Gareth Bale wrócił do Madrytu po rozegraniu dwóch meczów dla reprezentacji Walii (zagrał 45 minut z Finlandią i 90 minut z Finlandią, oba mecze zostały wygrane po 1:0). Problem w tym, że, jak informuje telewizja Cuatro, po powrocie zgłosił kontuzję kolana. Władze hiszpańskiego klubu uważają to za kolejny dowód na to, że Bale jest dużo bardziej przywiązany do gry w reprezentacji niż dla "Królewskich".
Walijczyk jest problemem Realu od dłuższego czasu. Już rok temu Zinedine Zidane mówił, że najlepiej by było, gdyby czym prędzej odszedł. Francuski trener w ogóle nie rozmawia ze swoim podopiecznym. Real nie umie się go pozbyć ze względu na bardzo wysoki kontrakt: do jego końca zostały dwa lata, w trakcie których piłkarz miałby zarobić łącznie 30 mln euro. Sam Bale robi niewiele, by rozwiązać tę sytuację i jest gotowy siedzieć na trybunach, byle tylko nie zrezygnować z pieniędzy.
Dlatego z informacji "The Telegraph" wynika, że Hiszpanie mają nowy, drastyczny plan: są gotowi ponieść stratę finansową i pokryć 50 procent pensji Bale'a na kolejne sezony (czyli łącznie 15 mln euro), byle tylko 31-latek wreszcie opuścił Madryt. To miałoby pomóc w znalezieniu klubu chętnego na pozyskanie Walijczyka, bo jego ogromne żądania finansowe były do tej pory jednym z głównych problemów. Rok temu Bale był już o krok od transferu do jednego z klubów chińskiej Superligi, ale to Real Madryt zablokował transfer w ostatniej chwili: pierwotnie chciał go oddać za darmo, ale potem Florentino Perez stwierdził, że Realowi należy się kwota odstępnego.