Odkąd w Realu Madryt pojawił się Zinedine Zidane, pozycja Garetha Bale'a uległa znacznemu pogorszeniu. Tylko w kwietniu, gdy "Królewscy" rozegrali cztery spotkania, Walijczyk zaledwie raz znalazł się w wyjściowym składzie. Stąd pojawiły się głosy, że dni byłego piłkarza Tottenhamu na Santiago Bernabeu są już policzone.
Zdaniem "Marki", Gareth Bale w Madrycie kojarzony jest z kontuzjami - w ciągu 6 sezonów odniósł aż 29 urazów, które wykluczyły go z gry w 86 meczach. Łącznie w tym czasie zagrał w 228 spotkaniach z możliwych 341, gdyż kolejni trenerzy często rezygnowali z Walijczyka, aby nie odnowiły się problemy z jego zdrowiem.
Dużym problemem Realu Madryt jest wysoka pensja Bale'a, za którego "Królewscy" zapłacili w 2013 roku 101 milionów euro. Wiele wskazuje na to, że trudno będzie obecnie odzyskać całą kwotę, mając na uwadze także zarobki Walijczyka, który, zgodnie z umową obowiązującą do końca czerwca 2022 roku, ma otrzymywać aż 17 milionów euro rocznie. Z powodu jego podatności na urazy, mało kto obecnie zdecyduje się na zapłatę tak wielkich pieniędzy za Bale'a.
Z tych powodów Walijczyk miał otrzymać zgodę nie tylko na transfer, ale także na wypożyczenie do innego klubu. Bale był już oferowany m.in. Manchesterowi United, Paris Saint-Germain czy Bayernowi Monachium jednak trudno uwierzyć, że któraś z tych drużyn zdecyduje się płacić kwotę zbliżoną do 17 milionów euro rocznie, które zarabia w Realu. Oczywiście, trzeba wziąć pod uwagę także sumę za sam transfer. Właśnie dlatego zdecydowano się na możliwość wypożyczenia piłkarza z opcją późniejszego wykupu.
Transfer Bale'a nie będzie jednak taką prostą sprawą. Jak podał Josep Pedrerol, jeden z najlepiej poinformowanych dziennikarzy w kwestiach związanych z madryckim klubem, Bale przekazał klubowi, że nie zamierza odchodzić i chce wypełnić obowiązujący do 2022 roku kontrakt. Według brytyjskich mediów Walijczyk zgodzi się na transfer tylko, jeśli nowy pracodawca zapewni mu zarobki na poziomie tych obecnych.