Barcelona chce bezkarnych i kapryśnych piłkarzy. Ktoś okazał się ważniejszy od Neymara

Najdroższy piłkarz świata i najlepiej zarabiający zawodnik w historii Atletico Madryt nie stawili się na treningach swoich drużyn. To protest, który ma postawić ich kluby pod ścianą i zmusić do sprzedaży. Bo taką moc mają dzisiaj piłkarze: są bezkarni, a przy tym kapryśni. Obaj - Neymar i Griezmann zmierzają do Barcelony.

- Dla wszystkich jest jasne, że Neymar chce odejść – powiedział „Le Parisien” Leonardo, dyrektor sportowy PSG. Brazylijczyk zadbał o klarowność sytuacji i nie przyleciał na pierwsze treningi mistrzów Francji. Zresztą, w Paryżu nie mogli być zdziwieni, bo już wcześniej zapowiedział, że tak zrobi, jeśli nie zgodzą się go sprzedać. Neymar otwartej wojny się nie boi, bo to klub może być jej jedyną ofiarą: poniesie straty wizerunkowe i finansowe. Nie ma bowiem mowy, by PSG odzyskało 222 miliony euro, za które kupiło go dwa lata temu. Z informacji „El Pais” wynika, że Francuzi są nawet gotowi obniżyć cenę w ostatnim tygodniu sierpnia do 150 milionów euro. Ale tutaj PSG też jest pod ścianą, bo mimo że oferowało Neymara kilku europejskim gigantom, to zmuszone jest negocjować z Barceloną – jedynym zainteresowanym. Katalończycy są na tyle pewni swego, że na spotkania wysyłają „działaczy z trzeciego szeregu”, jak napisał hiszpański dziennik. Czas ucieka, a cena spada. I w Barcelonie to wiedzą.

Zobacz wideo

Podobną taktykę nakreślili na spotkania z Atletico Madryt w sprawie kupna Antoine’a Griezmanna. Francuz miał odejść już w zeszłym roku, ale zmienił zdanie. W nakręconym specjalnie filmie ogłosił swoją decyzję i podpisał nowy kontrakt z Rojiblancos, dzięki któremu za ostatni sezon zarobił 23 miliony euro. W tym czasie jego klauzula wykupu – zgodnie z zapisami w nowej umowie – spadła z 200 milionów do 120. I Griezmann znów zaczął uśmiechać się do Barcelony. Ta, początkowo gotowa wpłacić całą sumę, postanowiła negocjować z Atletico, by nie płacić klauzuli i uniknąć dzięki temu płacenia wysokich podatków. Atletico się obraziło, trzasnęło drzwiami i dłużej negocjować nie chciało. A Griezmann chcąc pomóc w transferze na Camp Nou nie pojawił się na treningach. I pewnie Atletico wreszcie ulegnie nie mając dobrego wyjścia z tej sytuacji. Griezmann grać u nich nie chce, a na dawanie mu nauczki i zostawienie go w rezerwach jest za drogi.

Neymar źle wpływał na pozostałych piłkarzy PSG. W szczególności na Mbappe

Neymar odszedł z Barcelony, by być najważniejszym piłkarzem w zespole, co u boku Lionela Messiego było niemożliwe. W PSG to on miał być Messim, wokół którego zostanie zbudowany zespół gotowy wygrać Ligę Mistrzów i do którego wzdychać będą kibice, a na początku każdego roku eksperci zastanowią się czy powinien dostać Złotą Piłkę. Minęły dwa lata, a Neymar po tym jak ani razu nie dobrnął nawet do ćwierćfinału Ligi Mistrzów uznał, że u boku Messiego jednak było mu dobrze i chce wracać na Camp Nou.

Według „El Pais” zabolały go słowa prezesa PSG, który w połowie czerwca powiedział, że Kylian Mbappe jest nie do ruszenia i na pewno zostanie w drużynie, natomiast nie ma takiej pewności co do Neymara. Znów ktoś okazał się ważniejszy od niego. Nie Messi - jeden z najlepszych piłkarzy w historii, ale dzieciak o sześć lat młodszy od niego. – Potrzebujemy piłkarzy gotowych zrobić wszystko, by wygrywać i bronić naszego klubu. Kto tego nie rozumie albo się z tym nie zgadza, może do mnie zadzwonić i powiedzieć. Zawodnicy mają kontrakty, których trzeba przestrzegać, ale kluczowe i priorytetowe jest pełne zaangażowanie w nasz projekt – komentował prezes Al-Khelaifi.

Ojciec piłkarza, który robi wszystko, żeby jego syn wrócił na Camp Nou zapewnia, że Messi obiecał przyjąć go z otwartymi ramionami i „pomóc mu z całych sił, w zostaniu najlepszym piłkarzem na świecie”. Neymar i jego ojciec są zdania, że PSG zaczęło faworyzować Mbappe na idola kibiców i symbol klubu po wygranym przez Francję mistrzostwie świata. A że Neymara rzeczywiście to uwiera, najlepiej świadczą jego słowa po finale Pucharu Francji. - Widzę młodych zawodników, którzy częściej używają ust niż uszu. Powinni słuchać bardziej doświadczonych piłkarzy i reagować, a nie samemu mówić - powiedział. Nie musiał mówić po nazwisku, żeby wszyscy wiedzieli, kto jest adresatem tych słów.

Klub prosi ojca, by przekonał Neymara do przylotu do Paryża. Obiecują nie zmuszać go do treningów z drużyną i ułatwić mu transfer do Barcy, ale nalegają na spotkanie, bo jego dalszy pobyt w Brazylii jeszcze bardziej osłabia pozycję i wizerunek ich klubu. „El Pais” powołuje się na „źródła bliskie administracji PSG” i podaje, że jego właściciele zreflektowali się, że w ostatnich latach własną dumę stawiali wyżej niż pieniądze, przez co teraz mają skrajnie słabą pozycję negocjacyjną. Widzą też błąd w tym, że pozwolili Neymarowi być ponad zespołem. Wnioski, do których teraz doszli, w jednym dokumencie Thomas Tuchel przedstawił im dobre pół roku temu. – Po pierwsze, wymagania współczesnego futbolu nie pozwalają, żeby piłkarze tacy jak Neymar, traktowali piłkę jak hobby. Po drugie, wielkie kluby w przeciwieństwie do PSG ustanowiły kulturę wysiłku, którą narzucają wszystkim swoim piłkarzom bez wyjątku. I po trzecie, rozrywkowy tryb życia Neymara źle wpływa na pozostałych zawodników, a w szczególności trzeba zadbać o dyscyplinę Brazylijczyka, żeby uniknąć wykolejenia kariery Kyliana Mbappe – pisał Niemiec w raporcie złożonym dyrektorowi sportowemu Antero Henrique.

Dodał, że jeśli pozwoliłby Neymarowi prowadzić życie, jakiego pragnął, trenować tak, jak chciał i ustalał taktykę pod jego kaprysy, to po chwili nie mógłby już niczego narzucić pozostałym piłkarzom.

Kolejni zbuntowani: Pogba i Bale

Buntuje się też Gareth Bale, ale u niego działa w drugą stronę. Real chce go z klubu wypchnąć, a on zapiera się rękami i nogami. „Jeśli chcą mieć mnie z głowy, niech wypłacą mi pieniądze za cały kontrakt” – miał powiedzieć w szatni. A że umowę ma do 2022 roku, to Real musiałby zapłacić aż 51 milionów euro. I wygląda na to, że z głowy mieć go nie będzie, bo przygotowania do nowego sezonu już się zaczęły, Bale bierze w nich udział, a ofert za niego jak nie było, tak nie ma. Walijczyk nie dość, że jest drogi, to jeszcze jego książeczka zdrowia ma tyle pieczątek i wpisów, że skutecznie zniechęca do zapłacenia kilkudziesięciu milionów euro. „Królewscy” liczyli na zainteresowanie przede wszystkim klubów z Premier League, ale w ich przypadku czasu na działanie jest jeszcze mniej. Na Wyspach okno transferowe zamyka się już 8 sierpnia.

Wydawało się, że podobnie jak Neymar i Griezmann zachowa się Paul Pogba, który chce uciec z Manchesteru. Znów do Turynu albo po raz pierwszy do Madrytu, by pracować pod okiem Zinedine’a Zidane’a. Ale że Juventus na razie jest zajęty sprowadzeniem Matthijsa de Ligta, a w Realu jedyną osobą przekonaną do jego kupna jest Zizou, to Pogba nie zagrał „va banque”. Wszedł na most, gdy powiedział, że „chętnie poszuka nowych wyzwań”, po słowach Mino Raioli: „wszyscy wiedzą, że Paul chce odejść”, wydawał się, że z niego schodzić, ale ostatecznie nie spalił go za sobą. Stawił się na początku zgrupowania, a jego agent zaczął łagodzić poprzednie wypowiedzi. Prowadzący audycję „talkSPORT” Jim White, zdradził, że działaczom ulżyło, gdy zobaczyli Francuza na pierwszym treningu. Dzięki temu narracja Ole Gunnara Solskjaera, że United są tak wielkim zespołem, że jak nie chcą kogoś sprzedać, to nie ma siły, która wyrwie go z Old Trafford, wciąż może obowiązywać.

- Po prostu Pogba nie ma tak jasnego celu, jak Griezmann i Neymar, a przez cały czas robi to, co każe mu Raiola – ocenił Kaveh Solheko, dziennikarz Sky Sports. Dodał, że z ocenami jego zachowania najlepiej poczekać do końca okienka, bo Pogba jeszcze nie raz może zmienić taktykę. Na bunt, nigdy nie jest za późno.

A zbuntowanych z roku na rok przybywa.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.