Sandro Rosell, były prezes Barcelony zatrzymany! Łapówki i pranie pieniędzy, ale przy kadrze Brazylii, nie w Barcelonie

Sandro Rosell, były prezes Barcelony i jeden z najbardziej wpływowych biznesmenów w futbolu, jest podejrzewany o udział w grupie przestępczej oszukującej przy organizacji meczów brazylijskiej kadry i umów sponsorskich brazylijskiej federacji

We wtorek rano funkcjonariusze Guardia Civil i policji zatrzymali Rosella i przeszukali jego dom w Barcelonie, przyjechali też z nakazami rewizji do jego innych domów, w Lleidzie i Gironie. Inne grupy śledcze działały w tym samym czasie w Andorze oraz w Brazylii, bo ta sprawa dotyczy korupcji i prania pieniędzy (15 milionów euro) przy okazji organizowania meczów reprezentacji Brazylii i podpisywania umów sponsorskich z tamtejszą federacją. Dochodzeniem kieruje FBI, Hiszpanie tylko współpracują, a akcji dano kryptonim Rimet, od Julesa Rimeta, legendarnego szefa FIFA, który wymyślił mistrzostwa świata.

Jak zawsze u Rosella - Ricardo Teixeira w tle

 Pieniądze miały być przepuszczane przez sieć firm m.in. w Hiszpanii i właśnie Andorze. A jednym z podejrzanych jest Ricardo Teixeira, wieloletni władca brazylijskiej piłki, dziś ścigany przez FBI. Przez 23 lata rządów w CBF Teixeira, były zięć wieloletniego szefa FIFA Joao Havelange’a, wyciągnął brazylijską federację z biedy, zamienił ją w jeden z najlepiej zarabiających związków na świecie, ale słynął też z łapówkarstwa i autorytarnych rządów.

To nie pierwsze oskarżenia

Teixeira i Rosell są przyjaciółmi, a ich współpraca biznesowa w Brazylii dała tamtejszej federacji  piłkarskiej setki milionów dolarów, ale też wciągnęła ją w niejedne kłopoty z prawem. Podobnie było w Barcelonie, do której Rosell pomógł sprowadzić Ronaldinho, Neymara i katarskich sponsorów, ale przy kupnie Neymara wplątał siebie, piłkarza i klub w procesy. Rosell miał już mieć proces w Brazylii w sprawie dziwnych rozliczeń jego firmy Ailanto, która przez jakiś czas miała prawo do organizacji meczów reprezentacji Brazyli.  Ale sprawa została umorzona.

Nike, Katar i igrzyska

Rosell, syn Jaume Rosella, czyli biznesmena, polityka i wpływowego działacza Barcelony z lat 70, to jeden z głównych rozgrywających w piłkarskim biznesie, ze świetnymi kontaktami nie tylko w Barcelonie i Brazylii, ale też Katarze. Karierę zaczynał w komitecie organizacyjnym igrzysk olimpijskich w Barcelonie 92, jeszcze przed trzydziestką. A potem był dyrektorem marketingu Nike w Hiszpanii, gdy ta firma związała się z Barceloną, następnie dyrektorem marketingu w całej Ameryce Łacińskiej gdy Nike obsypywało milionami dolarów brazylijski futbol. Do tego trzeba dodać prywatne firmy Rosella, które doradzały marketingowo i Brazylijczykom i bogaczom z Zatoki Perskiej, przede wszystkim katarskim szejkom. To dzięki Rosellowi Katar został sponsorem Barcelony. Nadal niewyjaśniona jest rola jaką biznesmen odegrał w zwycięskiej kampanii wyborczej Katarczyków, ubiegających się o mundial 2022 (wśród dziwnych transakcji z tego okresu jest m.in. przelew na 2 mln dolarów od Rosella dla nieletniej córki Ricardo Teixeiry, który był wtedy jednym z najpotężniejszych członków komitetu wykonawczego FIFA).

Transfer Neymara  - ostatni sukces Rosella. I klęska

Największy rozgłos dały mu jednak rządy w Barcelonie: najpierw jako najważniejszego wiceprezesa w ekipie Joana Laporty, a potem prezesa od 2010 do 2014. Z Laportą (i z Johanem Cruyffem, mentorem Laporty) Rosell się ostatecznie skłócił, a z funkcji prezydenta zrezygnował gdy zaczęły narastać wątpliwości, czy sprowadzony przez niego do Barcelony Neymar na pewno kosztował 57,1 mln euro, jak Rosell zapewniał.

Transfer Neymara, którego chciał również Real, wydawał się początkowo wielkim sukcesem Rosella, a może się okazać początkiem końca kariery biznesmena z Barcelony. Neymar kosztował dużo więcej, a przy okazji tego transferu zawarto tyle umów mogących naruszać prawo i sprzyjać unikaniu podatków, że na ławie oskarżonych w procesie dotyczącym tych nieprawidłowości zasiądą i Rosell i jego nastepca w Barcelonie Josep Maria Bartomeu i sam Neymar z rodzicami.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.