Jerzy Dudek o El Clasico: Jeśli kiedyś mówiło się, że Barca jest krok przed Realem, to dziś jest dwa

- Nie wiem, czy istnieje sposób na Messiego, Neymara i Suareza. Kiedyś, gdy w Realu mieliśmy powstrzymać samego Messiego, zawsze był z tym gigantyczny problem. Teraz musi być trzy razy trudniej - mówi Jerzy Dudek, były bramkarz Realu Madryt. Mecz FC Barcelona - Real w sobotę o 20:30. Relacja na żywo w Sport.pl i aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE.

Rozmowa z Jerzym Dudkiem, byłym bramkarzem Realu Madryt

DARIUSZ WOŁOWSKI: Bukmacherzy płacą 1,60 za euro postawione na triumf Barcelony i aż 5,5 za zwycięstwo Realu. Katalończycy są dziś rzeczywiście aż tak zdecydowanym faworytem?

JERZY DUDEK: Jeśli kiedyś mówiło się, że Barca jest krok przed Realem, to dziś jest dwa. Wystarczy spojrzeć w tabelę, by zdać sobie sprawę z różnicy. 10 pkt przewagi w kwietniu to dystans już raczej nie do odrobienia. Jeśli Real chciał sięgnąć po tytuł, atak powinien był zacząć w lutym. Teraz jest na to za późno, nawet gdyby "Królewscy" wygrali na Camp Nou. Wszystko jest w rękach Katalończyków, decydują o swoim losie i losie rywali. Musiałaby nastąpić jakaś katastrofa, by zaprzepaścili taką przewagę. Nic na to nie wskazuje. Nie przegrali 39 kolejnych meczów.

Atuty Realu?

- Na pewno świeżość. Gdzieś wyczytałem, że na mecze swoich reprezentacji piłkarze Barcy przelecieli o 100 tys. km więcej. A więc będą bardziej zmęczeni. Real musi się wznieść na wyżyny, jako drużyna nie może mieć nic wspólnego z tą, która męczyła się z Betisem w Sewilli, w Maladze czy Las Palmas. O to jednak jestem spokojny, atmosfera klasyku wpłynie na piłkarzy Zinedine'a Zidane'a pobudzająco, postawi ich w najwyższej gotowości. Real musi być skupiony od początku do końca, wierzyć w swoje atuty: wspaniałą grę z kontry i stałe fragmenty gry. Żeby zremisować na Camp Nou, trzeba zdobywać gole, i to więcej niż jednego, bo w tym sezonie Barca jeszcze meczu u siebie bez bramki nie kończyła. W ogóle jej spotkania z zerowym dorobkiem można policzyć na trzech palcach jednej ręki. Pamiętajmy jednak, że potencjał Realu jest duży, choć ostatnio nie zawsze się ujawnia. Mimo wszystko nie ma na świecie zespołu poza zasięgiem "Królewskich".

Hołd dla zmarłego Johana Cruyffa może wpłynąć na temperaturę meczu?

- Być może to faktycznie zmiękczy atmosferę. Mecz się zacznie, by w 14. minucie znów myśli wszystkich na Camp Nou odpłynęły w stronę Holendra. Wydaje mi się jednak, że napięcie u piłkarzy szybko wróci. Te mecze są czymś wyjątkowym. Grałem z Feyenoordem w Amsterdamie przeciw Ajaksowi i z Liverpoolem przeciw Manchesterowi United na Old Trafford. To są wielkie mecze, ale mimo wszystko są zjawiskiem lokalnym, hiszpański klasyk to coś globalnego. Czasem nawet szkoda, bo atmosfera jest nieco turystyczna. W dawnych czasach na mecze przychodzili lokalsi, związani z klubami od dziecka. Dziś Camp Nou i Santiago Bernabeu zapełniają turyści, co odbija się na atmosferze. Mimo wszystko jest gorąca, nie pamiętam wyprawy do Barcelony, a jeździłem tam z Berndem Schusterem, Juande Ramosem, Manuelem Pellegrinim i José Mourinho, a więc z czterema trenerami, żeby jakiś kamień nie naruszył szyb w naszym autokarze. Na szczęście mieliśmy podwójne szyby, pancerne i rozlatywała się najwyżej ta zewnętrzna. Myślę, że dziś atmosfera ze względu na hołd dla Cruyffa może być spokojniejsza, ale pewnie znajdzie się kamień, który przypomni piłkarzom Realu, gdzie przyjechali.

Jak powstrzymać trio MSN: Messi, Suarez, Neymar? Co by pan zrobił na miejscu Zidane'a?

- Zidane jest w trudnej sytuacji, bo debiutuje w klasyku. Od razu na Camp Nou, gdzie najczęściej debiutant przegrywa. Nie bardzo wiem, co można wymyślić na tych trzech. Pamiętam, że gdy w czasach Mourinho trzeba było coś zrobić z Messim, już to się często nie udawało. Odpowiadał za niego Pepe, zmieniał się w cień Argentyńczyka. W pewnej chwili Messi cofnął się na swoją połowę i Pepe nie wiedział, czy iść za nim aż tak daleko. I dostaliśmy gola po rajdzie Argentyńczyka przez pół boiska.

Banalnie brzmi stwierdzenie, że Messi jest trudny do wyłączenia z gry, ale on ma taki usypiający sposób bycia. Nagle znika gdzieś na boisku, chowa się, obrońcom wydaje się, że mają nad nim kontrolę, cały zespół przeciwny myśli, że to nie jest dzień małego Argentyńczyka. A wtedy on nagle się budzi - na minutę lub wręcz chwilę - i jeśli nie zareagujesz odpowiednio szybko, jest po tobie i po meczu.

O ile można sobie wyobrazić zapanowanie nad Messim, o tyle nad tymi trzema raczej trudno. Suarez ma instynkt łowcy w polu karnym, Neymar nęka obrońców ciągłymi rajdami. A jak to jest za mało, budzi się Messi. Z pomocą Iniesty, Busquetsa, Rakitica i bocznych obrońców. Trzeba być niewiarygodnie skoncentrowanym, by to przetrwać. I taki musi być dziś Real. Grać znakomicie pressingiem, nie dawać Barcy kawałka wolnego miejsca. Inaczej przegra.

Real ma solidne atuty: trio BBC zdobyło w lidze 62 bramki, tylko o siedem mniej od MSN.

- To prawda, ale żeby Bale, Benzema i Cristiano Ronaldo pokazali klasę na Camp Nou, Real nie może pozwolić się zdominować. Barca jest zabójczo groźna w ataku, co odbija się na jej grze w tyłach. U Katalończyków jedenastu ludzi patrzy do przodu, co można wykorzystać, mając takich atletów jak BBC oraz Modrica i Kroosa, którzy potrafią im zagrać doskonałą piłkę. Gra będzie szła o to, kto zapanuje nad wydarzeniami. Kontra, rzut wolny, prowadzenie zdobyte przez Real może sprawić, że spokój i pewność Barcelony zostaną zmącone. Pamiętajmy jednak, że to Real jest pod ścianą, Barca ze względu na 10 pkt przewagi zagra bez presji. Nie trzeba dodawać, czym to grozi, jeśli MSN złapią luz przy piłce.

"Królewscy" mają marne widoki na mistrzostwo, odpadli z Pucharu Króla, została im Liga Mistrzów, ale nie są w niej faworytem. Przynajmniej nie takim jak Barcelona i Bayern.

- Dopóki jest o co grać, drużyna nie będzie rozliczana. Zidane i piłkarze mają kredyt i choć coraz mniejszy, to jednak wciąż jeszcze jest. Zwycięstwo na Camp Nou lub nawet remis, który ostatecznie przekreśli szanse na tytuł, da drużynie motywacyjnego kopa. W ćwierćfinale Ligi Mistrzów Real wylosował Wolfsburg, a więc świetnie. Barca trafiła na Atlético i to ją będzie kosztowało pewnie więcej wysiłku. Nie wiem, czy drużynę Zidane'a stać na wygranie LM, ale sezonu jeszcze nie przegrała. Osiem Pucharów Europy stanęło w witrynach klubu z Bernabeu w sezonach, gdy przegrał on walkę o mistrzostwo kraju.

Klasyk - gdy pada to słowo, wciąż odczuwa pan dreszcze?

- Tylko raz poznałem smak zwycięstwa na Camp Nou, a byłem w Realu cztery lata. Przy tym przeżyłem historyczną zbitkę czterech spotkań w ciągu 10 dni, gdy graliśmy z Barcą w lidze, finale Pucharu i półfinale Ligi Mistrzów. W czasach Mourinho hiszpański klasyk zmienił się w wojnę. Bywało brutalnie, nigdy normalnie. Jedyne moje zwycięstwo na Camp Nou pochodzi jeszcze z czasów, gdy Barcę prowadził Frank Rijkaard. Wygraliśmy 1:0 po golu Julio Baptisty, a potem zdobyliśmy tytuł mistrzowski. Zawsze był jednak ktoś, kto zaognił atmosferę przed klasykami. Teraz robi to najlepiej Gerard Piqué. Barca częściej wygrywa, więc on czuje się pewnie. Pamiętajmy, że Real jest drużyną numer 1 w Hiszpanii, ma najwięcej tytułów i kibiców. Ambicją równie bogatej i potężnej Barcelony jest mu dorównać. Więc każdy mecz, choć toczy się tu i teraz, w jakiejś konkretnej sytuacji w rozgrywkach, ma też szerszy wymiar. Gdyby Real zdobył dziś Camp Nou, kibice przynajmniej na chwilę wybaczą mu wcześniejsze porażki. O klasyku nigdy nie da się powiedzieć, że to gra bez stawki lub wyłącznie o prestiż.

Mecz pokaże telewizja Eleven

Zobacz wideo

Wojna światów, czyli Barcelona kontra Real Madryt. Zobacz top 10 najlepszych "El Clasico""!

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.