Obrona Barcelony upokorzona na Camp Nou. Pique stał się własną karykaturą

Barcelonę w sobotnim meczu przeciwko Realowi pogrążyły proste błędy. Bo Ansu Fati dał radę, Leo Messi nawiązywał z nim niezłą współpracę, a Jordi Alba napędzał akcje tak, jak do tego przyzwyczaił. Zabrakło solidności, którą kiedyś gwarantował Gerard Pique. Wraz ze swoim partnerem, Clementem Lengletem został upokorzony przez Lukę Modricia przy ostatniej bramce. I to ta akcja najlepiej podsumowała spotkanie w wykonaniu Katalończyków.

Najważniejszym zadaniem, jakie wyznaczył swoim zawodnikom na El Clasico Ronald Koeman nie było wykorzystywanie kreatywności Leo Messiego, czy zabieranie przestrzeni Fede Valverde, a zastąpienie Luisa Suareza. Urugwajczyk odszedł we wrześniu do Atletico Madryt za darmo, a w El Clasico w ciągu ostatnich kilku lat był zawsze kluczowym zawodnikiem. Zdobył 11 z 27 goli Barcelony w spotkaniach z Realem, w których występował. Wypracował łącznie 16 goli, czyli 60 procent wszystkich bramek Katalończyków.

Zobacz wideo Pierwszy gol Karola Linettego w nowym klubie Serie A! Strzał w totalnej mgle [ELEVEN SPORTS]

Ansu Fati spełnił oczekiwania. Zastąpił Luisa Suareza

Kto został wyznaczony do tej roli? Ansu Fati. 17-latek od początku spotkania pojawiał się jako najbardziej wysunięty zawodnik Barcelony i to zaprocentowało już w ósmej minucie, gdy Hiszpan uwolnił się od Raphaela Varane’a tuż przed polem karnym i wbiegł w nie, wyprzedzając o kilka kroków Sergio Ramosa. Trafienie do bramki po podaniu Jordiego Alby nie stanowiło dla niego żadnego problemu. Imponowało to, jak świetnie ustawił się w tej sytuacji, mimo że choćby w poprzednim meczu z Ferencvarosem trafiał po zejściu ze skrzydła. 

Porównanie ustawienia Ansu Fatiego (od lewej: bramka z Ferencvarosem, przed podaniem Alby, w trakcie podania Alby)Porównanie ustawienia Ansu Fatiego (od lewej: bramka z Ferencvarosem, przed podaniem Alby, w trakcie podania Alby) Porównanie ustawienia Ansu Fatiego (od lewej: bramka z Ferencvarosem, przed podaniem Alby, w trakcie podania Alby) / Screen Youtube, Eleven Sports

Bramkę Fatiego wypracował właśnie Alba. Już jego ruch w momencie, gdy piłkę w środku pola dostał Messi, sugerował, jak zostanie rozegrana ta akcja. Miękka piłka od Messiego pozwoliła mu, jak w firmowych akcjach z zeszłych lat zejść z nią z lewego skrzydła bliżej pola karnego. W tym momencie zazwyczaj odgrywał ją Messiemu, ale tym razem Argentyńczyka nie musiało tam być. W roli wykańczającego akcję sprawdził się Fati.

Świetne ustawienie Jordiego Alby do podania od MessiegoŚwietne ustawienie Jordiego Alby do podania od Messiego Świetne ustawienie Jordiego Alby do podania od Messiego/ Screen Eleven Sports

Wiecznie spóźniony, niedokładny i zachłanny. Gerard Pique stał się własną karykaturą

To był jednak gol na 1:1. Najpierw strzelił Real, który w piątej minucie mógł dziękować Gerardowi Pique. Obrońca Barcelony już w pierwszej ważnej sytuacji był bardzo spóźniony i został szybko minięty przez podanie Karima Benzemy do Fede Valverde. Niepotrzebnie zrobił krok do przodu, który zapowiadał, w którym kierunku będzie zmierzał do francuskiego napastnika. Chwilę później mógł już tylko spojrzeć w pole karne, gdzie niepilnowany przez nikogo Valverde zdobywał gola. A to właśnie Pique powinien go zablokować.

Błędy Gerarda Pique w trakcie sobotniego El ClasicoBłędy Gerarda Pique w trakcie sobotniego El Clasico Błędy Gerarda Pique w trakcie sobotniego El Clasico/ screen Eleven Sports

O ile przy pierwszej bramce 33-latkowi nie pomagał fakt, że źle piłkę wyprowadził Sergio Busquets, który stracił ją tuż przed błędem Pique, to później popełniał takich błędów coraz więcej. Był wiecznie spóźniony, niedokładny. Stał się własną karykaturą i miał szczęście, że Real nie zawsze to wykorzystywał. Po drugiej stronie boiska zawodzili Pedri oraz Coutinho. Ten pierwszy nie potrafił znaleźć swojego miejsca na boisku, a drugi do niedokładnych zagrań dołożył jedynie denerwowanie Casemiro, który często go faulował. Coraz lepiej funkcjonowała natomiast relacja Messi-Fati, co mogło dawać nadzieję fanom Barcelony na drugą połowę.

Do fatalnego Pique dołączył Lenglet. Głupi faul, a potem kolejne błędy

Po przerwie przyszło nawet urozmaicenie gry tego duetu. W 50. minucie Ansu Fati przeszedł na prawe skrzydło, a Messi pojawił się w środku. W tamtej akcji to jednak Hiszpan uderzył, a gdy nie trafił, Argentyńczyk skrzywił się i wskazywał, że chciał podania. Minutę później Fati wrócił na pozycję najbardziej wysuniętego napastnika i od razu został wypatrzony przez Jordiego Albę, choć wtedy akurat do piłki nie doszedł. I znów zmiana, Fati zszedł do boku pola karnego. Już wtedy w polu karnym pokazywał się Messi, ale Dest ociągał się z dograniem do Fatiego i Hiszpan nie mógł już dośrodkować do Messiego. Trzeba było dorzucać piłkę do Coutinho, który uderzył głową tylko w boczną siatkę. Te dwie sytuacje z wymiennością pozycji między Messim a Fatim pokazały potencjał ich współpracy. Szkoda, że to był w zasadzie ostatni moment, w którym ona mogła coś zmienić.

W 63. minucie do błędów Pique własny dołożył drugi ze środkowych obrońców gospodarzy - Clement Lenglet. Przy rzucie wolnym dla Realu Francuz zupełnie niepotrzebnie przytrzymał za koszulkę Sergio Ramosa, czym uniemożliwił mu dojście do piłki wrzuconej w pole karne. Sędzia Juan Martinez Munuera po analizie VAR podyktował rzut karny, który później wykorzystał Ramos.

Głupi błąd Lengleta nie był jednak jedynym, który popełnił w drugiej połowie. Był równie spóźniony w wielu sytuacjach. Najlepiej było to widać po jednym z rzutów rożnych. Barcelonie udało się wybić piłkę z pola karnego i większość zawodników Koemana ruszyła konstruować kolejną akcję. Zbyt wolno zorientowali się, że Real odzyskał piłkę i ponownie dograł ją w pole karne. Pique był wtedy na linii pola karnego, a źle ustawiony Lenglet został sam przeciwko dwóm zawodnikom Realu. Barcelonę genialną interwencją uratował Neto.

Modrić upokorzył obronę Barcelony. Po meczu Katalończycy nie mogą być nawet nienasyceni

Koeman wprowadził na boisko Dembele, Griezmanna, Trincao oraz Braithwaite’a. Ale od samego wprowadzenia nowych piłkarzy w ofensywie nie przybył o akcji w ataku. Brakowało kogoś, kto wykreuje sytuację, a na ławce trener miał choćby Pjanicia, Puiga czy Roberto. Real przejął już kontrolę nad spotkaniem i to zawodnicy Zinedine’a Zidane’a tworzyli sobie kolejne sytuacje, a Barca się przyglądała. Było ją stać tylko na nieudolne próby ataków Griezmanna czy Coutinho. A Real atakował i w 90. minucie jeszcze raz ukłuł rywali. Barcelona straciła piłkę w środku pola, a Modrić jednym podaniem ograł wykonującego kolejną złą interwencję Pique. Do piłki doszedł Neto, który jednak tylko odbił piłkę. Ponownie dopadł do niej Modrić, który minął Brazylijczyka i strzelił obok Lengleta nieudolnie próbującego już tylko zastąpić bramkarza Barcelony. Było 3:1. Chorwacki pomocnik upokorzył obronę rywali i najlepiej podsumował spotkanie w ich wykonaniu.

Odkąd Real zdobył drugą bramkę, gospodarze nie stworzyli sobie dogodnych okazji do wyrównania. Koeman przed meczem skupił się na sile ataku swojego zespołu. Ansu Fati spełnił oczekiwania i błysnął nie tylko golem, ale też dobrymi wymianami pozycji oraz podań z Leo Messim. W drugiej połowie drużynie brakowało już wszystkiego, a brak solidności w obronie i proste błędy popełniane przez Lengleta i Pique zdecydowały o bolesnej porażce. Teraz holenderski szkoleniowiec będzie musiał zmierzyć się ze sporym problemem - przeciwko Barcelonie z tak grającą obroną podobne błędy będzie w stanie wykorzystać każdy. A już na pewno Juventus, z którym przyjdzie im w środę zagrać w fazie grupowej Ligi Mistrzów.

Przeczytaj także:

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.