Primera Division. Wołowski: Benitez przesuwa piłkarzy jak pionki na szachownicy

"Cristiano Ronaldo ma być tym, dla którego zatrudnienie Rafy w Realu może być najtrudniejsze" - pisze na swoim blogu "W polu karnym" dziennikarz "Wyborczej" i Sport.pl Dariusz Wołowski.

Dariusz WołowskiDariusz Wołowski Fot. Sport.pl Po remisie z Romą zespół Rafy Beniteza wygrał trzema golami sparingi z Manchesterem City i Interem Mediolan, a Florentino Perez zdobywa rynki azjatyckie. Pełne, olbrzymie stadiony to dowód, że informacje o nasycaniu się rynku azjatyckiego i amerykańskiego są przesadzone. Prezes Realu Madryt podpisał kontrakt z Alibabą, siecią sklepów internetowych dającą klubowi dostęp teoretycznie do 600 mln odbiorców w Chinach. Fani "Królewskich" liczyli, że Perez poleciał na azjatyckie tournée, by dogadać się z Sergio Ramosem. Umowa jest ponoć bliska podpisania; jak to zwykle bywa, na upór piłkarza najlepszym lekarstwem jest wyższa kwota w kontrakcie. Ramos pomaga zarobić Realowi, Real daje zarobić Ramosowi.

"Najlepszy gracz na świecie"

Nie koniec na tym konfliktów w najbogatszym klubie świata: realnych lub powołanych do życia przez media na czas wakacyjnej pustki. Cristiano Ronaldo doczekał się publicznego wyznania ze strony swojego nowego trenera. "Jest najlepszym graczem na świecie" - powiedział Benitez na jednej z konferencji prasowych, co podkreślili dziennikarze, dywagując, że długo się z tym ociągał. Portugalczyk ma być tym, dla którego zatrudnienie Rafy w Realu może być najtrudniejsze. U Carlo Ancelottiego był jak wolny ptak, który robił na boisku to, co podpowiadał mu jego kapryśny geniusz. Teraz ma się stać trybem w maszynie jajogłowego szkoleniowca, w czym media żyjące z Realu dopatrują się iskry zapalnej.

Pierwsze relacje z zajęć Realu pod wodzą Beniteza wyglądają zabawnie. Przesuwa graczy po boisku jak pionki na szachownicy. Wyglądają na zakłopotanych pierwszoklasistów, choć niektórzy zjedli już zęby na futbolu. Ciekawe, do czego to doprowadzi, wcześniej czy później iskra musi zgasnąć lub zamienić się w płomień.

Ciekawy epizodzik w dyskusji na temat Złotej Piłki zaliczył prezes Porto Jorge Pinto da Costa. Zapytano go, czy Ronaldo jest wciąż numerem jeden. Powiedział, że patriotyczny obowiązek każe mu nie zaprzeczać, ale boli go serce, gdy widzi, jak jego przyjaciel selekcjoner kadry portugalskiej pomija w trójce kandydatów na gracza roku Leo Messiego. - Uznajmy, że Ronaldo jest najlepszy na ziemi, a Messi z innej planety - powiedział prezes Porto, powtarzając dowcip z brodą. W tym roku Ronaldo swojej pozycji już raczej nie obroni, chyba że sami Argentyńczycy wmówią reszcie świata, iż po porażce w finale Copa America Messi definitywnie się skończył.

Jese błyszczy w ataku

Póki co w sparingach Realu błyszczy Jese Rodriguez, który stracił poprzedni sezon po ciężkim urazie zerwania więzadeł. On ma być alternatywą dla Karima Benzemy, Real nie zatrzymał Chicharito, by nikt nie przeszkadzał wychowankowi. Jese uchodził zawsze za zdolniejszego z dwójki, którą tworzył z Alvaro Moratą. Miniony sezon postawił te opinie na głowie, Jese albo się odbuduje w Realu, albo pójdzie drogą Moraty - dziś jednego z największych talentów na kontynencie na pozycji numer 9. Jese był dotąd raczej skrzydłowym niż środkowym napastnikiem, ale w Madrycie skrzydła zajmują gracze za 200 mln euro.

Czytaj cały wpis i dyskutuj z autorem na jego blogu "W polu karnym"

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.