"Dembele stał się ofiarą własnego talentu". "L'Equipe": To Barcelona ponosi winę za jego kontuzje

Ousmane Dembele w dwa i pół sezonu w Barcelonie miał 9 kontuzji i ponad rok spędził na ich leczenia. Napastnik nie zagra do końca obecnych rozgrywek, więc liczby te jeszcze wzrosną. Dziennikarze "L'Equipe" uważają, że za problemy zdrowotne zawodnika odpowiada sztab szkoleniowy klubu. Hiszpańskie media dodają, że Francuz może już w Barcelonie nie zagrać.

Zwichnięcie, skręcenie, pęknięcie, ale też naderwanie i zerwanie. Najczęściej różnych lub tych samych części mięśnia uda. W bogatej liście wyroków medycznych, które przez ostatnie 2,5 roku usłyszał Ousmane Dembele, były też problemy ze stawem skokowym. Historię piłkarza sprowadzonego na Camp Nou za 145 mln euro (wraz z bonusami) można opisywać raczej w tygodniku medycznym, a nie sportowej gazecie. Licząc z obecnym sezonem, w którym gracz na boisku się już nie pojawi, po 3 latach na Camp Nou wyjdzie, że około 470 dni spędził na L4 lub w medycznych gabinetach, szpitalach i zajęciach rehabilitacyjnych.

Zobacz wideo Koszmarna interwencja przyszłego bramkarza Bayernu [ELEVEN SPORTS]

Niebezpieczny Dembele?

Dembele jest specyficzny. Nie od dziś są znane jego problemy osobiste, niehigieniczny tryb życia i zbywanie problemów. W Barcelonie zdarzało się już, że nie przyszedł na trening. Powód oficjalny? Problemy żołądkowe. Prawdziwy? Nocna gra z kolegami w Playstation, od której jest zresztą uzależniony. Przy okazji, gdy w jego domu zjawił się klubowy lekarz, Francuz został złapany na kłamstwie. Do tego dochodziło opuszczanie akcji marketingowych klubu i beztroskie podejście 22-latka do życia. W Niemczech ciągnie się za nim sprawa sądowa za zdewastowanie mieszkania, które wynajmował i opuścił bez oddania kluczy.

Barcelona starała się go wspomagać. Na uzależnienie od gier zaproponowała terapię. Aby Dembele prowadził zdrowszy tryb życia, przydzieliła mu kucharza, dbającego nie tylko o zdrowe odżywianie, ale i stałe pory posiłków. Zawodnik ostatecznie zwolnił go i zatrudnił francuskiego specjalistę od kuchni. W praktyce funkcjonowanie gracza trochę się poprawiło. Francuz wstaje codziennie przed 9.00, by o tej godzinie zjeść przygotowane przez Anthony’ego Audebauda dietetyczne śniadanie, a potem... Z tym bywa różnie. Jak może normalnie biegać, to jedzie na trening. Od listopada jednak nie może. Jak się ostatecznie okazało, zerwał, a nie tylko naciągnął mięsień w prawym udzie, więc zamiast boiska, znów częściej czas będzie spędzać w łóźku i lekarskich gabinetach. To scenariusz obowiązujący do końca tego sezonu, w którym Dembele wystąpił w 5 meczach, rozegrał w nich 350 minut i to by było na tyle.

Mięśnie uda osłabione przez Playstation

Przy okazji dziewiątej kontuzji gracza jego problemami znów zajęli się dziennikarze "L’Equipe". Wyszli z założenia, że godziny gry na Playstation i późne chodzenie spać nie może mieć aż tak rujnującego wpływu na mięśnie uda. Tym bardziej że "do momentu pojawienia się w Katalonii, Dembele nigdy nie doznał urazu", ani w Rennes, ani w Borussii, gdzie grał wcześniej. Nagle stał się pechowcem?

Na początku zamiany Dortmundu na Barcelonę trudno było wskazać różnicę w funkcjonowaniu gracza. Treningi w ekipie z Camp Nou nie obciążały go bardziej niż te na Signal Iduna Park. Z Dembele mieszkał jego wujek. Nieopodal gracza apartament wynajął przedstawiciel menedżera zawodnika. Tak, aby mieć wszystko na oku i pomóc Francuzowi w wejściu do klubu. Po trzech tygodniach Dembele naderwał mięsień dwugłowy uda. Po kolejnych kontuzjach w mediach głośno było już tylko o problemach piłkarza i jego złym prowadzeniu się. Ale po dwóch latach mięśniowych kłopotów przyczyn urazów trudno nie szukać głębiej.

Tym bardziej że w ostatnim czasie zawodnik bardzo się zmienił, przynajmniej tak zapewnia jego prywatny kucharz: - On nie je już przetworzonych produktów. W jego posiłkach nie ma sody. Są warzywa, drób na zmianę z doradą, colę zamienił na świeżo wyciskany sok ananasowo-gruszkowo-jabłkowy. Prosił mnie, bym sam wyznaczył najlepsze godziny na posiłki i się tego trzyma. Teraz wszystko ma zaplanowane. Spędzam w jego mieszkaniu dużo czasu, nie widziałem żadnej imprezy. To typ domatora, jest spokojny – zapewnia Anthony Audebauda, opisując metamorfozę zawodnika w rozmowie z "L’Equipe". - Szczerze? Smutno patrzeć na pracę, jaką wykonuje i problemy zdrowotne, które ma. Nigdy tak o siebie nie dbał - zapewnia kucharz.

Zawodnik stara się też wysypiać. Nie chodzi spać wcześnie, ale zdaniem Audebauda, który wie, jak wygląda to u innych młodych graczy, młodsze pokolenie tak już ma. Nie chodzi spać po wieczorynce i nie wstaje o świcie.

-Dembele kładzie się do łóżka około północy, czasem godzinę później, ale tak samo robią Mbappe, Mendy, czy Hernandez. Nie można wymagać od nich, by funkcjonowali tak jak 33-letni Hugo Lloris – puentuje kucharz.

Zepsuła go Barcelona

Skoro nie imprezy, złe jedzenie i konsola to co? Zdaniem francuskich dziennikarzy spory wpływ na problemy zdrowotne zawodnika ma sposób treningów preferowany przez Barcelonę. Dembele jest zawodnikiem dynamicznym, bazującym na swej prędkości, starcie do piłki, zwinności. Praca jego mięśni podobna jest do tej, która wykonuje sprinter. Potrzebuje on zatem ćwiczeń przewidzianych dla biegaczy. "Zajęcia Barcelony dostatecznie do takiego wysiłku nie przygotowują" - podsumowują dziennikarze francuskiego dziennika i powołują się na naukowe opracowania.

Klinika Aspetar w Dousze, specjalizująca się w problemach ortopedycznych i medycynie sportowej, poproszona o opinię w tej sprawie porównała dane GPS zawodnika. Okazało się, że w meczach, w których grał - często w niepełnym wymiarze, lub wchodząc z ławki - 90 proc. dystansu, który przebiegał, pokonywał w tempie sprinterskim. Na treningu było to tylko 20 proc. Różnica jest ogromna.

Dziennikarze dodają, że treningi Barcy są ułożone bpod Pique, Busquetsa, czy Messiego - zawodników po trzydziestce, od lat trenujących w podobny sposób. Problemy, które się z tym wiążą, nie dotyczą zresztą tylko Dembele. Jako przykład wymieniany jest choćby 22-letni obecnie Frankie de Jong. Holender kilka tygodni po swym przyjeździe do Barcelony musiał skorzystać z usług prywatnego trenera od przygotowania fizycznego. Szybko zorientował się, że zajęcia w Katalonii nijak mają się do jego potrzeb i tego, co robił w Ajaksie.

"Podczas jesiennego spotkania klubowych lekarzy z samym piłkarzem, część działaczy uznał odpowiedzialność klubu, za cykliczne problemy zdrowotne Dembele" - pisze "L’Equipe", ale dodaje, że to informacja nieoficjalna, potwierdzona w zakulisowych rozmowach. Barcelona raczej nie będzie przyznawała się do tego publicznie. Ponoć, od kiedy trenerem “Blaugrany” został Quique Setien, zajęcia wyglądają już inaczej. Sam klub pośrednio uznał swój błąd, bo według informacji francuskich dziennikarzy, poprosił nawet działaczy BVB o przesłanie dokumentacji z wcześniejszych zajęć treningowych Dembele, by porównać, jaką pracę Francuz wykonywał, będąc zawodnikiem Borussii, a co robi teraz.

"Stał się raczej ofiarą swojego talentu"

- Ousmane nie jest odpowiedzialny za swoją sytuację - ocenia Michel Troin, były asystent Philippe’a Montanier’a, który współpracował z Dembele w Rennes. Już jak odchodził z naszego klubu, presja na jego grę była olbrzymia. Wtedy jeszcze nie zakończył się jego rozwój fizyczny, wzrost układu kostnego. Oczywiście, że był szybki i dobrze radził sobie z piłką, ale nie miał nawet odpowiedniej wydolności tlenowej. Trzeba było się nim odpowiednio zająć, nie forsować go - tłumaczy Troin pokazując zdjęcia sprzed kilku lat, na których zawodnik jest drobny. - On stał się ofiarą swojego talentu – dodaje.

Być może Barcelona rozwiąże sytuację, pozbywając się zawodnika. Hiszpański "Sport" donosi, że w razie odkupienia Neymara z Parc des Princes paryżanom - oprócz gotówki - miałby zostać zaoferowany Antoine Griezmann i Dembele. Katalończycy w ten sposób mieliby odzyskać swoją gwiazdę i wysłać do Francji graczy, którzy na Camp Nou nie spełniają pokładanych w nich oczekiwań. Ten drugi i tak do czerwca nie bardzo ma jak je spełnić, a nikt wcześniejszym powrotem na boisko nie będzie w przypadku Dembele ryzykował.

Więcej o:
Copyright © Agora SA