał odejść z Barcelony już przed obecnym sezonem, prezesa skrytykował ostatnio mocno w "La Vanguardii" Gerard Pique. I Messi i Pique byli celem dyskredytacyjnej kampanii w mediach społecznościowych, którą miała prowadzić firma wynajęta przez władze Barcelony za pieniądze klubu. Ta afera, nazwana "Barcagate", była pierwszym poważnym sygnałem, że podziały w klubie są już nie do zasypania. Kolejne miesiące tylko to potwierdzały, gniew socios rósł i w końcu udało się zebrać odpowiednią liczbę podpisów pod wnioskiem o wotum nieufności dla zarządu.

Bartomeu podał się do dymisji

Bartomeu nie chciał dopuścić do referendum w sprawie wotum nieufności. Próbował przekonać władze Katalonii, że termin 1 lub 2 listopada jest bardzo ryzykowny, nie wolno wysyłać socios na głosowanie podczas pandemii, gdy w kraju ogłoszony jest stan alarmowy. Ale władze podtrzymały swoje stanowisko: referendum ma się odbyć w wyznaczonym terminie. W tej sytuacji Bartomeu postanowił uprzedzić decyzję kibiców klubu i sam podał się do dymisji.

Bartomeu uważany jest za głównego winowajcę kryzysu FC Barcelony. Klub jest w trudnej sytuacji finansowej, która nie pozwoliła mu na przeprowadzenie kadrowej rewolucji po kompletnie nieudanym poprzednim sezonie. Zostawi trudne wyzwanie nowemu prezesowi. Nowe wybory mają się odbyć w ciągu trzech miesięcy po dymisji obecnych władz. Faworytem jest Victor Font, który wzywał od miesięcy do odnowy nie tylko sportowej, ale i moralnej w klubie. Jego najważniejszym stronnikiem jest Xavi, legenda Barcelony, typowany na trenera, jeśli Font wygra wybory.

Na razie nie wiadomo, kto zostanie nowym prezydentem FC Barcelony, ani kiedy odbędą się wybory. Muszą się jednak odbyć w ciągu maksymalnie trzech miesięcy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.