Kilka dni temu La Liga poinformowała, że na mocy umowy z firmą Relevent będzie pomagała promować piłkę nożna w USA i Kanadzie. - Relevent potrafił zapełnić amerykańskie stadiony organizując International Champions Cup i jesteśmy podekscytowani, że wspólnie będziemy działać na rzecz rozwoju piłki w Ameryce Północnej - mówił szef La Ligi Javier Tebas.
Pomysł jest prosty - liga hiszpańska ma po raz pierwszy rozegrać mecz poza Hiszpanią. Na pewno w Ameryce Północnej, niemal na pewno w Miami, gdzie w lipcu 2017 roku rozegrano klasyk Barcelona - Real. Mecz 3:2 wygrała Barca, a z trybun oglądał go komplet 66 014 widzów.
Teraz jasne jest, że nie ma szans na przeniesienie takiego szlagieru do USA. Ale plan zakłada, że o punkty w USA powalczy jeden z tych dwóch wielkich klubów.
Klubom pomysł nie do końca się podoba. A już bardzo nie podoba się Hiszpańskiemu Stowarzyszeniu Piłkarzy.
"Piłkarz nie jest kartą przetargową i nie może być wykorzystywany po to, by zyski czerpały wyłącznie osoby trzecie" - napisało AFE w specjalnym oświadczeniu, w którym poinformowało, że La Liga z nikim nie konsultowała swojego pomysłu.
- Hiszpańska piłka to nie tylko pieniądze. Nie idziemy w dobrym kierunku, jeśli jedna osoba podejmuje taką decyzję. Tebas nie rozumie, że to piłkarz jest największą gwiazdą, a kibice chcą widzieć swoich piłkarzy u siebie, a nie gdzieś daleko - tłumaczył szef AFE David Aganzo w radiu Cadena Cope. - Rozmawiamy o sprawie z kapitanami wszystkich drużyn - dodawał.
Na tej samej antenie ciekawie wypowiedział się prezydent Realu Valladolid, Carlos Suarez. - Myślę, że granie w USA to dobry pomysł, jeśli jako liga chcemy zmniejszyć różnicę w popularności między nami a Premier League. Ale wszystko trzeba dobrze zaplanować i skoordynować, wytłumaczyć, jak to ma wyglądać. A żadnych konsultacji z klubami nie było - stwierdził.
Rozegranie meczu ligi hiszpańskiej na innym kontynencie rzeczywiście przysparza wielu problemów. Już wiadomo, że trudno będzie znaleźć odpowiedni termin, bo zarówno Barcelona, jak i Real będą zajęte nie tylko walką o mistrzostwo kraju, ale też grą w Lidze Mistrzów i w Pucharze Króla.
La Liga chce, by w roli gospodarza w Stanach wystąpił rywal Barcelony lub Realu, a nie Barca lub Real, bo to będzie się wiązało z koniecznością wypłacenia klubowi mniejszego odszkodowania za brak możliwości sprzedania biletów i wpuszczenia na mecz tych kibiców, którzy kupili karnety na cały sezon.
- Małe drużyny, jak my, mają cztery wielkie mecze w sezonie. Nie sądzę, że nasi fani cieszyliby się, gdybyśmy jedno z takich spotkań mieli rozegrać w USA - podsumował Suarez.