Była 56. minuta czwartkowych derbów Sewilli, gdy skrzydłowy gospodarzy - Lucas Ocampos - pewnie wykorzystał rzut karny i dał swojej drużynie prowadzenie w meczu z Realem Betis. Chwilę wcześniej sędzia Mateu Lahoz podyktował "jedenastkę" za kontrowersyjny faul Marca Bartry na Luuku de Jongu.
Kontrowersyjny, bo chociaż sędzia z decyzji się wybroni, a Hiszpan w pojedynku główkowym wyraźnie wsparł się na holenderskim napastniku, to takich starć w polach karnych na całym świecie widujemy mnóstwo i niewiele z nich kończy się rzutami karnymi.
- Nigdzie nie widzę tam rzutu karnego. To niezrozumiała decyzja. Wygrałem pozycję w pojedynku główkowym, a gdy rywal wyskoczył, po prostu natrafił na moje ramiona, bo skoczyłem wyżej. Spójrzcie na reakcję drużyny przeciwnej. Żaden z zawodników nie protestował, nie domagał się od razu rzutu karnego - powiedział po meczu Bartra.
- To była kluczowa sytuacja w meczu. Straciliśmy pierwszego gola, za chwilę padł drugi i było po meczu. Oczywiście musimy poprawić w naszej grze wiele rzeczy, jednak ta decyzja sędziego na pewno nam nie pomogła. Raz jeszcze podkreślam: nie widzę tam żadnego rzutu karnego - dodał.
Mecz zakończył się zwycięstwem gospodarzy 2:0, a drugą bramkę dla nich dołożył Fernando. Po 28 kolejkach La Ligi Sevilla zajmuje trzecie miejsce w tabeli z dorobkiem 50 punktów. Drużyna Julena Lopeteguiego traci sześć punktów do drugiego Realu Madryt i osiem do FC Barcelony. Betis jest zaś dopiero na 12. pozycji z dorobkiem 33 punktów i ośmioma "oczkami" przewagi nad strefą spadkową.
Czytaj też: