Primera Division. Sukces trutką Realu?

?Wasz śmiech, nasz wstyd? - wyrzut skierowany do piłkarzy Realu kibice napisali na transparencie zawieszonym przed ośrodkiem treningowym klubu. Po klęsce w derbach z Atlético ogromna krytyka spadła na Cristiano Ronaldo.

To był wyjątkowo zły zbieg okoliczności. Kilka godzin po upokarzającej porażce 0:4 w derbach Madrytu w ekskluzywnej restauracji In Zalacain na luksusowym osiedlu dla milionerów La Finca spotkało się 150 gości zaproszonych na 30. urodziny Cristiano Ronaldo. Atrakcją wieczoru był występ kolumbijskiego gwiazdora muzyki pop Kevina Roldana, który powiedział, że to dla niego honor zagrać dla gości tak sławnego piłkarza, i zapowiedział: - Czeka nas nadzwyczajna noc, od zabawy popęka dziś podłoga.

Okazało się, że Roldan wystąpił tego wieczoru w podwójnej roli. Kolumbijczyk opublikował w internecie zdjęcia z szalonej zabawy, które wstrząsnęły Madrytem, a nawet Hiszpanią. Kibice Realu byli wzburzeni, że kilka godzin po klęsce na boisku symbol ich klubu, laureat Złotej Piłki pobierający z kasy prawie 19 mln euro za sezon, potrafił tańczyć, śpiewać i dobrze się bawić.

Według relacji prasy hiszpańskiej zniesmaczone były także władze klubu. Na fiestę Ronaldo przybył sprowadzony latem za 80 mln euro James Rodriguez. Nie byłoby w tym nic szokującego, gdyby nie to, że zaledwie 48 godzin wcześniej Kolumbijczyk przeszedł skomplikowaną operację spajającą mu złamaną kość śródstopia. Gościem Ronaldo był też Niemiec Sami Khedira, który w meczu z Atlético zszedł z boiska z powodu kontuzji. Oprócz nich byli również leczący urazy Pepe i Luka Modrić.

Cristiano Ronaldo wściekł się na Roldana za publikację zdjęć, ale kolumbijski piosenkarz osiągnął swój cel. W wyszukiwarce Google jego nazwisko biło w miniony weekend rekordy popularności. Fotki i filmiki z imprezy portugalskiego piłkarza były poszukiwane przez dziesiątki tysięcy ludzi. Bulwersowały fanów Realu tym bardziej, że w ich pamięci wciąż żywo tkwi wspomnienie innej zorganizowanej kilka lat wcześniej przez brazylijskiego napastnika piłkarskiej imprezy, która stała się symbolem końca ery "galaktycznego" Realu. Megagwiazdy królewskiego klubu bawiły się wtedy dobrze, ale na boisku zaczęły przegrywać mecz za meczem. W efekcie w styczniu 2006 r., po dwóch latach bez trofeum, prezes Florentino Pérez, twórca galaktycznej drużyny z Figo, Zidanem, Ronaldo i Beckhamem, podał się do dymisji.

Trzy lata później wrócił do klubu. I znów zaczął wielkie zakupy. Cristiano Ronaldo (94 mln euro), Gareth Bale (91 mln), James Rodriguez (80), Kaká (66, już nie ma go w Madrycie), Modrić (40), Karim Benzema (35) stworzyli zespół, który w maju pod wodzą Carlo Ancelottiego odzyskał dla Realu tytuł najlepszego klubu Europy. Rok 2014 "Królewscy" zakończyli z czterema trofeami - ostatnim było klubowe mistrzostwo świata zdobyte w Maroku. W styczniu Cristiano Ronaldo odebrał trzecią w karierze Złotą Piłkę. Słońce nie zachodziło nad najbogatszym futbolowym imperium na świecie.

Prasa donosiła, że Ancelotti ma dostać od Péreza wieloletni kontrakt i stać się madryckim Alexem Fergusonem (Szkot prowadził Manchester United przez 27 lat).

I nagle na początku 2015 r. wszystko zaczęło się sypać. Serię 22 zwycięstw Realu przerwała w lidze Valencia, a zaraz po tym Atlético wyeliminowało go z Pucharu Króla. Ronaldo grał słabiutko - w ligowym meczu z Córdobą wyleciał z czerwoną kartką za kopnięcie rywala bez piłki. W dodatku zszokował wszystkich, bo schodząc z boiska, wykonał prowokujący gest - na oczach kibiców beniaminka ironicznie głaskał emblemat na koszulce upamiętniający zdobycie klubowego mistrzostwa świata.

Zawieszony na dwie kolejki, wrócił na mecz z Atlético w lidze. Obiecywał zemstę. - Jesteśmy od nich lepsi i wygramy - mówił przed wyprawą na Vicente Calderón. W minioną sobotę drużyna Diego Simeone zbiła jednak Real na kwaśne jabłko. Najlepszy piłkarz świata snuł się po boisku, oddając jeden strzał, w dodatku zupełnie niegroźny. Dziennik "Marca" zaliczył ten mecz do dziesięciu najcięższych porażek w dziejach królewskiego klubu. I po takiej lekcji pokory internet obiegły okruchy szampańskiej zabawy na urodzinach Ronaldo. Piłkarza przez fanów Realu uwielbianego, wynoszonego do rangi symbolu klubu całkowicie słusznie - przecież zdobył dla niego 288 goli w 278 meczach.

Kibice podejrzewają, że obsypywany hołdami 30-latek traci motywację. Martwi się tym także prezes klubu, który w poniedziałek przyszedł na trening drużyny, by surowo pogrozić podwładnym palcem. - Sukces nas zmylił, poplątał nasze ścieżki - powiedział Pérez, obiecując fanom, że powtórka z 2006 r. nie wchodzi w grę. Podobno gwiazdy są świadome, że pobłądziły. I gotowe do tego, by się ocknąć i zacząć wygrywać. Real wciąż jest liderem ligi hiszpańskiej.

Najlepsze gole weekendu, których nie widzieliście

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.