• Link został skopiowany

Kim jest nowy trener Barcelony? Sergio Busquets go podziwia, z czasem wszyscy mają go dość

W tym równaniu wszystko się zgadza, bo Barcelona kocha piękny futbol, a Quique Setien tylko taki chce grać. Ale pojawia się też niewiadoma: Hiszpan ma ponad sześćdziesiąt lat, trenerem jest od blisko dwudziestu, a o wielki klub nawet się nie otarł. Teraz dostaje szansę życia.
Quique Setien, nowy trener FC Barcelony
Twitter FC Barcelony

Idzie do Barcelony, która zdefiniowała go jako trenera, bo będąc małym chłopcem siadał przed telewizorem i zachwycał się Johannem Cruyffem. Później, będąc piłkarzem, marzył, by u niego grać. Podziwiał jego wizję. Wspomina mecz, w którym Barcelona miała 80 proc. posiadania piłki, a on tylko biegał w środku pomocy od rywala do rywala i tak się zastanawiał: po co to wszystko? Przecież tak nie wygląda futbol, tylko chory maraton. Jego trener klaskał, by zmotywować go do jeszcze większego wysiłku. A on miał ochotę zejść z boiska, bo czuł się upokorzony.

Twierdzi, że wtedy zrozumiał o co chodzi w piłce nożnej. Zapamiętał ten moment, dlatego będąc trenerem ma prosty sposób na to, by piłkarze byli szczęśliwi. - Każdy już na podwórku chce być napastnikiem, bo to on strzela gole, kiwa i bawi się najlepiej ze wszystkich. Żeby zawodnik był zadowolony po prostu musi mieć piłkę. Gdy ma piłkę przez 70 z 90 minut meczu, to na jego twarzy pojawia się uśmiech - nieco trywializował.

Szczęsny "dokonał podwójnego cudu". Włosi zachwyceni:

Zobacz wideo

Jest jednym z ostatnich romantyków futbolu, gotowym zginąć w imię swoich przekonań i zasad. Kocha piękny futbol i definiuje go mniej więcej tak, jak Pep Guardiola. A że piłkarzy miał  dotychczas mniej zdolnych? Niech się uczą, na dobre im wyjdzie. A że wyników nie miał? Miały przyjść. Najpierw przychodziło jednak jego zwolnienie, bo władze stwierdzały w końcu, że ważniejsze od stylu są punkty. Setien nigdy się z tym nie zgodzi.

Jak Barcelona spisze się w najbliższym meczu?

- Jeśli zagrasz słabo i przegrasz, nie masz nic. Jeśli zagrasz dobrze, ale przegrasz, masz fundament, na którym możesz budować - twierdzi. Nawet jak w końcówce poprzedniego sezonu, przez zakaz wybijania piłki stracił szansę na awans do europejskich pucharów, pozostał niewzruszony. Przyjdzie do Barcy i wiadomo, że będzie chciał grać tak, jak dotychczas, wierząc, że i tak wyjdzie na jego i w końcu się to opłaci. Swoją drogą, czy to właśnie nie jest ten moment? W końcu nie dostał pracy w Barcelonie za dziesięć pucharów w CV i wieloletnie doświadczenie w najlepszych klubach. Działaczy przekonał jego styl.

Co wiemy o Quique Setienie? Barcelona wróci do uwielbianego stylu gry

Piłkarze nie powinni narzekać: Sergio Busquets po jednym z meczów wręczył mu swoją koszulkę ze specjalną dedykacją: "Dla Quique z sympatią i podziwem dla sposobu postrzegania futbolu". Z kolei Setien po spotkaniu z Atletico Madryt w osobliwy sposób gratulował wygranej Diego Simeone: "Doceniam twoją pracę i sukcesy, ale nigdy bym nie chciał, żeby mój zespół grał w podobny sposób". Lionela Messiego prosił, żeby nie kończył kariery, dopóki on żyje, bo daje mu radość. A Marc Bartra, wychowanek Barcelony, stwierdził po paru treningach w Betisie, że przypomniała mu się współpraca z Guardiolą. 

Setien wprost ostrzegał kluby, które się nim interesowały: wiecie jak gram, nie zmienię się, więc zastanówcie się dwa razy. Jeżeli jesteście pewni, że decydujecie się na mój futbol, oczekuję wsparcia. I działacze Barcelony pewnie usłyszeli coś podobnego, ale im akurat, w czasie kryzysu tożsamości, gdy zespół nie ma jasnego stylu, gdy szkółka odeszła od ideałów i przez długi czas w pierwszej drużynie nie zadomowił się żaden wychowanek, takie zasady pasują. To będzie powrót do stylu na Camp Nou uwielbianego, kojarzącego się z wielkim Cruyffem i jego najlepszym uczniem Guardiolą.

Quique Setien nie tylko obiecuje wielkie granie, jak wielu trenerów, ale rzeczywiście potrafi to wdrożyć. A w Barcelonie - przynajmniej teoretycznie - powinno być mu dużo łatwiej. Piłkarzy nie trzeba dostosowywać czy wymieniać. Skoro nawet Betis, w pewnym momencie jego pracy, zachwycał całą Hiszpanię, z przeciętniactwa wszedł na poziom Ligi Europy, ogrywał Barcelonę, Real Madryt, Atletico i Milan, to gdzie dojdzie Barca w najlepszym momencie?

Pięknie do czasu 

Bo u Setiena tak już jest. Zachwyca, osiąga szczyt, a z czasem wszyscy mają go dość. Kibice Betisu gwizdali i buczeli po traconych bramkach, gdy drużyna grała tak naiwnie, że nawet w ryzykownych sytuacjach zamiast kopnąć daleko przed siebie, wybić w aut, tkała akcję aż straciła piłkę. Hiszpan bywa nieżyciowy. A przy tym jest bezkompromisowy, nieprzejednany i przekonany, że zawsze ma rację. Na stadionach wiele razy słyszał już, by spadał: razem ze swoim potężnym ego. Kibiców denerwowało, że gdy nie miał wyników, to winni byli wszyscy, tylko nie on. 

A zarzucić mu można było chociażby to, że jego pomysł na futbol zawsze był taki sam. W grze Betisu brakowało elementu zaskoczenia, więc rywale zazwyczaj się cofali i liczyli na kontry. Wiedzieli, że Setien nie ma planu B. Później wychodził na konferencje pomeczowe i marudził, że on nie chciałby zdobywać punktów w taki sposób. Że nie rozumie jak można świadomie zgodzić się na to, by rywal przebywał z piłką pod twoim polem karnym. Kazał dziennikarzom spytać kibiców i piłkarzy czy cieszyłoby ich zwycięstwo 1:0 w takim stylu. I wydawał się w tym wszystkim szczery. Po mistrzostwach świata w Rosji, przyznał, że nie oglądał meczów Francji, bo chociaż triumfowała, to jej futbol mu się nie podobał. Za to jego Betis potrafił mieć 78 proc. posiadania piłki przeciwko Levante i przegrać 0:3.  

Po kilkunastu miesiącach współpracy, jego relacje z Lorenzo Serrą, dyrektorem sportowym i idolem fanów Betisu, były fatalne. Mimo że po pięciu latach wprowadził zespół do europejskich pucharów, zagrał w półfinale Pucharu Króla, kilkudziesięciokrotnie pomnożył wartość drużyny, sprowadził do niej Williama Carvalho, Giovaniego Lo Celso, czy wspomnianego Bartrę, to dalsza współpraca nie była możliwa i Setien został zwolniony. Żegnając się sprawiał wrażenie, jakby coś zrozumiał. - Powinienem trochę bardziej wczuć się w sytuację kibiców Betisu. Spróbuję to poprawić w przyszłości - mówił. Ale już w nocnych audycjach radiowych uderzał w swoim stylu: - Serra został pominięty w liście pożegnalnym? Zapomniałem mu podziękować? Nie zauważyłem - ironizował.

Miał ponad pół roku, by odpocząć i wszystko przemyśleć. W tym czasie pewnie sporo grał w szachy, bo właśnie nad szachownicą najłatwiej o refleksję. Tam też przychodzą mu najlepsze pomysły. Przydadzą się, bo przed nim najtrudniejsza partia. Na wielkiej szachownicy Camp Nou cierpiał będąc piłkarzem, a po wielu latach wygrywał 4:3 prowadząc Betis. Stwierdził wtedy, że jeśli Cruyff oglądał to spotkanie z góry, to na pewno mu się podobało. Teraz też będzie pięknie. Pytanie jak długo.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: