Grają najpiękniej w Hiszpanii, zaczynają walkę o Ligę Mistrzów. "To będzie jedenaście finałów"

Są na czwartym miejscu w tabeli, ale w sercach kibiców hiszpańskiej piłki zajmować pierwsze. Powrót do gry na stadionach oznacza kolejny pokaz ofensywnego zmysłu Odegaarda, sprytu Oyarzabala czy skuteczności Isaka. Zachwycającego Realu Sociedad i uśmiechniętego Joakina Aperribaya, któremu w końcu może opłacić się dekada budowania klubu po awansie do La Liga.

Jokin Aperribay w 2008 roku uratował zadłużony, ale zasłużony baskijski klub z tradycjami. Wyłożył kilkadziesiąt milionów euro, żeby dwa lata później Real Sociedad wrócił do La Liga. Spadał trzy lata wcześniej, po raz pierwszy od 43 lat i nic nie wskazywało, że powróci i to silniejszy. A jednak Aperribay otworzył zupełnie nową erę w jego historii. I dzięki niej dziś na Anoeta można się zachwycać najpiękniejszym stylem gry w całej Hiszpanii.

Zubieta, czyli skąd wziął się Griezmann

Co zmienił? Przede wszystkim mocno postawił na rozwój Zubiety. Szkółka juniorów istniała od lat 80., a jej pierwszą gwiazdą został Txiki Begiristain, dzisiejszy współpracownik Pepa Guardioli i dyrektor sportowy w Manchesterze City. Akademia została rozbudowana cztery lata przed przyjściem Aperribaya. Opierała się głównie na poszukiwaniu lokalnych zawodników. Na tyle, że w 2013 roku drużyna Juvenilu A Realu Sociedad liczyła sobie aż czternastu zawodników z Gipuzkoi, gdzie stoją budynki szkółki i stadion Anoeta. Rok później jedynym zawodnikiem pochodzącym z San Sebastian, a nie stąd był Xabi Prieto.

Dzięki temu w drużynie pojawili się Asier Illarramendi, Inigo Martinez, Mikel Oyarzabal czy Alvaro Odriozola. Do tego Antoine Griezmann. Trenerzy drużyn młodzieżowych, w których zaczynał odrzucony we Francji napastnik, od razu zauważyli w nim coś wyjątkowego. Do dziś pamiętają to, jak się wyróżniał. - Gdy wychodził na boisko, to wyglądało to tak, jakby wstawało słońce - porównywali, opowiadając o nim w reportażu z Zubiety w "The Guardian". Griezmann był członkiem pierwszego zespołu, który dał Aperribayowi wielką radość. Ligę Mistrzów po zakończonym na czwartym miejscu sezonie 2012/2013. Piękne chwile trwały jednak krótko, bo w Europie Real Sociedad furory nie zrobił, a większości twórców sukcesu, z Griezmannem na czele, nie było w klubie już dwa sezony później.

Winni mieli być trenerzy. Wszystko odmienił dyrektor sportowy

Aperribay zatrudniał i zwalniał pięciu trenerów w sześć lat, próbując powtórzyć osiągnięcie z 2013 roku. Minęło kilka lat za nim zrozumiał, że problem może leżeć także w innej klubowej roli, dyrektora sportowego Lorenzo Juarrosa Garcii. Zastąpił go Roberto Olabe. Człowiek, który doskonale wie, czego potrzeba Realowi Sociedad i nie boi się odważnych decyzji. W ciągu dwóch lat pracy zatrudnił w klubie czterech analityków, których wypatrzył po trafnych opiniach, jakie publikowali na Twitterze.

- Tu nie chodzi o to, kim są lub byli pracownicy tego klubu. Ważne, że wpisują się w filozofię funkcjonowania klubu - zapewniał w wywiadzie udzielonym magazynowi "Panenka". - Jako dyrektor sportowy w niektórych miejscach potrzebowałem dokonać tylko delikatnych zmian, a w innych od nowa tworzyć współpracujące grupy, budować synergię. Zrozumiałem, że mamy zespół, który rośnie od takiego wyróżniającego się podaniami do drużyny uniwersalnej w ofensywie, świetnie adaptującej się do tego, czego wymaga od niej futbol - opisywał Olabe.

Układanka Alguacila

Obecny szkoleniowiec, Imanol Alguacil dostał od Olabe szansę już od marca 2018 roku, ale wtedy po nieco ponad dwóch miesiącach pracy zmienił go Asier Garitano. Szkoleniowca uważano za odpowiednią osobę na to stanowisko. Ale nazwisko Alguacila pozostawało w głowie dyrektora. I już w grudniu po serii słabszych wyników Garitano, 48-latek wrócił do drużyny. - To modelowy przykład trenera naszego klubu. Jego zespół jest agresywny, gra z pasją i zawsze pozostawia miejsce na ewolucję, rozwój. Możemy identyfikować swój styl z tym, co chce wprowadzać. Tu nie chodzi o zaliczenie 700 celnych podań, ale przekonanie o tym, jak ważne jest każde z nich - wskazywał Olabe, opisując Alguacila. Pierwszy sezon zakończył na dziewiątym miejscu, co odebrano jako dość dobry wynik. W klubie wierzyli, że w kolejnym będzie jeszcze lepiej. 

Szkoleniowiec rozpoczął budowę zespołu, który dziś chwali się najbardziej w całej Hiszpanii. Za zachwycającą grę skrzydłowych, zwłaszcza bardzo niedocenianego Mikela Oyarzabala. Dobrze widać ją choćby na przykładzie meczu z Realem Madryt w Pucharze Króla. Bramkarz Alejandro Remiro rozpoczyna grę podaniem do lewej strony, a parę sekund później piłka leci już w pole karne po groźnym dośrodkowaniu. Tak skutecznie tego typu ataków w ostatnich miesiącach nie wyprowadzał nikt.

Do tego płynną wymienność roli w środku pola zapewniają Mikel Merino i Martin Odegaard. Norweg dla projektu Realu Sociedad jest gotowy odrzucić możliwość powrotu do Realu Madryt, o czym coraz pewniej i częściej mówi Joakin Aperribay. Musi mu bardzo zależeć, bo 21-latek zaliczył najwięcej kluczowych podań, zagrań w pole karne czy akcji kreujących gole w całej lidze. A przecież są jeszcze świetni napastników. Wśród trudno wyróżnić lidera - dziewięć goli strzelił Willian Jose, osiem ma w dorobku Oyarzabala, a po siedem Portu i Aleksander Isak. Ten ostatni jest w baskijskim klubie niespełna od roku, ale już zdążył się idealnie dopasować do stylu gry. Miesiąc temu zadeklarował, że bardzo pomogło mu przyjęcie stoicyzmu. - Jestem miłośnikiem filozofii, to dużo dla mnie znaczy. To już podobna część mojego życia jak rozmowy z bliskimi osobami - zaznacza cytowany przez tribalfootball.com. Stoików polecił mu trener mentalny drużyny, Imanol Ibarrando.

To będzie jedenaście finałów. "Nie ukrywamy naszych ambicji"

Na początku czerwca doceniono Imanola Alguacila za to, ile wniósł do drużyny z San Sebastian. Dostał nagrodę dla najlepszego trenera od instytutu Johana Cruyffa, przyznawaną przez jego syna, Jordiego. Według niego to właśnie Alguacil miał przygotować drużynę grającą w stylu najbliższym do preferowanego przez legendarnego Holendra.

14 zwycięstw w 27 meczach - to obecny bilans jego drużyny w tym sezonie. W ostatnich pięciu sezonach Real Sociedad tylko raz na koniec sezonu miał ich więcej. A tu pozostało jeszcze jedenaście meczów do końca sezonu. To jednocześnie błogosławieństwo i przekleństwo Basków. Wszyscy oczekują od nich walki do końca o utrzymanie miejsca w czołówce. Jeśli się uda, odniosą wielki sukces. Jeśli nie, nikt im tego nie zapomni. - To będzie jedenaście finałów - stwierdził pomocnik, Igor Zubeldia. - Trzeba dobrze wystartować i lepiej kontynuować ten marsz - oceniał na konferencji prasowej. A przecież pozostaje jeszcze przełożony na późniejszy, na razie bliżej nieznany termin finał Pucharu Króla przeciwko Athletikowi. Być może najpiękniejszy mecz w piłkarskiej historii Kraju Basków, ale to Real Sociedad chciałby go celebrować z większym rozmachem i unieść trofeum po zwycięstwie.

- Nie ukrywamy naszych ambicji, chcemy zostać tam, gdzie jesteśmy. I zagrać w Lidze Mistrzów - wskazał Jokin Aperribay. Prezes klubu chciałby, żeby wszyscy docenili pracę jego i ludzi, którym zaufał. To idealny moment na pokazanie wszystkim, jak Real Sociedad reprezentuje uwielbienie dla piłki i chce być w tym skuteczny. - Wynik pierwszego zespołu to konsekwencja wszystkiego, co dzieje się w klubie. My tylko wykonujemy wewnętrzną pracę w gronie ludzi, którzy kochają to, co robią - zaznaczył Roberto Obale. Pierwszy krok w stronę wymarzonego utrzymania się na czwartym miejscu Real Sociedad będzie mógł wykonać już w niedzielę, 14 czerwca w meczu z Osasuną, który zaplanowano na 22:00.

Więcej o: