Lionel Messi wywołał pożar w Barcelonie! Poszedł na wojnę z zarządem. "Nie lubię robić takich rzeczy publicznie"

"Pożar" w Barcelonie. Dyrektor sportowy katalońskiego klubu Eric Abidal skrytykował publicznie część piłkarzy pierwszego zespołu za ich podejście do treningów w ostatnich miesiącach. Na te słowa zareagował ostro Lionel Messi, który według wielu ekspertów od hiszpańskiego futbolu poszedł na otwartą wojnę z zarządem klubu.

Barcelona w tym sezonie nie zachwyca, choć wciąż jest w grze o najważniejsza trofea. W lidze po 22. serii gier jest na 2. miejscu w tabeli i do prowadzącego Realu Madryt traci tylko 3 punkty, a w Lidze Mistrzów wygrała trudną grupę z Interem Mediolan i Borussią Dortmund. Ale atmosfera i tak jest napięta. Zespół prezentuje się nierówno, słabo wypada zwłaszcza na wyjazdach. Styczniowa porażka w półfinale Superpucharu Hiszpanii z Atletico tylko potwierdziła największe obawy klubowych działaczy.

Kozioł ofiarny

Ci postanowili zareagować, zwalniając trenera Ernesto Valverde. Szkoleniowca, którego posada i tak wisiała na włosku po ubiegłorocznym blamażu w LM i roztrwonieniu w półfinałowym dwumeczu z Liverpoolem trzybramkowej zaliczki z pierwszego spotkania. Ciężko nie odnieść jednak wrażenia, że Valverde, choć swoje na sumieniu miał, był jedynie kozłem ofiarnym całej sytuacji. Problemy Barcelony nie ograniczają się bowiem tylko do ławki trenerskiej czy formy piłkarzy.

Największym kłopotem jest praca zarządu, co jasno zasugerował Lionel Messi w swoim ostatnim wpisie na Instagramie:

Szczerze powiedziawszy, nie lubię robić takich rzeczy publicznie, ale wszyscy powinniśmy brać odpowiedzialność za nasze zadania i decyzje. My, piłkarze, jako pierwsi widzimy, kiedy robimy coś źle i także jako pierwsi chcemy to poprawić. Ci, którzy zarządzają pionem sportowym klubu, również muszą wziąć odpowiedzialność za to, co robią, i za podejmowane decyzje. Kiedy ktoś decyduje się mówić o słabej grze piłkarzy, niech poda nazwiska, bo w innym wypadku niszczy wizerunek wszystkich i podsyca sprawy, o których się mówi, a są nieprawdą.

Argentyńczyk zareagował w ten sposób na opublikowany we wtorek przez dziennik "Sport" wywiad z Erikiem Abidalem, dyrektorem sportowym Barcelony. Działacz i jednocześnie były zawodnik Blaugrany otwarcie zasugerował w rozmowie ze "Sportem", że nie wszyscy piłkarze za kadencji Valverde pracowali na treningach wystarczająco ciężko. - Oglądaliśmy nasze mecze, jednak nie koncentrowaliśmy się na wynikach, ale na tym, jak zespół grał i trenował, na taktyce oraz pracy zawodników, którzy dostawali mniej szans. Wielu zawodników nie było zadowolonych z tego, co się dzieje, lub nie pracowali na treningach tak jak powinni. Ponadto był też problem z wewnętrzną komunikacją. Relacja trenera z szatnią zawsze była dobra, ale były małe rzeczy, które jako były piłkarz wyczuwałem. Powiedziałem o tym klubowi i podjęliśmy decyzję o zmianie trenera - wyznał Abidal.

Messi rozdaje karty

Reakcja Messiego wydaje się zrozumiała. Kapitan postanowił wyjść przed szereg i wziąć w obronę piłkarzy, koncentrując uwagę kibiców na tym, jak klub jest zarządzany i z czego w pierwszej kolejności wynikają problemy Barcelony. Zagrał piłeczkę i teraz spokojnie czeka na to, jak odbije ją zarząd. W klubowych biurach z pewnością zrobiło się gorąco, bowiem los działaczy spoczywa w znacznej mierze w rękach części kibiców, tzw. socios, którzy uiszczają coroczne składki i decydują w wyborach o składzie nowego zarządu. Jeśli Messi pójdzie na otwartą wojnę z prezesem Josepem Marią Bartomeu i jego ludźmi, nie trudno wyobrazić sobie, czyją stronę wezmą kibice.

Zwłaszcza że piłkarz posiada w swoich rękach niezwykle silną kartę przetargową. Messi jest dla Barcelony kimś więcej niż piłkarzem. To instytucja sama w sobie, ambasador, legenda, w dodatku wciąż zdaniem wielu najlepszy piłkarz na świecie (w grudniu odebrał swoją szóstą Złotą Piłkę, nikt nie ma ich tyle co Argentyńczyk). Ale przede wszystkim to zawodnik, który sam decyduje o swojej przyszłości dzięki klauzuli zapisanej w jego kontrakcie. Nie będący w serdecznych stosunkach z obecnym zarządem klubu Messi, przedłużając aktualną umowę z klubem do czerwca 2021 roku, zapewnił sobie zapis, który umożliwia mu odejście z Barcelony za darmo po zakończeniu każdego sezonu. Katalońskie media podkreślały, że piłkarz nie bierze pod uwagę odejścia, a klauzula ma być dla niego zabezpieczeniem.

Zabezpieczeniem, dzięki któremu może on teraz wpłynąć nie tylko na działania zarządu, ale być może doprowadzić także do wyboru nowego. Jeśli socios złożą wniosek o zorganizowanie wotum nieufności i zbiorą wystarczającą liczbę podpisów, sprawa nabierze rozpędu. Odwołanie zarządu nie jest oczywiście operacją prostą, za zwolnieniem Bartomeu musiałoby głosować ponad 2/3 socios, a ponadto wymagana jest 10% frekwencja, i to zakładając, że udałoby się wcześniej zebrać 16 tysięcy podpisów pod wnioskiem o samą organizację wotum. Gdyby jednak Messi zagroził odejściem po sezonie z powodu tarć z zarządem, podpisy pod wnioskiem zorganizowane zostałaby w ekspresowym tempie.

Czas odpowiedzialności

Cierpliwość zawodnika względem Bartomeu dobiega chyba końca. Ich chłodne relacje zaczęły się wraz z odejściem z klubu Neymara w 2017 roku. Zarząd co prawda sprowadził w jego miejsce Philippe Coutinho i Ousmane'a Dembele, wydając na obu blisko 300 milionów euro, ale żaden z nich nie zdołał wypełnić dziury po Brazylijczyku. Pierwszy po zaledwie półtora roku na Camp Nou został wypożyczony do Bayernu, a drugi częściej leczy kolejne kontuzje niż rywalizuje na boisku. Sprowadzenie tego lata Antoine'a Griezmanna zamiast Neymara, na którego powrót nalegał Messi, również nie sprawiło, aby działacze zyskali w oczach Argentyńczyka. Podobnie zresztą jak zastój w drużynie rezerw - w czasie kadencji Bartomeu klub kupił do Barcy B 46 piłkarzy. Żaden nie przebił się na stałe do pierwszego zespołu.

Działacze sami zapędzili się do narożnika i jeśli zamierzają utrzymać posady, będą musieli teraz zadowolić swoją największą gwiazdę. Ewentualne zwolnienie Abidala, który do tej pory cieszył się poparciem zarządu, sprawy raczej nie rozwiąże. Koniec z kozłami ofiarnymi. Bo jak powiedział sam Messi: "czas, aby każdy zaczął brać odpowiedzialność za własne decyzje".

Więcej o:
Copyright © Agora SA