Nowy sezon w Sport.pl. La Liga. Real Madryt rozpoczyna erę post-Cristiano

Real Madryt rozpoczyna w tym sezonie nowy etap, poprzedzony największymi sukcesami w historii klubu. Już bez liderów projektu w postaci Cristiano Ronaldo i Zinedine'a Zidane'a, za to z nowym szkoleniowcem i wieloma niewiadomymi, w tym tą najważniejszą, kryjącą odpowiedź na pytanie, czy Królewscy w erze post-Cristiano mogą być równie konkurencyjni, jak wtedy, gdy z Ronaldo w składzie zdominowali piłkarską Europę.

450 goli w 438 meczach. Liczby wyśrubowane przez Portugalczyka w Realu są kosmiczne, a brak jego bramek w nowym sezonie może być głównym problemem madrytczyków. Działacze pozostają jednak spokojni. Przy Concha Espina jest wiara w obecną kadrę i jej jakość. Jakość na tyle dużą, by wypełnić lukę po pięciokrotnym zdobywcy Złotej Piłki, który gwarantował średnio 50 goli na sezon.

BBA w miejsce BBC

Julen Lopetegui, który zastąpił w lipcu Zinedine’a Zidane’a, od samego początku swojej pracy na Estadio Santiago Bernabeu podkreśla, że chce nadać większego znaczenia słowu „drużyna”. Bez lidera, jakim był Ronaldo, Real musi w mniejszym stopniu polegać na indywidualnościach, a bardziej na kolektywie. Odpowiedzialność za zdobywanie goli ma się teraz równomiernie rozłożyć na nowy tercet BBA, w którym miejsce Crisitano u boku Karima Benzemy i Garetha Bale’a zajmie Marco Asensio.

Lopetegui jest wielkim fantem talentu Balearczyka i jego wszechstronności. W okresie przygotowawczym atakujący występował zarówno na skrzydle, jak i w roli fałszywej dziewiątki, i na obu pozycjach prezentował się świetnie. W meczach presezonu, w których zagrał co najmniej 45 minut - przeciwko Juventusowi, Romie i Milanowi – zdobył łącznie trzy bramki, pokazując szkoleniowcowi, że jest gotowy na stanie się jednym z filarów ataku Realu.

Nowy lider Królewskich

Choć Asensio w trójzębie zastąpi Ronaldo, to nie Balearczyk będzie liderem ofensywy. Ta rola przypadnie Garethowi Bale’owi, który jeszcze w maju, zaraz po zakończeniu finałowego meczu Ligi Mistrzów z Liverpoolem, zasugerował jasno mediom, że nie jest zadowolony ze swojej sytuacji w klubie i myśli poważnie o odejściu. W ostatnich miesiącach pod wodzą Zinedine’a Zidane’a Bale stracił niepodważalną od kilku lat pozycję w wyjściowej jedenastce. W fazie pucharowej Ligi Mistrzów od pierwszej minuty zagrał tylko raz, w rewanżu z Juventusem, kiedy to został zmieniony przez Francuza już w przerwie. W finale, strzelając dwa gole po wejściu z ławki, udowodnił jednak, że wciąż może być ważny.

Po odejściu Ronaldo Florentino Perez i Julen Lopetegui obiecali Walijczykowi rolę lidera nowego projektu Królewskich, co piłkarz przyjął z zadowoleniem. W końcu latem 2013 roku, gdy przychodził do stolicy Hiszpanii z Tottenhamu Hotspur za 100 mln euro, namaszczono go na następcę Portugalczyka. Od tamtego momentu minęło pięć lat, w ciągu których gnębiony kontuzjami Bale (przez urazy stracił blisko 100 spotkań!) już kilkukrotnie był spisywany przez hiszpańską prasę i kibiców na straty. Końcówka poprzedniego sezonu okazała się jednak światełkiem w tunelu.

Bale staje się najlepszy bez CR7

Wiara działaczy w Bale’a nie jest bezpodstawna, w szczególności w obliczu odejścia Cristiano. Książę Walii błyszczy bowiem najmocniej, kiedy nie jest w cieniu Portugalczyka – tak wynika ze statystyk. Jak wyliczył dziennik „As”, w 27 meczach, w których Bale grał bez Ronaldo u boku, zdobył 22 bramki. Średnia 0,81 gola na mecz robi wrażenie, zwłaszcza że biorąc pod uwagę także spotkania rozegrane z Cristiano w składzie spada ona o prawie połowę – 0,46. Bale, by rozwinąć skrzydła, potrzebuje więcej swobody, której nie miał przy grze ułożonej pod CR7. Potwierdziło się to również w przedsezonowych meczach towarzyskich. Walijczyk strzelił w czterech spotkaniach trzy gole i zaliczył asystę. Był zabójczy przy wykańczaniu akcji, ale i kreował okazje partnerom. Dziennikarze „Marki” mówią wprost – to może być najlepszy sezon Bale’a w Realu i potwierdzenie tezy, że madrytczycy nie muszą sprowadzać następcy Ronaldo, bo takowy już gra w barwach Królewskich.

Casemiro ofiarą Lopeteguiego?

Nowy szkoleniowiec w trakcie przygotowań do sezonu testował ustawienia 4-3-3 oraz częściej 4-2-3-1. Lopetegui chce, by zespół w fazie rozegrania miał więcej intensywności i możliwości wyboru. Real ma dominować, wykorzystując ogromny potencjał w środkowej strefie boiska, gdzie do dyspozycji Baska jest wielu piłkarzy ze świetną techniką i przeglądem pola, jak Luka Modrić, Toni Kroos, Isco czy Dani Ceballos.

Za kadencji Zidane’a ustawieni w środku Kroos i Modrić byli zabezpieczani z tyłu przez Casemiro. Ten ostatni u Lopeteguiego może mieć najwięcej problemów, czego przykładem był mecz o Trofeo Bernabeu z Milanem, w którym Real zagrał  4-2-3-1, preferowanym przez Lopetguiego, gdy jednocześnie grać będą Chorwat i Niemiec. Bask nie widzi u siebie miejsca dla typowego defensywnego pomocnika, jakim jest Casemiro. Oczekuje, że dwójka środkowych będzie rozpoczynała wyprowadzenie piłki, a po stracie błyskawicznie naciskała na rywali, by szybko odzyskać posiadanie. Podłączający się do akcji boczni obrońcy mają pomóc zagęścić drugą linię i zwiększyć liczbę wariantów rozegrania. W takiej grze nie odnajduje się póki co Casemiro, wyraźnie przyzwyczajony do gry bliżej własnej bramki. Przeciwko Milanowi Brazylijczyk zagrał zamiast Modricia u boku Kroosa i wyraźnie nie potrafił zrealizować założeń nowego szkoleniowca.

Casemiro może stać się pierwszą ofiarą niedawnych zmian na ławce trenerskiej. Zawodnik fundamentalny u Zidane’a nie musi takim być u Lopetegueigo. Bask na pewno nie zrezygnuje z Kroosa i Modricia, a przed nimi chce widzieć łączącego drugą linię z atakiem Isco. Trener Królewskich za czasów pracy z reprezentacją Hiszpanii uczynił Isco jednym z liderów drużyny narodowej, a sam zawodnik wielokrotnie podkreślał, że czuje się doceniany przez Lopeteguiego o wiele bardziej niż przez Zidane’a. Nie ma żadnych wątpliwości, że Andaluzyjczyk będzie kluczowym zawodnikiem w Realu Lopeteguiego.

Praca u podstaw

Najtrudniejszym zadaniem, przed jakim stanął trener Królewskich, nie jest jednak zastąpienie Ronaldo czy reorganizacja środka pola. Problemem Realu od wielu lat jest defensywa, i to na niej bardzo mocno w okresie przygotowawczym skupiał się Lopetegui. A jest nad czym pracować. W zeszłym sezonie Los Blancos stracili w lidze 44 bramki (1,15 gola na mecz), aż o 15 więcej od Barcelony i 22 od Atletico. Pod tym względem lepsze od ekipy z Bernabeu były również zespoły Espanyolu, Valencii i Getafe. Gorzej defensywa Realu po raz ostatni funkcjonowała w sezonie 2008/2009, kiedy straciła 52 gole.

1,02 – tyle w ostatnich dziesięciu latach wynosi średnia traconych na mecz bramek przez madrytczyków. Bez dobrej defensywy nie ma mowy o triumfie w La Liga. Jak przypomina „As”, sześć z jedenastu ostatnich mistrzostw Hiszpanii zdobywał zespół z najmniejszą liczbą straconych w sezonie goli. Real po raz ostatni najlepszy w tym aspekcie był w rozgrywkach 2007/2008. Lopetegui do tej pory potrafił tworzyć żelazne defensywy. Jego FC Porto w pierwszym sezonie straciło tylko 13 bramek w 34 meczach (0,38 na spotkanie), a prowadzona przez dwa lata reprezentacja Hiszpanii 12 trafień w 20 potyczkach (0,6 na mecz). Jeśli ktoś ma naprawić grę obronną Królewskich, to Lopetegui wydaje się odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu.

Młodzi wchodzą do gry

Real pomimo odejścia Cristiano Ronaldo i wypożyczeń Mateo Kovacicia, Theo Hernandeza oraz Achrafa Hakimiego nie przeprowadził tego lata wielkich transferów. Jedyną gwiazdą sprowadzoną na Bernabeu jest Thibaut Courtois, który będzie nowym numerem jeden w bramce madrytczyków. Oprócz niego do pierwszego zespołu kupieni zostali Alvaro Odriozola z Realu Sociedad, który ma być zmiennikiem Daniego Carvajala, oraz 18-letni talent z brazylijskiego Flamengo Vinicius Junior. Najważniejsze w klubie osoby doszły do wniosku, że kadra Realu jest kompletna, a duże wzmocnienia niepotrzebne.

Lopetegui ma być podobnego zdania. Szkoleniowiec dużą wiarę pokłada szczególnie w szkółkę Królewskich, co nie dziwi, jeśli weźmie się pod uwagę, że w przeszłości prowadził młodzieżowe reprezentacje Hiszpanii i Castillę. Do pierwszej drużyny Bask włączył 20-letniego Fede Valverde, który ma zastąpić Kovacicia, a oprócz niego chce korzystać z usług lewego obrońcy Sergio Reguilona oraz stopera Javiego Sancheza, choć ci dwaj prawdopodobnie częściej występować będą w Castilli. Poważniejszą rolę w zespole otrzymają także wykupiony przed rokiem z Betisu gwiazdor Euro U-21 Dani Ceballos, kolejny z wychowanków Realu Marcos Llorente i wspomniany już wcześniej Vinicius, który zachwycił Lopeteguiego podczas meczów kontrolnych w Stanach Zjednoczonych.

Nowa motywacja

Zespół, który czterokrotnie wygrał w ostatnich pięciu latach Ligę Mistrzów, w poprzednim sezonie miał problemy z motywacją. Real już w grudniu ubiegłego roku praktycznie przegrał walkę o mistrzostwo kraju, a kilka tygodni później w katastrofalnym stylu odpadł w ćwierćfinale Pucharu Króla w starciu z Leganes. Podczas rozmowy z kolegami z zespołu i Zinedinem Zidanem Sergio Ramos miał wtedy stwierdzić, że problem, z jakim zmaga się ekipa, ma podłoże mentalne. Zawodnicy podwójnie motywowali się na starcia w Lidze Mistrzów, natomiast na krajowym podwórku nie potrafili wykrzesać z siebie tego samego ognia. Możliwe, że odejście Cristiano Ronaldo i Zinedine’a Zidane’a oraz nowe porządki Lopeteguiego będą odpowiedzią na problemy madrytczyków. Nowy trener, nowe otwarcie, nowe wyzwanie. Wyzwanie, by po pokazać światu, że Real Madryt i bez fenomenalnego Portugalczyka może być najlepszym klubem na świecie.

Nowy sezon w Sport.pl . Ligue 1, królestwo Paris Saint Germain. Porucznik Tuchel na tropie Ligi Mistrzów

Nowy Sezon w Sport.pl. Ligue 1. Polacy w natarciu. Glik "jak skała", Kurzawa "idealny" na lewą stronę, Lewczuk walczący o powrót

Nowy sezon w Sport.pl. Premier League. Manchester City, czyli stabilizacja kluczem do ponownego sukcesu?

Nowy sezon w Sport.pl. Premier League. Czy to już czas Liverpoolu?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.